Obudziły mnie promienie słoneczne,
które wpadały do mojego pokoju przez uchylone okno. Leniwie
przewróciłam się na plecy i przetarłam oczy. Mruknęłam sennie,
sama do siebie, sięgając po telefon. Mrużąc oczy, spojrzałam na
wyświetlacz. Było chwilę po dziesiątej. Przez sekundę miałam
„mini-zawał”, przeraziłam się, że nie poszłam do szkoły,
ale wszystko wróciło. Przełknęłam ślinę ze zdenerwowania.
Wątpiłam w to, że mój ojciec będzie chciał zwierzać mi się,
ze swoich problemów, ale musiałam chociaż spróbować dowiedzieć
się, o co chodzi.
Leniwie wstałam z łóżka i wyszłam z pokoju, z zamiarem sprawdzenia, czy Matt jest w szkole, czy w domu. Weszłam do jego pokoju, nie było go. Zszokowało mnie to, co tam ujrzałam. Nie sądziłam, że ośmioletnie dziecko, będzie w stanie utrzymać taki porządek w pokoju. Wszystko lśniło, można by tu „jeść z podłogi”, czy jak to się mówi...
Pomyślałam, że trochę nieładnie tak rozglądać się po cudzym pokoju, mimo że to pokój mojego brata, więc zamknęłam drzwi i poszłam do siebie, ubrać się. Na szybko wybrałam byle jaki zestaw, przynajmniej jak na razie będę siedziała w domu, więc nie ma po co się stroić.
Zaścieliłam na szybko łóżko i poczułam jak burczy mi w brzuchu, więc zeszłam na dół, aby zjeść śniadanie. Nie miałam pojęcia, na co mam ochotę, stwierdziłam, że zjem to, co znajdę w lodówce.
Wchodząc do kuchni, natknęłam się na mojego tatę, który był na kacu, co było widoczne gołym okiem. Stanęłam jak wryta i nie wiedziałam co powiedzieć. Spoglądałam na niego i na to co robił. Chodził po kuchni, lekko wkurwiony nie wiadomo na co. Robił sobie śniadanie, ale tak się denerwował, że wszystko leciało mu z rąk. Zmarszczyłam brwi i powoli podeszłam do lodówki. Bałam się, że gdy zrobię jakiś nagły, niechciany ruch, zdenerwuję go jeszcze bardziej. Westchnęłam głośno i zatrzasnęłam drzwi lodówki, nie było tam nic ciekawego. Niżej znajdowała się zamrażarka, w której znalazłam paczkę pierogów z truskawkami. Wolę te domowej roboty, ale kupne też nie są złe, zresztą byłam tak głodna, że nie mogłam za bardzo narzekać.
Wlałam do garnka wodę i postawiłam na kuchence. Zauważyłam, że mój tata gdzieś zniknął. Weszłam do salonu, leżał na kanapie i wpatrywał się w sufit. Przygryzłam wargę, ruszając ku niemu. Usiadłam na skraju kanapy i nie patrząc na niego, raczej przed siebie, postanowiłam nawiązać jakąkolwiek rozmowę. Znaczy, nie jakąkolwiek, tylko tą jedną konkretną.
- Tato, co się wczoraj stało? - spytałam niepewnie.
- Nic – odpowiedział oschle.
- Dlaczego sięgnąłeś po alkohol... ponownie?
- Nieważne – odpowiedział, wpatrując się dalej w sufit.
Poczułam się, jakby ktoś mi przyłożył w twarz. Odtrącał mnie, co mnie bardzo zabolało. Póki co zrezygnowałam, ale miałam zamiar jeszcze próbować dowiedzieć się czegokolwiek. Chcę mu pomóc, jestem jego córką. Zawsze gdy miałam problem, mogłam do niego iść, nadal mogę, więc chcę zrobić coś dla niego i też mu pomóc. Rodzina powinna się wspierać nawzajem.
Nie jestem jednak do końca pewna, czy cokolwiek zdziałam, bo ten człowiek na kanapie... to nie był mój tata. Teoretycznie był, ale to nie ten wyraz twarzy, nie ten ton głosu...
Wstałam, spojrzałam jeszcze na niego. Chciałam coś jeszcze powiedzieć, ale zrezygnowałam i udałam się z powrotem do kuchni. Woda się zagotowała, więc wrzuciłam do niej pierogi i czekałam niecierpliwie, aż się zrobią. Czułam jak burczy mi w brzuchu, jeszcze gdy zapach rozniósł się po kuchni, myślałam, że nie wytrzymam. Wlałam do kubka śmietanę i dodałam trochę cukru, pomieszałam trochę i odstawiłam na bok. Usiadłam na blacie i czekałam na swoje śniadanie. Dłużyło się w cholerę...
- Zejdź z blatu, od siedzenia są krzesła – syknął mój tata, wchodząc do kuchni.
