Jak zwykle podczas jazdy samochodem,
wgapiona byłam w okno. Niesamowicie się stresowałam, w pewnym
momencie nawet uroniłam pojedynczą łzę, ale w mgnieniu oka,
wytarłam ją. Ten człowiek, bo nie mogłam nazwać go moim tatą,
już raz mnie uderzył, pytanie, czy byłby w stanie zrobić to drugi
raz? Bo jeśli tak, będę musiała coś z tym zrobić. Może
terapia... Z tego co widzę, moje przyjaciółki mi za bardzo nie
pomogą. Dziwne są ostatnio, czuję jakby mnie zbywały cały czas.
Może to tylko moje przypuszczenia.
Kiedy naprawdę potrzebuję dobrej rady, one zachowują się jakoś inaczej. Justinowi się nie będę zwierzać, bo to takie dziwne, zwierzać się komuś o odmiennej płci. Przynajmniej dla mnie to trochę dziwne.
- Spokojnie – powiedział cicho Justin, kładąc swoją dłoń na moim kolanie.
No tak, nawet nie zauważyłam, kiedy zaczęłam się trząść.
- Jeśli chcesz, możemy wrócić.
Przygryzłam nerwowo wnętrze policzka, rozmyślając nad jego propozycją. Im dużej będę z tym zwlekać, tym gorzej.
- I tak czeka mnie rozmowa z nim, więc czy zrobię to teraz, czy później... Lepiej teraz, będę miała to szybciej z głowy.
Justin zaparkował przed moim domem. Spojrzałam w jego kierunku, przecież to cały czas mój dom, nie ma się czego bać. Mam z nim związanych tyle przemiłych wspomnień. Zawsze mogę powiedzieć, że spałam u Kim. Może uda mi się przygadać mu do rozumu. Jeśli nie puszczą mi nerwy i nie będę krzyczeć, powinno być dobrze.
- Zaczekać na ciebie? - spytał i chwycił moją dłoń, głaskając kciukiem moje kostki.
Pokręciłam przecząco głową. Pocałował mnie krótko w usta i zaczekał aż wysiądę.
- Dzwoń, gdyby coś się działo.
Wysiadłam powoli z auta. Gdy stanęłam na chodniku, prawie zemdlałam. Nogi miałam jak z waty, ale jakoś udało mi się ustać. Wizja bijącego mnie ojca, krzyczącego i wmawiającego sobie, że spałam z Justinem była obrzydliwa. Wzięłam torbę z tylnego siedzenia i zatrzasnęłam drzwi. Z podniesioną głową, pewnym krokiem ruszyłam w stronę drzwi frontowych.
Powoli nacisnęłam klamkę. Drzwi nie były zakluczone, co oznacza, że mój tata jest w domu. Poczułam jak moje serce bije szybciej.
- Halo? - zapiszczałam.
Cisza. Zatrzasnęłam drzwi i rzuciłam torbę na ziemię. Zdjęłam buty i ostrożnie zajrzałam do salonu. To wyglądało, jakby huragan przeszedł przez ten pokój. Puszki po piwie były wszędzie. Jakieś dwie butelki po wódce stały na stoliku. Było mi przykro, że zostawiłam tak Matta. Mam nadzieję, że nic mu nie jest. Młody na pewno nie wiedział co się dzieje.
- Matt! - krzyknęłam i popędziłam w stronę jego pokoju. Otworzyłam drzwi z nadzieją, że chłopak spokojne śpi w swoim łóżku, ale gdy zobaczyłam, że pokój jest pusty, przeraziłam się.
- Gdzie byłaś! - wrzasnął nagle mój ojciec z dołu. Świetnie, był pijany. - Wiesz jak się bałem? - szepnął. Gówno prawda.
- Gdzie jest Matt? - spytałam z obrzydzeniem.
- Matt? Jaki... aaa – walnął się dłonią prosto w czoło. - U kolegi spał. A ty gdzie byłaś!
Zaczął kierować się w moją stronę. Schody były dla niego jak tor przeszkód. Na początku nie potrafił wejść na żaden stopień, ale potem już szło mu dobrze.
- Spałam u Kim, miałam nadzieję, że zmądrzejesz przez tą noc, ale widzę, że jest jeszcze gorzej. Zająłbyś się Mattem, ale ty wolisz pić po nocach. Nie wiadomo dlaczego i po co.
- Przecież jesteś jego siostrą, nie możesz pomóc? - czknął.
