@_Belieber_Mania
+Mała reklama - zapraszam na tego bloga (anonimowa prośba)
http://forgotten-harrystyles.blogspot.com/
To jest takie asdfhgkkahf <3
A teraz zapraszam na rozdział. :)
W tym momencie do przedpokoju wszedł
Justin. Był szczęśliwy, że mnie widzi, ale gdy ujrzał torbę na
moim ramieniu, wyraz jego twarzy był... po prostu bezcenny. Staliśmy
i patrzeliśmy na siebie przez dobrą minutę. W końcu spuściłam
wzrok. Czułam się trochę winna, że nic mu nie powiedziałam i nie
chciałam mu powiedzieć. Przynajmniej dzisiaj. Justin cofnął się
do salonu i usiadł na fotelu.
- Stało się coś? - szepnęła Pattie, która była lekko zdezorientowana.
- Wiesz, nie specjalnie chciałam na niego trafić – westchnęłam. - Boję się spać u siebie i chciałam przenocować tutaj i liczyłam, że na niego nie trafię, bo nie chciałam się tłumaczyć, a w tym momencie nie mam wyjścia.
- Zostawić Was samych? - spytała po chwili rozmyślań.
Przytaknęłam głową, zrzucając torbę z ramienia. Pattie położyła dłoń na moim ramieniu, dodając mi tym otuchy. Posłała mi ciepły uśmiech i wyszła z domu. Chciałam ruszyć do salonu, ale jak się odwróciłam, Justin już za mną stał. Podszedł i pocałował mnie w czoło.
- Wszystko w porządku?
- Szczerze? - westchnęłam.
- Tak, oczekuję od ciebie szczerości – odpowiedział marszcząc brwi.
- Chodzi po prostu o to, że mój tata jest chamski i nie mam zamiaru przebywać z nim w jednym domu.
- Przesadzasz, na pewno taki nie jest, przecież jeszcze nie dawno był całkiem spoko – zaśmiał się.
- Nie musisz mi wierzyć – warknęłam.
Chwyciłam moją torbę, spojrzałam na niego po raz ostatni i wbiegłam na górę. Wkurwił mnie, on by mnie najlepiej nawet odprowadził do domu. Dogonił mnie, niestety albo stety, i odwrócił mnie przodem do siebie. Chwycił moje dłonie, splątując nasze palce i trącił swoim nosem o mój.
- Nie chcę, żebyś się złościła – mruknął i zrobił minę obrażonego pięciolatka. - Jak chcesz możesz spać u mnie.
Zastanawiałam się czy to dobry pomysł. Pomyśleć, że mam spędzić noc z samymi facetami, prawdopodobnie w jednym łóżku z Justinem... O nie.
- Wiesz, raczej nie sądzę, żeby spanie w domu z trzema nastolatkami będzie dla mnie bezpieczne – syknęłam z ironią.
Przycisnął mnie do najbliższej ściany, a gdy poczułam jego oddech na mojej szyi, przeszedł mnie przyjemny dreszcz.
- Chłopaków nie ma, będziemy sami – mruknął ponownie, coraz bardziej na mnie napierając. Trochę się wystraszyłam. Chyba to wyczuł, bo momentalnie się odsunął o te parę milimetrów.
Wziął ode mnie torbę i zawiesił na swoim ramieniu, po czym chwycił mnie delikatnie za rękę i posyłając serdeczny uśmiech skierował się w stronę wyjścia.
Usiadłam na miejscu pasażera i czekałam na Justina, który wrzucił moją torbę na tylne siedzenie i dopiero potem wsiadł do auta. Czułam się trochę winna, że zostawiłam Matta samego z ojcem, ale już nie raz szłam na noc do koleżanek, więc może nic takiego się nie stanie, boje się tylko co będzie jak wrócę jutro do domu... A może nie wrócę?
Justin próbował nawiązać rozmowę, ale w ogóle go nie słuchałam, zawsze gdy jechałam z nim gdziekolwiek, zanurzałam się w swoim świecie.
- Van, słuchasz mnie w ogóle? - powiedział w końcu zirytowany Justin.
- Co? Hmm, tak, tak – odrzekłam wymijająco.
- Na pewno – westchnął, kiwając głową.
- Przepraszam.
Nic nie odpowiedział i już do końca drogi się nie odzywał. Jak dla mnie to dobrze, nie specjalnie zbierało mi się w tej chwili na rozmowę.
- Jesteśmy na miejscu – rzekł krótko, wysiadając.
Z tonu jego głosu wywnioskowałam, że był na mnie zły. Wybacz, Justin, że nie jest mi dzisiaj do śmiechu. Od razu szedł w stronę domu, jakby mnie z nim nie było. Zamrugałam w niedowierzaniu oczami. Jak on się zachowywał. Zresztą, nie jestem lepsza.