Wolałam go słuchać, miał minę mordercy. Obserwowałam każdy jego ruch, każde krzywe spojrzenie. Zaczynałam się go powoli bać. Nie mam pojęcia co w niego wstąpiło, ale pomogę mu, na pewno. Bałam się, że niedługo stanie się agresywny, a nie mogę do tego dopuścić, jak coś stanie się Mattowi... ugh.
Przyłapał mnie na tym, jak go obserwuję, ale nie miałam zamiaru odpuścić, nadal go obserwowałam.
- Tato, to mi nie daje spokoju – podeszłam do niego bliżej. - Powiedz mi, co się stało?
Popatrzał na mnie przez chwilę, jakby chciał znaleźć jakąkolwiek emocję w moich oczach. Zrozumiał, że jestem tu dla niego. Westchnął, po czym powiedział:
- Nie odpuścisz, prawda?
Momentalnie moja nadzieja wzrosła. Podeszłam z talerzem do kuchenki i czekałam, aż mój tata zacznie cokolwiek mówić.
- Szef powiedział mi, że zastanawia się, czy by mnie nie zwolnić...
Zaskoczyło mnie to zdanie, odłożyłam talerz i oparłam się o blat znajdujący się obok.
- Powinieneś zrobić coś, żeby pokazać mu jaki jesteś pracowity. Zostać po godzinach. Cokolwiek, a nie wracać do domu i chwytać za pierwszą lepszą butelkę wódki.
Jego oczy się rozszerzyły. Powróciła wredna strona mojego taty.
- Nie pyskuj! - krzyknął, podchodząc do mnie. Uderzył mnie w twarz po czym wyszedł. Byłam tak zszokowana, że przez pierwsze parę minut nie czułam żadnego bólu fizycznego. „Nie pyskuj”? Tylko na tyle go stać?
Ocknęłam się w końcu, chwyciłam talerz z pierogami, nalałam trochę śmietany z cukrem i poszłam z tym do mojego pokoju. Zatrzasnęłam drzwi i dopiero dotarło do mnie, co tak naprawdę się wydarzyło. Pojedyncza łza spłynęła po moim policzku. ON mnie uderzył. Człowiek, który nigdy nie skrzywdziłby nawet muchy.
Odłożyłam talerz na szafkę koło mojego łóżka i chwyciłam telefon. Wybrałam numer Diany i czekałam aż odbierze. Mogłaby nie słyszeć, że dzwonię, bo była przerwa obiadowa.
- Halo? - usłyszałam nagle w słuchawce.
- Diana? Cześć.
- Coś się stało? Wszystko w porządku?
- Tak, wszystko jest dobrze. Nie przyszłam bo pomyślałam, że muszę zostać z tatą w domu.
- To rozumiem, ale masz jakiś inny głos, płakałaś?
- Nie, nie. Po prostu... dopiero się obudziłam – wymyśliłam na szybko. - Albo wiesz co... Porozmawiamy o tym później. Wpadnę do ciebie po szkole.
- Będę u Kim, więc kieruj się do niej.
Rozłączyłam się i rzuciłam na łóżko. Trzy godziny nic nie robienia. Prawdopodobnie będę zadręczać się myślami. Póki co muszę zjeść śniadanie.
Wzięłam mojego laptopa i włączyłam sobie trzeci sezon „Pretty Little Liars”. To dziwne, jeszcze jakiś miesiąc temu siedziałam na twitterze, facebooku i tego typu portalach praktycznie ciągle, teraz nie znajdywałam na to zbytnio czasu...
Włączyłam sobie jeden z odcinków, zajadając się przy tym pierogami. Tak naprawdę bałam się zejść na dół. Bałam się jego samego. Nie mam pojęcia jak wytrzymam dzisiaj w domu. Może nie będę musiała wracać. Coś jeszcze wymyślę. Byłam trochę przytłoczona tym, co się stało. Wybaczyłam mu, tylko dlatego, że nie ma dziś dobrego humoru. Wierzę, że nie zrobiłby tego, gdyby nie był na kacu.
Po dwóch godzinach siedzenia i właściwie nicnierobienia, bo oprócz oglądania serialu, nic nie robiłam, odłożyłam laptopa i zeszłam na dół. Ostrożnie przeszłam przez salon, gdzie znajdował się mój tata, prosto do kuchni. Odłożyłam talerz i zbierając się w sobie, weszłam do salonu.
- Odbierzesz ze szkoły Matta? - spytałam niepewnie, mając nadzieję, że mój tata nie wybuchnie.
- Tak, czemu pytasz? - syknął i posłał mi swoje mordercze spojrzenie.
- N-nie wiem.
Ze stresu zaczęłam bawić się rękawem mojej bluzy. Wystraszyłam się go już na dobre.
- Sugerujesz mi coś? - warknął.
- Nie, nigdy bym nie...
- Zamknij się i idź stąd – po tych słowach coś we mnie pękło i zaczęłam zwyczajnie płakać. Nie chciałam już nic mówić. Zostawiłam go samego w salonie i pobiegłam szykować się powoli do wyjścia. Przynajmniej taki miałam zamiar, jednak to jak się zachowywał było bardzo... niepokojące.