- To ty jesteś rodzicem, a nie ja. Ja go nie robiłam, nie było w tym żadnego mojego wkładu, więc z jakiej racji mam się nim zajmować?
- Nie pyskuj! - podskoczyłam z przerażenia. - Raczej wątpię, że spałaś u Kim.
Jego twarz stała się taka... mroczna. Z dziwnym wyrazem twarzy podszedł do mnie i przygwoździł do ściany.
- Znowu się z nim pieprzyłaś!
Z jego ust na kilometr można było wyczuć zapach wódki i papierosów. Boże, przecież on nigdy nie palił papierosów.
- Zostaw mnie, nie będę z tobą rozmawiać po pijaku – odepchnęłam go, przez co stał się groźny. Niepotrzebnie go wkurwiłam, ale już nie cofnę tych paru ostatnich zdań. Bałam się go, ale nie dałam tego po sobie poznać.
Chwycił mnie za bokserkę i przyciągnął do siebie. Miał nade mną przewagę wzrostu i siły, nie miałam szans. - Nie odpychaj mnie. Trochę szacunku dla tatusia.
- Co ty robisz, zostaw mnie – oburzyłam się, walcząc z nim. Starałam się odepchnąć go, ale chwycił mnie szybko za nadgarstki, ponownie przyciskając do ściany. Straciłam siły.
- Nie pieprzyłaś się z nim? Nie? - w tym momencie myślałam, że mnie uderzy, ale się myliłam - To ja ci pokażę jak to się robi, żebyś wiedziała na przyszłość.
- Nie! - adrenalina we mnie wzrosła. Chęć wydostania się z domu, bycia jak najdalej od niego przewyższyła wszystko. Zdziwiło mnie jak zawzięcie z nim walczyłam. Przegrałam...
Pociągnął mnie do mojego pokoju. Jedną nogą pchnął drzwi i w tym momencie byłam już tak przerażona, że nawet nie potrafiłam się ruszyć. Wszystko się we mnie zatrzymało. Ojciec rzucił mnie na łóżko, aż wszystko mnie zabolało. Przycisnął swoje ciało do mojego, odbierając mi tym tlen i możliwość ruszenia się. W moich oczach powoli zbierały się łzy.
Poczułam jak podwija mi koszulką pod samą szyję i dłonią rozpina stanik. Odczuwałam wtedy strach, złość, nienawiść, wstyd i rozpacz. Wszystko naraz formowało się w mojej psychice. Moje ręce ułożył po obu stronach mojej głowy i przytrzymywał je tam swoimi. Ssał i przygryzał moje sutki. Czułam ogromny ból. Łzy strumieniami lały się ze mnie. Nie mogłam uwierzyć, że to się teraz dzieje.
Nie zauważyłam nawet kiedy zdążył zsunąć z siebie spodnie i zbędne ciuchy. Tak samo ze mnie. Zsunął jedną dłoń pomiędzy moje uda, szybkim ruchem wpychając dwa, albo nawet trzy palce do mojej pochwy. Wrzasnęłam z bólu i niekomfortowego uczucia.
- Tak, właśnie tak krzycz – sapnął prosto do mojego ucha. Myślałam, że się porzygam. Czułam ogromne obrzydzenie do tego człowieka. Stał się tyranem z dnia na dzień...
Poczułam przeszywający mnie ból, kiedy wsadził całą dłoń. Krzyczałam, jakby palili mnie żywcem, chociaż nie wiem, czy to uczucie nie było gorsze. Zdzierałam sobie gardło, ale to tak bardzo bolało, że nikt nie potrafiłby tego wytrzymać. Moje ciało nie było przyzwyczajone do tak dużych „obiektów” w środku. Gdy wyjął rękę, zauważyłam przez łzy, że była cała we krwi. Moja pościel też już robiła się cała czerwona.
Długo nie musiałam czekać na ponowne uderzenie ze strony mojego ojca. Ułożył się nade mną i nie czekając na nic, ostro we mnie wszedł. Od razu przeszedł do mocnych i szybkich pchnięć, a to tak cholernie bolało. Już od teraz brzydziłam się swoim ciałem. Wolałabym umrzeć.
Przygryzał skórę mojej szyi, zostawiając na niej liczne rany i zaczerwienienia. Przez moment to wszystko tak bolało, że nie mogłam złapać oddechu.
Kiedy już skończył, wyszedł ze mnie i stanął przed łóżkiem.
- Justinowi powinnaś się podobać.