Wysiadłam i szybko otworzyłam tylne drzwi, wyciągając stamtąd mój bagaż, aby móc dogonić Justina. Weszliśmy oboje do pustego domu, w którym jak zawsze było czysto, co do dziś mnie zadziwiało.
Chłopak wchodząc, rzucił klucze na szafkę i ignorując mnie całkowicie, poszedł do swojego pokoju i zatrzasnął drzwi. Poczułam, jakbym oberwała czymś ciężkim w twarz. Nie chciałam, żeby akurat teraz, kiedy go potrzebuję, miał powody do złości, zazdrości i tym podobne.
Póki co wolałam zostawić go samego. Udałam się do kuchni w poszukiwaniu czegoś do picia. Wyjęłam z lodówki sok pomarańczowy i nalałam sobie trochę do szklanki. Zauważyłam, że jest niepozmywane, czym prędzej wypiłam zawartość szklanki i zabrałam się za robotę. Tak po prostu, dla zabicia czasu.
Po zmyciu ostatniego talerza, postanowiłam iść do Justina. Nie wiem jak mógł reagować, gdy był zdenerwowany, dlatego liczyłam na to, że już się uspokoił. Zanim weszłam do jego pokoju, zastanowiłam się, czy to aby dobry pomysł. Po woli nacisnęłam na klamkę i otworzyłam drzwi na całą szerokość. Justin leżał na łóżku, wpatrując się w ścianę po mojej lewej stronie. Po ruchu jego polików mogłam stwierdzić, że zacisną mocniej szczękę, co oznaczało, że był wkurwiony moją obecnością. Nie fajnie.
- Mogę? - powiedziałam cicho.
Niemo przytaknął głową nie odrywając wzroku od ściany. Wolnymi krokami podchodziłam do łóżka, a gdy już byłam w połowie drogi podniósł się z pozycji leżącej do siedzącej. Oparł łokcie o swoje kolana, umieszczając twarz w dłoniach. Praktycznie od razu zdjęłam jego ręce z kolan i usiadłam na nich, złączając nasze czoła.
- Przepraszam, Justin.
- Nie, nie przepraszaj – przerwał mi szybko. - Nie masz za co.
- Mam, bo zachowuję się jak nadąsana siedmiolatka. Po prostu męczy mnie ta cała sytuacja i to wszystko... - posmutniałam.
- Będzie dobrze, myszko – szepnął, głaskając mnie po policzku. - Zjemy coś?
Zdziwiło mnie, z jaką łatwością jego humory się zmieniały. Jakby robił to na zawołanie. Wolałam tego nie komentować, tylko poszłam za nim do kuchni.
- Cholera, nie ma nic w lodówce – zirytował się, zatrzaskując drzwi lodówki.
Zastanawiał się przez chwilę, co ze sobą zrobić.
- Przecież możesz coś zamówić – spojrzał na mnie nagle i pokiwał głową. Wyjął telefon z kieszeni, jednocześnie wyciągając ulotkę z szuflady. W tym czasie udałam się po torbę do przedpokoju, by zanieść ją do pokoju Justina. Wyjrzałam zza drzwi i spojrzałam na Justina, wskazując w stronę jego pokoju. No co, może nie życzył sobie mnie w swoim łóżku. Z drugiej strony to dziwne, że sama z siebie chciałam z nim spać. Jeszcze parę dni temu w życiu bym się nie zgodziła. Wolałabym kanapę.
Rzuciłam torbę w kąt i weszłam do łazienki naprzeciwko jego pokoju. Było w nim ogromne lustro. Spojrzałam na siebie i swojego ciało. Podwinęłam koszulkę, oglądając przeklętego siniaka, który nie chciał zejść, był trochę jaśniejszy i już tak nie bolał, chyba, że mocno się nacisnęło. Usłyszałam, jak Justin wszedł do łazienki, ale nie przejęłam się tym specjalnie.
- Hmm. Jestem gruba – jęknęłam, bardziej do siebie niż do niego.
- Jesteś perfekcyjna – odpowiedział. Uszczypnął mnie w brzuch na co ja zaczęłam się śmiać. Łaskotki, dlaczego istniejecie.
- Jak mam się przy tobie czuć, kiedy ty masz idealną 'figurę' – narzekałam. Wsadziłam swoje zimne dłonie pod jego koszulkę. Opuszkami palców wodziłam po jego dobrze wyrzeźbionym ciele. Zauważyłam dreszcze na jego ciele. Uśmiechnęłam się do siebie, ale nie męczyłam go dłużej, wyjęłam dłonie spod jego ubrania.