Weszłam do łazienki zatrzaskując drzwi. Wytarłam ostatnie łzy i wzięłam parę uspokajających wdechów. Oparłam się o umywalkę i spojrzałam w lustro. Chyba potrzebuję przerwy. Widoczne wory pod oczami, zaniedbane włosy, twarz. Obmyłam ją starannie płynem i delikatnie wytarłam w ręcznik. Nałożyłam trochę korektora i tuszu na rzęsy. Od razu inaczej. Rzadko się malowałam, a jak już to bardzo lekko, nie przejmowałam się aż tak pryszczami, czy innymi „syfami”, więc nie były mi kosmetyki zbytnio potrzebne.
Przebrałam się szybko w ładniejsze ciuchy i nic nie mówiąc mojemu tacie, wyszłam z domu. Miałam nadzieję nie spotkać Justina. Musiałabym wymyślać szybkie wymówki, a on potrafił wyczuć, że kłamię. Nie wiem jak to robił, przecież nie wiedział o moim nerwowym pocieraniu ramienia. Przerażał mnie czasami.
* * *
- Wejdź! - krzyknęła Kim, gdy zadzwoniłam dzwonkiem.
Nieśmiało otworzyłam drzwi, dziwnie było mi wchodzić tak po prostu do czyjegoś domu. Do moich nozdrzy dotarł przyjemny zapach naleśników. Dopiero co ze szkoły wróciły, a już zdążyły zrobić kilka naleśników.
- Jesteś głodna? - spytała, uśmiechając się do mnie promiennie.
- Mhm. Pięknie pachnie.
Usiadłam na taborecie w kuchni i obserwowałam ich pracę. Zabawnie to wyglądało. Obie całe upaćkane mąką.
- Co tak siedzisz. Pomogłabyś! - oburzyła się Diana.
- Hej, gdzie kucharek sześć, tam nie ma co jeść – zaśmiałam się. - Poza tym, ja jestem od degustowania.
Posłały mi mordercze spojrzenia i wróciły do smażenia naleśników. Zaczekałam aż wszystkie już usmażą i równo zaczęłyśmy jeść. Wyszły im przepyszne naleśniki. Zresztą wszystko, co gotowała Kim było pyszne, uwielbiałam jej kuchnię. Kiedyś co sobotę przychodziłam do niej na obiady, potem jakoś się stało, że przestałam przychodzić. Sama nie wiem czemu, ale żałuję, bo czas który razem spędzałyśmy, uwierzcie mi, nie był marnowany. Tyle się działo, pełno wspomnień mam z tego okresu w mojej głowie. Kiedyś urządziłyśmy imprezę. Miało na niej być jakieś pięć osób... Wyszło trochę inaczej, długa historia.
- Dobra, idźcie na górę, a ja tu trochę posprzątam, zanim rodzice wrócą – powiedziała Kim, wyrywając mnie z zamyślenia.
Diana od razu pociągnęła mnie za rękę w stronę pokoju Kim. Posadziła mnie na fotelu i sama usiadła na łóżku. Siedziałyśmy w ciszy, dopóki nie dołączyła do nas Kim.
- Teraz mów, co się stało – rzekła Diana. Popatrzałam na nie dziwnie. Przez chwilę zapomniałam, po co tu przyszłam.
- A, tak – westchnęłam, osuwając się po fotelu. - Mój tata od wczoraj jest... inny. Sprawił, że się go teraz boję.
- Twój tata przecież nie zrobiłby ci krzywdy – oburzyła się Kim.
- Jesteś pewna? Dziś za „pyskowanie” uderzył mnie w twarz.
- Masz zamiar z tym coś zrobić? - spytała Kim, po paru sekundach mrocznej ciszy.
- Na razie nie wiem... Dlatego chciałam zapytać was, co mogłabym zrobić – spytałam z nadzieją w głosie.
- W tej chwili nie możemy ci powiedzieć. Musiałybyśmy się zastanowić. Prześpijmy się z tym i jutro porozmawiamy.
- Okej – westchnęłam zrezygnowana. - To ja już może wrócę do domu...
Tak naprawdę poczułam się odrzucona. Jakby chciały się mnie pozbyć, więc pomyślałam, że lepiej będzie jak pójdę do domu.
Znowu włóczyłam się po mieście. Do domu miałam około dziesięć minut. Matt powinien być już po szkole, chyba powinnam z nim porozmawiać. Jest mały i nie powinien nic wiedzieć na ten temat, ale muszę go ostrzec, albo chociaż spytać, jak tata zachowuje się w jego obecności.
Szłam dosyć szybkim krokiem, nieco zdenerwowana. Po tych dziesięciu minutach, może nawet pięciu, znalazłam się w domu. Rozejrzałam się po domu i nigdzie nie znalazłam mojego taty, to chyba dobrze.
- Hej, Matt – przywitałam się wchodząc do jego pokoju.
- Vaaan! - krzyknął jak zawsze uradowany na mój widok.
- Słuchaj, mam do ciebie sprawę, wiesz?
- Sprawę? - powtórzył, wyraźnie zaciekawiony.