Wyszedł z pokoju, zabierając ze sobą swoje ciuchy. Leżałam bezwładnie na łóżku cały czas w jednej pozycji. Gdy lekko się ruszyłam, czułam ogromny ból w pochwie. Nie dałam mu za wygraną, musiałam wstać, ubrać się i stąd uciekać. MUSIAŁAM.
Zwlekłam się ostrożnie z łóżka, mimo przeszywającego bólu. Wszystko musiałam robić po cichu i do tego ostrożnie, żeby mój tata nic nie słyszał. Gdyby wrócił, nie wiem co bym zrobiła. Już wystarczy mi tego bólu, który będę odczuwała przez tydzień. Co ja powiem Justinowi? Tak po prostu mam mu powiedzieć, że zostałam zgwałcona?
Ubrałam się w cokolwiek. W jakąś przypadkową siatkę wrzuciłam ciuchy, bieliznę i parę butów. Nie mogłam tak po prostu zejść na dół, wziąć torbę i wrócić na górę. Starałam się ignorować ból, być silnym. Skupiłam się na tym, by spakować wszystko co potrzebne, żeby nie musieć tu wracać.
Jakimś sposobem udało mi się zbiec ze schodów, ubrać buty, chwycić torbę i wybiec z domu. Musiałam być naprawdę zdeterminowana. Wybiegając z domu natknęłam się na Matta. Powiedziałam mu szybko, że ma wziąć parę ciuchów i wymknąć się z domu. Chłopiec o nic nie pytał, ufał mi.
Czekałam na niego stojąc za krzakami, bałam się, że jak będę na widoku wyjdzie mój ojciec i będzie jeszcze bardziej wkurwiony. Czekałam już tak ponad dziesięć minut i zaczęłam się stresować. Nawet przez chwilę myślałam, czy by nie wrócić tam po niego, ale na moje szczęście akurat otworzyły się drzwi i chłopiec do mnie podszedł.
- Dokąd idziemy? I dlaczego płaczesz?
- Skarbie, nie pytaj o nic, tylko chodź – powiedziałam trochę za ostro, ale nic nie poradzę, że byłam bardzo, ale to bardzo zdenerwowana.
Szliśmy przez dobre pół godziny i nawet nie byliśmy w połowie drogi. To przez ten ból, jak to ujmę, moja cipka ucierpiała, nigdy nie miała w sobie tak dużych obiektów, jaką jest dłoń mężczyzny. Z każdym kolejnym krokiem było coraz gorzej, więc szłam wolno.
- Van, jestem zmęczony.
- Przepraszam, staram się jak mogę, by szybko być na miejscu... Jeszcze parę minutek.
Specjalnie dla niego, przyśpieszyłam. Sama zresztą też byłam zmęczona. Zmęczona płaczem, wędrówką i życiem. Nie wiem jak sobie z tym poradzę. Zawsze, gdy czytałam o tych gwałconych osobach... Strasznie im współczułam, miałam łzy w oczach, kiedy dowiadywałam się, że ktoś został zgwałcony. Nie wiedziałam wtedy, jak to jest i nie pomyślałabym, że kiedyś się dowiem. Gdyby ktoś mnie wczoraj zapytał, czy mój ojciec byłby zdolny wyrządzić mi taką krzywdę, zaprzeczyłabym bez zastanowienia, bo go znam. Właściwie to znałam, teraz go nie poznaję.
Drugą połowę drogi przebyliśmy już w krótszym czasie, bo około piętnaście minut. Matt nadal nie wiedział, dlaczego tak postępujemy i cały czas próbował mi wmówić, że musimy wracać, że źle robimy i czy tata w ogóle wie, gdzie jesteśmy.
Gdy zadawał te beznadziejne pytania, miałam ochotę wykrzyczeć mu w twarz, że nienawidzę naszego taty i że nie wrócimy tam zbyt prędko, jeśli w ogóle wrócimy. Siedziałam cicho i go ignorowałam. Było to trudne, bo gdy tylko słyszałam jakiekolwiek pytanie, na temat ojca, wybuchałam płaczem. Czasem udało mi się powstrzymać łzy, ale była to rzadkość.
- Jesteśmy na miejscu – powiedziałam w końcu.
Dosłownie W KOŃCU, bo już myślałam, że z moim tempem nigdy tu nie dojdziemy. Podeszłam z nim bliżej drzwi. Gdy tak staliśmy przed drzwiami i czekaliśmy aż Pattie nam otworzy, czułam jak Matt tuli się do mojej ręki. Bał się, co mnie zabolało, bo nie miał się tu czego bać.
- Hej, co jest? - spytałam, głaskając go po plecach.