Poszliśmy do salonu, aby dla zabicia czasu obejrzeć telewizję. Przez parę minut może i oglądaliśmy, to co akurat leciało, ale po chwili zaczęliśmy się szturchać i drażnić nawzajem. Czułam się z nim jak z dobrym kumplem, co w nim uwielbiałam. Potrafiliśmy sobie dogryzać, bić się, a nie tylko cały czas tulić i całować, mimo że takich chwil też było sporo. Małe sprzeczki w naszym „związku”, jeśli byliśmy w jakimkolwiek związku, tylko nas do siebie zbliżały.
Około dziewiętnastej usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Momentalnie zgłodniałam. Gdy poczułam roznoszący się po domu zapach pizzy, zaburczało mi w brzuchu. Dawno nie jadłam pizzy.
Justin wszedł do salonu z dwoma pudełkami pizzy. Rzuciłam się na niego i zabrałam jedną z nich.
- Ktoś tu jest naprawdę głodny – zaśmiał się głośno.
- Jeszcze mnie nie znasz...
* * *
Jego usta, muskające delikatnie moją szyję, z taką dokładnością, jakby nie chciały ominąć żadnego miejsca. Rosnąca atmosfera pomiędzy nami. Nasze ciała przylgnięte do siebie tak blisko, że żadne powietrze nie miało szans na przebicie się. Opuszkami palców błądził po moich plecach, powoli kierują się niżej i niżej. Zjechał dłońmi do wewnętrznej strony moich ud, chcąc dostać się do mojej kobiecości. Wszystko działo się tak wolno. Mój oddech stał się nierówny. Czułam jak robię się mokra...
I rzeczywiście, byłam mokra. Obudziłam się, zszokowana moim snem. Znalazłam się w dosyć... dziwnej pozycji. Krótko mówiąc, stykaliśmy się kroczami. To mi wcale nie pomogło w tej sytuacji. Odsunęłam się od niego, starając się go nie obudzić. Przewróciłam się na plecy i wpatrywałam się w sufit, starając się nie myśleć o tym, że czuję mrowienie pomiędzy udami. Pierwszy raz mnie coś takiego spotkało.
Nie mogłam zająć myśli, Chciałam jakoś zabić to uczucie, więc zaczęłam się wiercić. Spojrzałam w stronę Justina i zauważyłam, że miał otwarte oczy i z dziwną miną mnie obserwował.
- Co ty robisz? - zaśmiał się.
- Nic – odpowiedziałam na wydechu.
- Właśnie widzę – mruknął zaspanym głosem. - Śnił ci się koszmar?
Przyciągnął mnie do siebie, ale od razu się odsunęłam, by przypadkiem nie dotknąć jego kolegi.
- Nie.
- To czemu tak dyszysz nierów... masturbowałaś się? - spytał nagle. Czułam jak się rumienię, mimo że Justin nie miał racji. Dobrze, że było ciemno.
- Żartujesz sobie ze mnie? - oburzyłam się.
- Nie, pytam poważnie.
Westchnęłam, próbując wyrównać oddech.
- Miałam taki sen. Taki, no wiesz... - odchrząknęłam.
- Mhm, wiem – podniósł się i przybliżył do mnie. Jego bliskość również wcale mi nie pomagała, innym słowem, coraz bardziej drażniło mnie uczucie podniecenia. - Mogę pomóc...
Bałam się tego, co miał na myśli. Jęknęłam cicho, kiedy delikatnie przejechał palcami po mojej bieliźnie. Swoją dłoń położył pomiędzy moimi udami, nigdy czegoś takiego nie czułam. Nerwowo przygryzłam wargę. Wzięłam głęboki oddech, kiedy złożył pojedynczy pocałunek na mojej szyi. Teraz był jeszcze bardziej nierówny, a było to spowodowane jego dotykiem. Gdziekolwiek mnie nie dotknął, czułam dreszcze. Jego druga dłoń wędrowała wolno po moim ciele, jakby chciał mnie jeszcze bardziej podsycić. Cały czas mnie obserwował, czekał, aż karzę mu przestać, ale nie zamierzałam tego zrobić, dopóki miałam pewność, że tej nocy nie stracę dziewictwa. Mógł ze mną zrobić wszystko... tylko nie to.