- Tak, chciałam z tobą porozmawiać trochę o zachowaniu naszego taty.
- Coś z nim nie tak? - zaniepokoił się.
- Można tak powiedzieć. Czy według ciebie tata się zmienił? Jego zachowanie w stosunku do ciebie, czy cokolwiek. Zauważyłeś coś?
- Jak jechaliśmy do domu, bałem się odezwać, była jakiś zdenerwowany – jak na ośmiolatka, powiedział to bardzo poważnie.
To znaczyło, że nie tylko w stosunku do mnie był taki.
- A czy tata coś mówił?
- Raczej nie.
- Dobra, rób lekcję, pobaw się, nie wiem. Ja już lecę.
Wyszłam z pokoju. Chciałam zadzwonić do Justina, spotkać się z nim. Nie odzywał się cały dzień. Schodząc na dół natknęłam się na mojego tatę, który po raz kolejny miał w oczach coś z mordercy.
- Gdzie byłaś? - warknął. Jakoś nigdy go to specjalnie nie obchodziło.
- U przyjaciółek.
- Wątpię.
- C-co? - zamieszałam się.
- Na pewno byłaś u Justina – syknął. Jego słowa bardzo bolały, to był mój tata, powinien mieć o mnie dobre zdanie. - Byłaś u niego i się z nim pieprzyłaś. Nawet nie zaprzeczaj.
- Co ja ci zrobiłam, że tak się do mnie zwracasz. Przecież wiesz, że nie byłabym taka głupia.
- Jesteś nic niewartą suką – powiedział i poszedł do salonu.
Nie wierzyłam w to, co właśnie usłyszałam. Usiadłam na schodach i zalałam się łzami. Jak on mógł mnie tak poniżać. Jak można własne dziecko wyzywać od suk. Nic z tego nie rozumiem.
- Van, nie płacz – usłyszałam za plecami.
- Matt? Ty... ty wszystko słyszałeś? - wystraszyłam się.
- Nie wiem, co to wszystko znaczy, to co powiedział tata, ale na pewno się myli – powiedział. Podszedł do mnie i mocno mnie przytulił.
- Dziękuję, skarbie – przytuliłam go mocniej, po czym wstałam. - Ale więcej nie podsłuchuj, dobrze? I nie powtarzaj nigdy tego, co tu usłyszałeś.
- Przepraszam.
Nienawidzę, gdy Matt jest smutny. Moje serce wtedy pęka. Pogłaskałam go po głowie i pobiegłam do pokoju. Chwyciłam niewielką torbę i spakowałam w nią trochę ciuchów i szczoteczkę do zębów. Nie mam zamiaru tu spać. Pójdę do Pattie. Mam tylko nadzieję, że nie trafię tam na Justina.
Zbiegłam na dół i szybko ubrałam buty.
- Dokąd ty się wybierasz? - wrzasnął tata, ale zanim zdążył do mnie podbiec i zatrzymać, wybiegłam z domu. Już po mnie...
* * *
Znalazłam się przed domem Pattie. Stałam i zastanawiałam się, czy to dobry pomysł zostawiać tak Matta, ale ja po prostu za bardzo boję się tam być. Może moja „uciekczka” da mojemu tacie do myślenia, wątpię, żeby chciał mnie stracić. Raz kozie śmierć. Podeszłam do frontowych drzwi i zapukałam. Po niedługim czasie drzwi otworzyły się i ujrzałam w nich Pattie. Uśmiechnęłam się na mój widok i ruchem ręki zachęciła do wejścia.
- Wchodź, wchodź – posłuchałam jej i przekroczyłam próg domu. - Justin jest w salonie.
Zamarłam.
- Co?
____________________
Mam na was focha.
+zapraszam na prolog!
http://addiction-fanfiction.blogspot.com/
@Nestlee_x3
Leniwie wstałam z łóżka i wyszłam z pokoju, z zamiarem sprawdzenia, czy Matt jest w szkole, czy w domu. Weszłam do jego pokoju, nie było go. Zszokowało mnie to, co tam ujrzałam. Nie sądziłam, że ośmioletnie dziecko, będzie w stanie utrzymać taki porządek w pokoju. Wszystko lśniło, można by tu „jeść z podłogi”, czy jak to się mówi...
Pomyślałam, że trochę nieładnie tak rozglądać się po cudzym pokoju, mimo że to pokój mojego brata, więc zamknęłam drzwi i poszłam do siebie, ubrać się. Na szybko wybrałam byle jaki zestaw, przynajmniej jak na razie będę siedziała w domu, więc nie ma po co się stroić.
Zaścieliłam na szybko łóżko i poczułam jak burczy mi w brzuchu, więc zeszłam na dół, aby zjeść śniadanie. Nie miałam pojęcia, na co mam ochotę, stwierdziłam, że zjem to, co znajdę w lodówce.