Nie odpowiedział, tylko wpatrywał się z przerażeniem na drzwi. Odpuściłam. Był mały, na pewno się przyzwyczai do nowego otoczenia, a co najważniejsze, na pewno polubi Pattie.
Kobieta otworzyła drzwi i gdy zobaczyła mnie całą spuchniętą i przerażonego Matta, na jej twarzy było widoczne przerażenie, a jednocześnie zdziwienie.
- Możemy wejść? - spytałam niepewnie.
- Tak, tak. Zapraszam.
Przez chwilę myślałam, że Matt będzie bał się wejść i będzie stał w miejscu, ale mocno się do mnie przytulił i wszedł za mną do środka, bez zbędnych protestów.
- A kim jest ten mały gentleman? - spytała, starając się być uprzejmą.
- Ten mały gentleman póki co się wstydzi, ma na imię Matt. Przez parę minut, Pattie próbowała porozmawiać z nim, przekonać go do siebie, ale póki co było to niewykonalne.
- On się jeszcze przyzwyczai. Słuchaj, Pattie. Mam do Ciebie prośbę.
- Chcesz tu zostać? - wtrąciła mi się.
- T-tak. Moglibyśmy...?
- Oczywiście, mam wolne pokoje u góry.
- Dziękuję – powiedziałam, pociągając przy tym nosem.
Spojrzała na mnie jednoznacznie, jakby chciała powiedzieć „Później sobie porozmawiamy”. Szczerze mówiąc, mogłabym tu zostać na zawsze, ale nie wiem czy Pattie życzyłaby sobie mnie i ośmioletniego chłopca w swoim domu.
Kobieta zabrała Matta, próbując go jakoś zagadać. Ja wzięłam jego i swoją torbę i zaniosłam do pierwszego lepszego pokoju dwuosobowego. Jak na razie będę spała z nim, bo chłopiec naprawdę nie wiedział o co chodzi i kim jest Pattie. Pamiętam, jak byłam mała, też bałam się każdego człowieka. Czasem przychodziliśmy do znajomych naszych rodziców, albo do dalszej rodziny, przyklejałam się do mojej mamy i nie chciałam odstąpić jej na krok. Chodziłam za nią, a jak ktoś coś do mnie mówił, chowałam się za mamą. Całkowicie go rozumiałam.
- Matt! Chodź na górę, proszę! Po chwili chłopiec pojawił się w pokoju, w którym aktualnie przebywałam.
- Coś się stało? - spytał nieśmiało.
- Chciałam porozmawiać – powiedziałam, poklepując miejsce obok siebie, dając mu znak, aby usiadł. - Więc, mogę ci przysięgać na kolanach, że nie musisz wstydzić się Pattie, ani bać. Ona jest naprawdę bardzo miła i uprzejma. Jak na razie zostaniemy tutaj, więc musisz się zadomowić.
Matt kiwał głową na znak, że mnie słucha, po czym zapytał.
- A dlaczego nie będziemy już z tatą?
- Bo wiesz, tata... tata nie jest dla nas dobry, wiesz? - rozpłakałam się ponownie.
- Skrzywdził cię?
- Tak i dlatego nas stamtąd zabrałam, żeby nie skrzywdził też ciebie. A teraz proszę cię, zostań tu przez parę minut. Masz tu telewizor, pooglądaj coś sobie.
Wstałam i wyszłam z pokoju. Dobra, sprawa z Mattem załatwiona, teraz tylko porozmawiać z Pattie. Zastałam ją w salonie, siedzącą na kanapie, zapewne już na mnie czekała. Ostrożnie usiadłam obok niej, z tego wszystkiego nawet zapomniałam o bólu. Teraz kiedy sobie przypomniałam, wszystko od nowa zaczęło mnie boleć.
- Chcesz porozmawiać o tym, co się stało? - spytała z troską w głosie.
- Tak, ale zanim ci opowiem wszystko, musisz mi obiecać, że nic nie powiesz Justinowi, ani że się tu znajduję, ani nic. Sama mu wszystko powiem w odpowiednim czasie – przerwałam, spoglądając na nią. - Po prostu na razie się boję tego wszystkiego – dodałam i uroniłam parę łez. Byłam tak cholernie rozdarta.
- Obiecuję...
________________________
Sory, że tak rzadko dodaję. Tracę chęci, wprost proporcjonalnie do zmniejszającej się liczby obserwatorów. Miło, kurwa. :)
Powiem tylko, że jeden głupi komentarz naprawdę zajebiście motywuje. A taka motywacja naprawdę mi się przyda, bo w moim "życiu prywatnym" nie dzieje się za ciekawie i nie mam humoru na nic a i tak dla Was piszę, więc chyba zasługuję na jedno głupie zdanie pod wpisem...
Dziękuję tym, którzy komentują regularnie. Dziękuję, naprawdę. :')
@Nestlee_x3
Kiedy naprawdę potrzebuję dobrej rady, one zachowują się jakoś inaczej. Justinowi się nie będę zwierzać, bo to takie dziwne, zwierzać się komuś o odmiennej płci. Przynajmniej dla mnie to trochę dziwne.
- Spokojnie – powiedział cicho Justin, kładąc swoją dłoń na moim kolanie.
No tak, nawet nie zauważyłam, kiedy zaczęłam się trząść.
- Jeśli chcesz, możemy wrócić.
Przygryzłam nerwowo wnętrze policzka, rozmyślając nad jego propozycją. Im dużej będę z tym zwlekać, tym gorzej.
- I tak czeka mnie rozmowa z nim, więc czy zrobię to teraz, czy później... Lepiej teraz, będę miała to szybciej z głowy.
Justin zaparkował przed moim domem. Spojrzałam w jego kierunku, przecież to cały czas mój dom, nie ma się czego bać. Mam z nim związanych tyle przemiłych wspomnień. Zawsze mogę powiedzieć, że spałam u Kim. Może uda mi się przygadać mu do rozumu. Jeśli nie puszczą mi nerwy i nie będę krzyczeć, powinno być dobrze.
- Zaczekać na ciebie? - spytał i chwycił moją dłoń, głaskając kciukiem moje kostki.
Pokręciłam przecząco głową. Pocałował mnie krótko w usta i zaczekał aż wysiądę.
- Dzwoń, gdyby coś się działo.
Wysiadłam powoli z auta. Gdy stanęłam na chodniku, prawie zemdlałam. Nogi miałam jak z waty, ale jakoś udało mi się ustać. Wizja bijącego mnie ojca, krzyczącego i wmawiającego sobie, że spałam z Justinem była obrzydliwa. Wzięłam torbę z tylnego siedzenia i zatrzasnęłam drzwi. Z podniesioną głową, pewnym krokiem ruszyłam w stronę drzwi frontowych.
Powoli nacisnęłam klamkę. Drzwi nie były zakluczone, co oznacza, że mój tata jest w domu. Poczułam jak moje serce bije szybciej.
- Halo? - zapiszczałam.
Cisza. Zatrzasnęłam drzwi i rzuciłam torbę na ziemię. Zdjęłam buty i ostrożnie zajrzałam do salonu. To wyglądało, jakby huragan przeszedł przez ten pokój. Puszki po piwie były wszędzie. Jakieś dwie butelki po wódce stały na stoliku. Było mi przykro, że zostawiłam tak Matta. Mam nadzieję, że nic mu nie jest. Młody na pewno nie wiedział co się dzieje.
- Matt! - krzyknęłam i popędziłam w stronę jego pokoju. Otworzyłam drzwi z nadzieją, że chłopak spokojne śpi w swoim łóżku, ale gdy zobaczyłam, że pokój jest pusty, przeraziłam się.
- Gdzie byłaś! - wrzasnął nagle mój ojciec z dołu. Świetnie, był pijany. - Wiesz jak się bałem? - szepnął. Gówno prawda.
- Gdzie jest Matt? - spytałam z obrzydzeniem.
- Matt? Jaki... aaa – walnął się dłonią prosto w czoło. - U kolegi spał. A ty gdzie byłaś!
Zaczął kierować się w moją stronę. Schody były dla niego jak tor przeszkód. Na początku nie potrafił wejść na żaden stopień, ale potem już szło mu dobrze.
- Spałam u Kim, miałam nadzieję, że zmądrzejesz przez tą noc, ale widzę, że jest jeszcze gorzej. Zająłbyś się Mattem, ale ty wolisz pić po nocach. Nie wiadomo dlaczego i po co.
- Przecież jesteś jego siostrą, nie możesz pomóc? - czknął.
- To ty jesteś rodzicem, a nie ja. Ja go nie robiłam, nie było w tym żadnego mojego wkładu, więc z jakiej racji mam się nim zajmować?
- Nie pyskuj! - podskoczyłam z przerażenia. - Raczej wątpię, że spałaś u Kim.
Jego twarz stała się taka... mroczna. Z dziwnym wyrazem twarzy podszedł do mnie i przygwoździł do ściany.