Wchodząc do kuchni, natknęłam się na mojego tatę, który był na kacu, co było widoczne gołym okiem. Stanęłam jak wryta i nie wiedziałam co powiedzieć. Spoglądałam na niego i na to co robił. Chodził po kuchni, lekko wkurwiony nie wiadomo na co. Robił sobie śniadanie, ale tak się denerwował, że wszystko leciało mu z rąk. Zmarszczyłam brwi i powoli podeszłam do lodówki. Bałam się, że gdy zrobię jakiś nagły, niechciany ruch, zdenerwuję go jeszcze bardziej. Westchnęłam głośno i zatrzasnęłam drzwi lodówki, nie było tam nic ciekawego. Niżej znajdowała się zamrażarka, w której znalazłam paczkę pierogów z truskawkami. Wolę te domowej roboty, ale kupne też nie są złe, zresztą byłam tak głodna, że nie mogłam za bardzo narzekać.
Wlałam do garnka wodę i postawiłam na kuchence. Zauważyłam, że mój tata gdzieś zniknął. Weszłam do salonu, leżał na kanapie i wpatrywał się w sufit. Przygryzłam wargę, ruszając ku niemu. Usiadłam na skraju kanapy i nie patrząc na niego, raczej przed siebie, postanowiłam nawiązać jakąkolwiek rozmowę. Znaczy, nie jakąkolwiek, tylko tą jedną konkretną.
- Tato, co się wczoraj stało? - spytałam niepewnie.
- Nic – odpowiedział oschle.
- Dlaczego sięgnąłeś po alkohol... ponownie?
- Nieważne – odpowiedział, wpatrując się dalej w sufit.
Poczułam się, jakby ktoś mi przyłożył w twarz. Odtrącał mnie, co mnie bardzo zabolało. Póki co zrezygnowałam, ale miałam zamiar jeszcze próbować dowiedzieć się czegokolwiek. Chcę mu pomóc, jestem jego córką. Zawsze gdy miałam problem, mogłam do niego iść, nadal mogę, więc chcę zrobić coś dla niego i też mu pomóc. Rodzina powinna się wspierać nawzajem.
Nie jestem jednak do końca pewna, czy cokolwiek zdziałam, bo ten człowiek na kanapie... to nie był mój tata. Teoretycznie był, ale to nie ten wyraz twarzy, nie ten ton głosu...
Wstałam, spojrzałam jeszcze na niego. Chciałam coś jeszcze powiedzieć, ale zrezygnowałam i udałam się z powrotem do kuchni. Woda się zagotowała, więc wrzuciłam do niej pierogi i czekałam niecierpliwie, aż się zrobią. Czułam jak burczy mi w brzuchu, jeszcze gdy zapach rozniósł się po kuchni, myślałam, że nie wytrzymam. Wlałam do kubka śmietanę i dodałam trochę cukru, pomieszałam trochę i odstawiłam na bok. Usiadłam na blacie i czekałam na swoje śniadanie. Dłużyło się w cholerę...
- Zejdź z blatu, od siedzenia są krzesła – syknął mój tata, wchodząc do kuchni.
Wolałam go słuchać, miał minę mordercy. Obserwowałam każdy jego ruch, każde krzywe spojrzenie. Zaczynałam się go powoli bać. Nie mam pojęcia co w niego wstąpiło, ale pomogę mu, na pewno. Bałam się, że niedługo stanie się agresywny, a nie mogę do tego dopuścić, jak coś stanie się Mattowi... ugh.
Przyłapał mnie na tym, jak go obserwuję, ale nie miałam zamiaru odpuścić, nadal go obserwowałam.
- Tato, to mi nie daje spokoju – podeszłam do niego bliżej. - Powiedz mi, co się stało?
Popatrzał na mnie przez chwilę, jakby chciał znaleźć jakąkolwiek emocję w moich oczach. Zrozumiał, że jestem tu dla niego. Westchnął, po czym powiedział:
- Nie odpuścisz, prawda?
Momentalnie moja nadzieja wzrosła. Podeszłam z talerzem do kuchenki i czekałam, aż mój tata zacznie cokolwiek mówić.
- Szef powiedział mi, że zastanawia się, czy by mnie nie zwolnić...
Zaskoczyło mnie to zdanie, odłożyłam talerz i oparłam się o blat znajdujący się obok.
- Powinieneś zrobić coś, żeby pokazać mu jaki jesteś pracowity. Zostać po godzinach. Cokolwiek, a nie wracać do domu i chwytać za pierwszą lepszą butelkę wódki.
Jego oczy się rozszerzyły. Powróciła wredna strona mojego taty.
- Nie pyskuj! - krzyknął, podchodząc do mnie. Uderzył mnie w twarz po czym wyszedł. Byłam tak zszokowana, że przez pierwsze parę minut nie czułam żadnego bólu fizycznego. „Nie pyskuj”? Tylko na tyle go stać?
Ocknęłam się w końcu, chwyciłam talerz z pierogami, nalałam trochę śmietany z cukrem i poszłam z tym do mojego pokoju. Zatrzasnęłam drzwi i dopiero dotarło do mnie, co tak naprawdę się wydarzyło. Pojedyncza łza spłynęła po moim policzku. ON mnie uderzył. Człowiek, który nigdy nie skrzywdziłby nawet muchy.