- Znowu się z nim pieprzyłaś!
Z jego ust na kilometr można było wyczuć zapach wódki i papierosów. Boże, przecież on nigdy nie palił papierosów.
- Zostaw mnie, nie będę z tobą rozmawiać po pijaku – odepchnęłam go, przez co stał się groźny. Niepotrzebnie go wkurwiłam, ale już nie cofnę tych paru ostatnich zdań. Bałam się go, ale nie dałam tego po sobie poznać.
Chwycił mnie za bokserkę i przyciągnął do siebie. Miał nade mną przewagę wzrostu i siły, nie miałam szans. - Nie odpychaj mnie. Trochę szacunku dla tatusia.
- Co ty robisz, zostaw mnie – oburzyłam się, walcząc z nim. Starałam się odepchnąć go, ale chwycił mnie szybko za nadgarstki, ponownie przyciskając do ściany. Straciłam siły.
- Nie pieprzyłaś się z nim? Nie? - w tym momencie myślałam, że mnie uderzy, ale się myliłam - To ja ci pokażę jak to się robi, żebyś wiedziała na przyszłość.
- Nie! - adrenalina we mnie wzrosła. Chęć wydostania się z domu, bycia jak najdalej od niego przewyższyła wszystko. Zdziwiło mnie jak zawzięcie z nim walczyłam. Przegrałam...
Pociągnął mnie do mojego pokoju. Jedną nogą pchnął drzwi i w tym momencie byłam już tak przerażona, że nawet nie potrafiłam się ruszyć. Wszystko się we mnie zatrzymało. Ojciec rzucił mnie na łóżko, aż wszystko mnie zabolało. Przycisnął swoje ciało do mojego, odbierając mi tym tlen i możliwość ruszenia się. W moich oczach powoli zbierały się łzy.
Poczułam jak podwija mi koszulką pod samą szyję i dłonią rozpina stanik. Odczuwałam wtedy strach, złość, nienawiść, wstyd i rozpacz. Wszystko naraz formowało się w mojej psychice. Moje ręce ułożył po obu stronach mojej głowy i przytrzymywał je tam swoimi. Ssał i przygryzał moje sutki. Czułam ogromny ból. Łzy strumieniami lały się ze mnie. Nie mogłam uwierzyć, że to się teraz dzieje.
Nie zauważyłam nawet kiedy zdążył zsunąć z siebie spodnie i zbędne ciuchy. Tak samo ze mnie. Zsunął jedną dłoń pomiędzy moje uda, szybkim ruchem wpychając dwa, albo nawet trzy palce do mojej pochwy. Wrzasnęłam z bólu i niekomfortowego uczucia.
- Tak, właśnie tak krzycz – sapnął prosto do mojego ucha. Myślałam, że się porzygam. Czułam ogromne obrzydzenie do tego człowieka. Stał się tyranem z dnia na dzień...
Poczułam przeszywający mnie ból, kiedy wsadził całą dłoń. Krzyczałam, jakby palili mnie żywcem, chociaż nie wiem, czy to uczucie nie było gorsze. Zdzierałam sobie gardło, ale to tak bardzo bolało, że nikt nie potrafiłby tego wytrzymać. Moje ciało nie było przyzwyczajone do tak dużych „obiektów” w środku. Gdy wyjął rękę, zauważyłam przez łzy, że była cała we krwi. Moja pościel też już robiła się cała czerwona.
Długo nie musiałam czekać na ponowne uderzenie ze strony mojego ojca. Ułożył się nade mną i nie czekając na nic, ostro we mnie wszedł. Od razu przeszedł do mocnych i szybkich pchnięć, a to tak cholernie bolało. Już od teraz brzydziłam się swoim ciałem. Wolałabym umrzeć.
Przygryzał skórę mojej szyi, zostawiając na niej liczne rany i zaczerwienienia. Przez moment to wszystko tak bolało, że nie mogłam złapać oddechu.
Kiedy już skończył, wyszedł ze mnie i stanął przed łóżkiem.
- Justinowi powinnaś się podobać.
Wyszedł z pokoju, zabierając ze sobą swoje ciuchy. Leżałam bezwładnie na łóżku cały czas w jednej pozycji. Gdy lekko się ruszyłam, czułam ogromny ból w pochwie. Nie dałam mu za wygraną, musiałam wstać, ubrać się i stąd uciekać. MUSIAŁAM.
Zwlekłam się ostrożnie z łóżka, mimo przeszywającego bólu. Wszystko musiałam robić po cichu i do tego ostrożnie, żeby mój tata nic nie słyszał. Gdyby wrócił, nie wiem co bym zrobiła. Już wystarczy mi tego bólu, który będę odczuwała przez tydzień. Co ja powiem Justinowi? Tak po prostu mam mu powiedzieć, że zostałam zgwałcona?
Ubrałam się w cokolwiek. W jakąś przypadkową siatkę wrzuciłam ciuchy, bieliznę i parę butów. Nie mogłam tak po prostu zejść na dół, wziąć torbę i wrócić na górę. Starałam się ignorować ból, być silnym. Skupiłam się na tym, by spakować wszystko co potrzebne, żeby nie musieć tu wracać.
Jakimś sposobem udało mi się zbiec ze schodów, ubrać buty, chwycić torbę i wybiec z domu. Musiałam być naprawdę zdeterminowana. Wybiegając z domu natknęłam się na Matta. Powiedziałam mu szybko, że ma wziąć parę ciuchów i wymknąć się z domu. Chłopiec o nic nie pytał, ufał mi.
Czekałam na niego stojąc za krzakami, bałam się, że jak będę na widoku wyjdzie mój ojciec i będzie jeszcze bardziej wkurwiony. Czekałam już tak ponad dziesięć minut i zaczęłam się stresować. Nawet przez chwilę myślałam, czy by nie wrócić tam po niego, ale na moje szczęście akurat otworzyły się drzwi i chłopiec do mnie podszedł.
- Dokąd idziemy? I dlaczego płaczesz?
- Skarbie, nie pytaj o nic, tylko chodź – powiedziałam trochę za ostro, ale nic nie poradzę, że byłam bardzo, ale to bardzo zdenerwowana.
Szliśmy przez dobre pół godziny i nawet nie byliśmy w połowie drogi. To przez ten ból, jak to ujmę, moja cipka ucierpiała, nigdy nie miała w sobie tak dużych obiektów, jaką jest dłoń mężczyzny. Z każdym kolejnym krokiem było coraz gorzej, więc szłam wolno.
- Van, jestem zmęczony.
- Przepraszam, staram się jak mogę, by szybko być na miejscu... Jeszcze parę minutek.
Specjalnie dla niego, przyśpieszyłam. Sama zresztą też byłam zmęczona. Zmęczona płaczem, wędrówką i życiem. Nie wiem jak sobie z tym poradzę. Zawsze, gdy czytałam o tych gwałconych osobach... Strasznie im współczułam, miałam łzy w oczach, kiedy dowiadywałam się, że ktoś został zgwałcony. Nie wiedziałam wtedy, jak to jest i nie pomyślałabym, że kiedyś się dowiem. Gdyby ktoś mnie wczoraj zapytał, czy mój ojciec byłby zdolny wyrządzić mi taką krzywdę, zaprzeczyłabym bez zastanowienia, bo go znam. Właściwie to znałam, teraz go nie poznaję.
Drugą połowę drogi przebyliśmy już w krótszym czasie, bo około piętnaście minut. Matt nadal nie wiedział, dlaczego tak postępujemy i cały czas próbował mi wmówić, że musimy wracać, że źle robimy i czy tata w ogóle wie, gdzie jesteśmy.
Gdy zadawał te beznadziejne pytania, miałam ochotę wykrzyczeć mu w twarz, że nienawidzę naszego taty i że nie wrócimy tam zbyt prędko, jeśli w ogóle wrócimy. Siedziałam cicho i go ignorowałam. Było to trudne, bo gdy tylko słyszałam jakiekolwiek pytanie, na temat ojca, wybuchałam płaczem. Czasem udało mi się powstrzymać łzy, ale była to rzadkość.
- Jesteśmy na miejscu – powiedziałam w końcu.
Dosłownie W KOŃCU, bo już myślałam, że z moim tempem nigdy tu nie dojdziemy. Podeszłam z nim bliżej drzwi. Gdy tak staliśmy przed drzwiami i czekaliśmy aż Pattie nam otworzy, czułam jak Matt tuli się do mojej ręki. Bał się, co mnie zabolało, bo nie miał się tu czego bać.
- Hej, co jest? - spytałam, głaskając go po plecach.
Nie odpowiedział, tylko wpatrywał się z przerażeniem na drzwi. Odpuściłam. Był mały, na pewno się przyzwyczai do nowego otoczenia, a co najważniejsze, na pewno polubi Pattie.
Kobieta otworzyła drzwi i gdy zobaczyła mnie całą spuchniętą i przerażonego Matta, na jej twarzy było widoczne przerażenie, a jednocześnie zdziwienie.