Odłożyłam talerz na szafkę koło mojego łóżka i chwyciłam telefon. Wybrałam numer Diany i czekałam aż odbierze. Mogłaby nie słyszeć, że dzwonię, bo była przerwa obiadowa.
- Halo? - usłyszałam nagle w słuchawce.
- Diana? Cześć.
- Coś się stało? Wszystko w porządku?
- Tak, wszystko jest dobrze. Nie przyszłam bo pomyślałam, że muszę zostać z tatą w domu.
- To rozumiem, ale masz jakiś inny głos, płakałaś?
- Nie, nie. Po prostu... dopiero się obudziłam – wymyśliłam na szybko. - Albo wiesz co... Porozmawiamy o tym później. Wpadnę do ciebie po szkole.
- Będę u Kim, więc kieruj się do niej.
Rozłączyłam się i rzuciłam na łóżko. Trzy godziny nic nie robienia. Prawdopodobnie będę zadręczać się myślami. Póki co muszę zjeść śniadanie.
Wzięłam mojego laptopa i włączyłam sobie trzeci sezon „Pretty Little Liars”. To dziwne, jeszcze jakiś miesiąc temu siedziałam na twitterze, facebooku i tego typu portalach praktycznie ciągle, teraz nie znajdywałam na to zbytnio czasu...
Włączyłam sobie jeden z odcinków, zajadając się przy tym pierogami. Tak naprawdę bałam się zejść na dół. Bałam się jego samego. Nie mam pojęcia jak wytrzymam dzisiaj w domu. Może nie będę musiała wracać. Coś jeszcze wymyślę. Byłam trochę przytłoczona tym, co się stało. Wybaczyłam mu, tylko dlatego, że nie ma dziś dobrego humoru. Wierzę, że nie zrobiłby tego, gdyby nie był na kacu.
Po dwóch godzinach siedzenia i właściwie nicnierobienia, bo oprócz oglądania serialu, nic nie robiłam, odłożyłam laptopa i zeszłam na dół. Ostrożnie przeszłam przez salon, gdzie znajdował się mój tata, prosto do kuchni. Odłożyłam talerz i zbierając się w sobie, weszłam do salonu.
- Odbierzesz ze szkoły Matta? - spytałam niepewnie, mając nadzieję, że mój tata nie wybuchnie.
- Tak, czemu pytasz? - syknął i posłał mi swoje mordercze spojrzenie.
- N-nie wiem.
Ze stresu zaczęłam bawić się rękawem mojej bluzy. Wystraszyłam się go już na dobre.
- Sugerujesz mi coś? - warknął.
- Nie, nigdy bym nie...
- Zamknij się i idź stąd – po tych słowach coś we mnie pękło i zaczęłam zwyczajnie płakać. Nie chciałam już nic mówić. Zostawiłam go samego w salonie i pobiegłam szykować się powoli do wyjścia. Przynajmniej taki miałam zamiar, jednak to jak się zachowywał było bardzo... niepokojące.
Weszłam do łazienki zatrzaskując drzwi. Wytarłam ostatnie łzy i wzięłam parę uspokajających wdechów. Oparłam się o umywalkę i spojrzałam w lustro. Chyba potrzebuję przerwy. Widoczne wory pod oczami, zaniedbane włosy, twarz. Obmyłam ją starannie płynem i delikatnie wytarłam w ręcznik. Nałożyłam trochę korektora i tuszu na rzęsy. Od razu inaczej. Rzadko się malowałam, a jak już to bardzo lekko, nie przejmowałam się aż tak pryszczami, czy innymi „syfami”, więc nie były mi kosmetyki zbytnio potrzebne.
Przebrałam się szybko w ładniejsze ciuchy i nic nie mówiąc mojemu tacie, wyszłam z domu. Miałam nadzieję nie spotkać Justina. Musiałabym wymyślać szybkie wymówki, a on potrafił wyczuć, że kłamię. Nie wiem jak to robił, przecież nie wiedział o moim nerwowym pocieraniu ramienia. Przerażał mnie czasami.
* * *
- Wejdź! - krzyknęła Kim, gdy zadzwoniłam dzwonkiem.
Nieśmiało otworzyłam drzwi, dziwnie było mi wchodzić tak po prostu do czyjegoś domu. Do moich nozdrzy dotarł przyjemny zapach naleśników. Dopiero co ze szkoły wróciły, a już zdążyły zrobić kilka naleśników.
- Jesteś głodna? - spytała, uśmiechając się do mnie promiennie.
- Mhm. Pięknie pachnie.
Usiadłam na taborecie w kuchni i obserwowałam ich pracę. Zabawnie to wyglądało. Obie całe upaćkane mąką.
- Co tak siedzisz. Pomogłabyś! - oburzyła się Diana.
- Hej, gdzie kucharek sześć, tam nie ma co jeść – zaśmiałam się. - Poza tym, ja jestem od degustowania.