- Możemy wejść? - spytałam niepewnie.
- Tak, tak. Zapraszam.
Przez chwilę myślałam, że Matt będzie bał się wejść i będzie stał w miejscu, ale mocno się do mnie przytulił i wszedł za mną do środka, bez zbędnych protestów.
- A kim jest ten mały gentleman? - spytała, starając się być uprzejmą.
- Ten mały gentleman póki co się wstydzi, ma na imię Matt. Przez parę minut, Pattie próbowała porozmawiać z nim, przekonać go do siebie, ale póki co było to niewykonalne.
- On się jeszcze przyzwyczai. Słuchaj, Pattie. Mam do Ciebie prośbę.
- Chcesz tu zostać? - wtrąciła mi się.
- T-tak. Moglibyśmy...?
- Oczywiście, mam wolne pokoje u góry.
- Dziękuję – powiedziałam, pociągając przy tym nosem.
Spojrzała na mnie jednoznacznie, jakby chciała powiedzieć „Później sobie porozmawiamy”. Szczerze mówiąc, mogłabym tu zostać na zawsze, ale nie wiem czy Pattie życzyłaby sobie mnie i ośmioletniego chłopca w swoim domu.
Kobieta zabrała Matta, próbując go jakoś zagadać. Ja wzięłam jego i swoją torbę i zaniosłam do pierwszego lepszego pokoju dwuosobowego. Jak na razie będę spała z nim, bo chłopiec naprawdę nie wiedział o co chodzi i kim jest Pattie. Pamiętam, jak byłam mała, też bałam się każdego człowieka. Czasem przychodziliśmy do znajomych naszych rodziców, albo do dalszej rodziny, przyklejałam się do mojej mamy i nie chciałam odstąpić jej na krok. Chodziłam za nią, a jak ktoś coś do mnie mówił, chowałam się za mamą. Całkowicie go rozumiałam.
- Matt! Chodź na górę, proszę! Po chwili chłopiec pojawił się w pokoju, w którym aktualnie przebywałam.
- Coś się stało? - spytał nieśmiało.
- Chciałam porozmawiać – powiedziałam, poklepując miejsce obok siebie, dając mu znak, aby usiadł. - Więc, mogę ci przysięgać na kolanach, że nie musisz wstydzić się Pattie, ani bać. Ona jest naprawdę bardzo miła i uprzejma. Jak na razie zostaniemy tutaj, więc musisz się zadomowić.
Matt kiwał głową na znak, że mnie słucha, po czym zapytał.
- A dlaczego nie będziemy już z tatą?
- Bo wiesz, tata... tata nie jest dla nas dobry, wiesz? - rozpłakałam się ponownie.
- Skrzywdził cię?
- Tak i dlatego nas stamtąd zabrałam, żeby nie skrzywdził też ciebie. A teraz proszę cię, zostań tu przez parę minut. Masz tu telewizor, pooglądaj coś sobie.
Wstałam i wyszłam z pokoju. Dobra, sprawa z Mattem załatwiona, teraz tylko porozmawiać z Pattie. Zastałam ją w salonie, siedzącą na kanapie, zapewne już na mnie czekała. Ostrożnie usiadłam obok niej, z tego wszystkiego nawet zapomniałam o bólu. Teraz kiedy sobie przypomniałam, wszystko od nowa zaczęło mnie boleć.
- Chcesz porozmawiać o tym, co się stało? - spytała z troską w głosie.
- Tak, ale zanim ci opowiem wszystko, musisz mi obiecać, że nic nie powiesz Justinowi, ani że się tu znajduję, ani nic. Sama mu wszystko powiem w odpowiednim czasie – przerwałam, spoglądając na nią. - Po prostu na razie się boję tego wszystkiego – dodałam i uroniłam parę łez. Byłam tak cholernie rozdarta.
- Obiecuję...
________________________
Sory, że tak rzadko dodaję. Tracę chęci, wprost proporcjonalnie do zmniejszającej się liczby obserwatorów. Miło, kurwa. :)
Powiem tylko, że jeden głupi komentarz naprawdę zajebiście motywuje. A taka motywacja naprawdę mi się przyda, bo w moim "życiu prywatnym" nie dzieje się za ciekawie i nie mam humoru na nic a i tak dla Was piszę, więc chyba zasługuję na jedno głupie zdanie pod wpisem...
Dziękuję tym, którzy komentują regularnie. Dziękuję, naprawdę. :')
@Nestlee_x3