Posłały mi mordercze spojrzenia i wróciły do smażenia naleśników. Zaczekałam aż wszystkie już usmażą i równo zaczęłyśmy jeść. Wyszły im przepyszne naleśniki. Zresztą wszystko, co gotowała Kim było pyszne, uwielbiałam jej kuchnię. Kiedyś co sobotę przychodziłam do niej na obiady, potem jakoś się stało, że przestałam przychodzić. Sama nie wiem czemu, ale żałuję, bo czas który razem spędzałyśmy, uwierzcie mi, nie był marnowany. Tyle się działo, pełno wspomnień mam z tego okresu w mojej głowie. Kiedyś urządziłyśmy imprezę. Miało na niej być jakieś pięć osób... Wyszło trochę inaczej, długa historia.
- Dobra, idźcie na górę, a ja tu trochę posprzątam, zanim rodzice wrócą – powiedziała Kim, wyrywając mnie z zamyślenia.
Diana od razu pociągnęła mnie za rękę w stronę pokoju Kim. Posadziła mnie na fotelu i sama usiadła na łóżku. Siedziałyśmy w ciszy, dopóki nie dołączyła do nas Kim.
- Teraz mów, co się stało – rzekła Diana. Popatrzałam na nie dziwnie. Przez chwilę zapomniałam, po co tu przyszłam.
- A, tak – westchnęłam, osuwając się po fotelu. - Mój tata od wczoraj jest... inny. Sprawił, że się go teraz boję.
- Twój tata przecież nie zrobiłby ci krzywdy – oburzyła się Kim.
- Jesteś pewna? Dziś za „pyskowanie” uderzył mnie w twarz.
- Masz zamiar z tym coś zrobić? - spytała Kim, po paru sekundach mrocznej ciszy.
- Na razie nie wiem... Dlatego chciałam zapytać was, co mogłabym zrobić – spytałam z nadzieją w głosie.
- W tej chwili nie możemy ci powiedzieć. Musiałybyśmy się zastanowić. Prześpijmy się z tym i jutro porozmawiamy.
- Okej – westchnęłam zrezygnowana. - To ja już może wrócę do domu...
Tak naprawdę poczułam się odrzucona. Jakby chciały się mnie pozbyć, więc pomyślałam, że lepiej będzie jak pójdę do domu.
Znowu włóczyłam się po mieście. Do domu miałam około dziesięć minut. Matt powinien być już po szkole, chyba powinnam z nim porozmawiać. Jest mały i nie powinien nic wiedzieć na ten temat, ale muszę go ostrzec, albo chociaż spytać, jak tata zachowuje się w jego obecności.
Szłam dosyć szybkim krokiem, nieco zdenerwowana. Po tych dziesięciu minutach, może nawet pięciu, znalazłam się w domu. Rozejrzałam się po domu i nigdzie nie znalazłam mojego taty, to chyba dobrze.
- Hej, Matt – przywitałam się wchodząc do jego pokoju.
- Vaaan! - krzyknął jak zawsze uradowany na mój widok.
- Słuchaj, mam do ciebie sprawę, wiesz?
- Sprawę? - powtórzył, wyraźnie zaciekawiony.
- Tak, chciałam z tobą porozmawiać trochę o zachowaniu naszego taty.
- Coś z nim nie tak? - zaniepokoił się.
- Można tak powiedzieć. Czy według ciebie tata się zmienił? Jego zachowanie w stosunku do ciebie, czy cokolwiek. Zauważyłeś coś?
- Jak jechaliśmy do domu, bałem się odezwać, była jakiś zdenerwowany – jak na ośmiolatka, powiedział to bardzo poważnie.
To znaczyło, że nie tylko w stosunku do mnie był taki.
- A czy tata coś mówił?
- Raczej nie.
- Dobra, rób lekcję, pobaw się, nie wiem. Ja już lecę.
Wyszłam z pokoju. Chciałam zadzwonić do Justina, spotkać się z nim. Nie odzywał się cały dzień. Schodząc na dół natknęłam się na mojego tatę, który po raz kolejny miał w oczach coś z mordercy.
- Gdzie byłaś? - warknął. Jakoś nigdy go to specjalnie nie obchodziło.
- U przyjaciółek.
- Wątpię.
- C-co? - zamieszałam się.
- Na pewno byłaś u Justina – syknął. Jego słowa bardzo bolały, to był mój tata, powinien mieć o mnie dobre zdanie. - Byłaś u niego i się z nim pieprzyłaś. Nawet nie zaprzeczaj.
- Co ja ci zrobiłam, że tak się do mnie zwracasz. Przecież wiesz, że nie byłabym taka głupia.
- Jesteś nic niewartą suką – powiedział i poszedł do salonu.
Nie wierzyłam w to, co właśnie usłyszałam. Usiadłam na schodach i zalałam się łzami. Jak on mógł mnie tak poniżać. Jak można własne dziecko wyzywać od suk. Nic z tego nie rozumiem.
- Van, nie płacz – usłyszałam za plecami.
- Matt? Ty... ty wszystko słyszałeś? - wystraszyłam się.
- Nie wiem, co to wszystko znaczy, to co powiedział tata, ale na pewno się myli – powiedział. Podszedł do mnie i mocno mnie przytulił.
- Dziękuję, skarbie – przytuliłam go mocniej, po czym wstałam. - Ale więcej nie podsłuchuj, dobrze? I nie powtarzaj nigdy tego, co tu usłyszałeś.
- Przepraszam.
Nienawidzę, gdy Matt jest smutny. Moje serce wtedy pęka. Pogłaskałam go po głowie i pobiegłam do pokoju. Chwyciłam niewielką torbę i spakowałam w nią trochę ciuchów i szczoteczkę do zębów. Nie mam zamiaru tu spać. Pójdę do Pattie. Mam tylko nadzieję, że nie trafię tam na Justina.
Zbiegłam na dół i szybko ubrałam buty.
- Dokąd ty się wybierasz? - wrzasnął tata, ale zanim zdążył do mnie podbiec i zatrzymać, wybiegłam z domu. Już po mnie...
* * *
Znalazłam się przed domem Pattie. Stałam i zastanawiałam się, czy to dobry pomysł zostawiać tak Matta, ale ja po prostu za bardzo boję się tam być. Może moja „uciekczka” da mojemu tacie do myślenia, wątpię, żeby chciał mnie stracić. Raz kozie śmierć. Podeszłam do frontowych drzwi i zapukałam. Po niedługim czasie drzwi otworzyły się i ujrzałam w nich Pattie. Uśmiechnęłam się na mój widok i ruchem ręki zachęciła do wejścia.
- Wchodź, wchodź – posłuchałam jej i przekroczyłam próg domu. - Justin jest w salonie.
Zamarłam.
- Co?
____________________
Mam na was focha.
+zapraszam na prolog!
http://addiction-fanfiction.blogspot.com/
@Nestlee_x3
Jeny jaka biedna dziewczyna... jak ją ojciec potraktował ;O Masakra. No mam nadzieje, ze sprawa z ojcem się jakos ulozy... Pozdrawiam i zapraszam do siebie- http://everyone-be-in-love.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńBoże, co odwaliło temu ojcu :/ ? Dobrze że poszła do Pattie . Oby jej ojciec się opamiętał :) Ja się ciesze że Justin tam jest ! Co więcej liczę na jakąś "akcje" pocieszającą z jego strony :D Jeżeli wiesz o co mi chodzi xD . Czekam na kolejny :*
OdpowiedzUsuńCukiereczku <3 dlaczego masz focha ?
OdpowiedzUsuńCzekam na następny rozdział. Mam nadzieję że szysbko go dodasz :D
Słoneczko :*
Ahh ci ojcowie i ich agresywność, widać, co alkohol robi z człowieka. -,-
OdpowiedzUsuńAle zaciekawiłaś i ciągle chcę więcej ! :D :*
cudo, dawaj następny. . znaczy daj. :D
OdpowiedzUsuńKiedy dodasz następny?.
OdpowiedzUsuńMASZ TAENT DZIEWCZYNO,KOCHAM TO.
Czytałam to i potem zgubiłam link, całymi dniami sie zadreczałam jak sie nazywał twoj blog aż w koncu znalazłam w bałaganie w histori na necie. haha.
OdpowiedzUsuńkocham to.
hahaha, awww <3 cieszę się, że się znalazłam :D
Usuńczeekam na 21. :D
OdpowiedzUsuńvAM POWIE WSZYSTKO JUSTINOWI.??
OdpowiedzUsuńOni bd razem.? Janessa . haha. wymyśiłam .
Szkoda mi jej. Niech ten ojciec się ogarnie. ;)
OdpowiedzUsuńAaaaaa !!! Smutna jestem bo Van zawsze miała wsparcie u taty , a w tym rozdziale taka niespodzianka , no nic, mam tylko nadzieje że tata ją przeprosi i więcej już ją nie uderzy , nie skrzywdzi , nie bedzie juz wiecej pił. Przynajmniej bedzie miała Justina ,który ją wesprze, nie bede sie rozpisywać , wiec na koniec napisze ze zycze ci weny i czekam na nn.
OdpowiedzUsuńoj, zdziwisz się, kochanie xd
UsuńMasz talent *.*
OdpowiedzUsuńCzekam na nn ;)
super <3
OdpowiedzUsuńbez komentarza <3 ;3
OdpowiedzUsuńaż takie beznadziejne? :(
Usuńnie, jest the best of world ;-*
Usuńmasz wielki talent ;-)
OdpowiedzUsuńAwwww kiedy nowy chce się dowiedzić co teraz zrobi :D
OdpowiedzUsuńNie wiem, wolno mi idzie pisanie :<
Usuńkocham to opowiadanie ;-)
OdpowiedzUsuńnajlepsze z polskich opowiadań jakie czytałam,a było ich dużo...masz talent xx możesz mnie powiadamiać o nowych rozdziałach ? @madziula02 xx
OdpowiedzUsuń