Zaczął bardziej muskać moją szyję swoimi ustami. Zamknęłam oczy, by móc czuć jego dotyk bardziej intensywnie. Dłoń cofnął do linii moich majtek. Opuszkami palców przejechał się po ich gumce, po czym jego dłoń powędrowała powoli do środka. Moje ciało wygięło się w łuk, a z ust wydobyło się ciche westchnięcie, kiedy poczułam jego dłoń tak blisko mojej strefy. Oderwał się ode mnie i spojrzał mi prosto w oczy. Uśmiechnął się do mnie gdy poczuł mój srom*. Delikatnie muskał go palcami, na co zadrżałam z podniecenia. Poczułam się nieco dziwnie,
- No co? - spytałam na wydechu, kiedy nie przestawał się uśmiechać.
- Nic – cmoknął mnie w usta. - Lubię takie – powiedział, po czym ponownie zagłębił twarz w mojej szyi, całując ją i przygryzając. Dołożył do tego język, przez co głośno jęknęłam. Jego palce szybko odnalazły moją łechtaczkę. Drażnił ją, sprawiając mi tym ogrom przyjemności. Szalał nimi pomiędzy moimi udami. Moje jęki roznosiły się na cały dom, miałam nadzieję, że nikogo nie ma. Coraz szybciej i mocniej naciskał palcami na moje czułe miejsce. Było mi tak dobrze, że parę łez spłynęło z moich oczu. Justin, wiedząc, że byłam już blisko, wyjął dłoń z moich majtek i ułożył się nade mną. Ponownie na mnie spojrzał, myśląc, że karzę mu przestać, a ja bardziej byłam ciekawa, co on chce zrobić. Położył się na mnie i zaczął pocierać swoim ciałem o moje, całując mnie przy tym namiętnie w usta. Moje palce wplotłam w jego włosy, przez co chłopak cicho westchnął. Zaczęłam równo z nim poruszać biodrami, domagając się więcej potarć. To przeżycie było bardzo intensywne.
- Justin... - jęknęłam jedynie, po czym wiedziałam, że dosłownie za sekundę będzie już po wszystkim.
Gdy mój orgazm opadł, Jus położył się obok mnie i przytulił mocno do siebie. Przez jakiś czas siedziałam cicho, starając się wyrównać mój oddech.
- I jak? - spytał, posyłając mi ciepły uśmiech.
Pomyślałam chwilę, co mogłabym odpowiedzieć, bo słowo „cudownie”, albo „genialnie” to za mało.
- Kiedy to powtórzymy? - mruknęłam. Muszę przyznać, chłopak wiedział jak zadowolić kobietę.
- Kiedy tylko chcesz – odmruknął cicho do mojego ucha. - Teraz śpij, kochanie.
* * *
Obudziłam się, kompletnie niewyspana. Na dworzu było już jasno. Kiedy przypomniałam sobie, co działo się tej nocy, uśmiechnęłam się do siebie. Nie pomyślałabym, że to może być tak przyjemne, zawsze miałam inne zdanie na ten temat. Spojrzałam na Justina, który słodko chrapał. Pocałowałam go w nos i wstałam z łóżka. Wyjęłam z torby bieliznę i ręcznik i udałam się do łazienki znajdującą się w jego pokoju.
Odłożyłam rzeczy na klapę sedesu. Ściągnęłam koszulkę i odrzuciłam ją w kąt. Spojrzałam na siebie w lustrze, boże, jestem okropna. Usłyszałam jak Justin mruknął zaspany. Wyjrzałam zza drzwi łazienki i uśmiechnęłam się do niego. Jego oczy stały się takie radosne, kiedy mnie ujrzał. Wstał, przeciągnął się i wszedł do łazienki, ja natomiast wróciłam do oglądania swojego odbicia.
Chłopak podchodząc do mnie od tyłu, mocno mnie przytulił. Złożył krótki pocałunek na moim karku, od którego przeszły mnie ciarki. Powoli zaczął zsuwać swoje dłonie prosto do moich majtek. Kciukiem naciągnął gumkę, chcą „zajrzeć” do środka, ale się zawstydziłam i go odepchnęłam. Justin zaśmiał się, jakby liczył na taką reakcję z mojej strony.
- Co tak się przeglądasz? - spytał, suwając nosem po delikatnej skórze mojej szyi.
- Patrzę na siebie – westchnęłam. - Jestem okropna.
- Nieprawda! - oburzył się. - Jesteś perfekcyjna. Dla mnie.
Uszczypnął mnie lekko w udo, a potem w brzuch. - No popatrz, mam za co złapać.
- Pff - prychnęłam wypychając go z łazienki. - Daj mi wziąć prysznic.
Zatrzasnęłam drzwi i zakluczyłam się. Wiedziałam, że stoi za drzwiami, ale co mnie to obchodzi. Rozebrałam się, rzeczy rzucając w tą samą stronę, gdzie leżała koszulka. Puściłam letnią wodę i weszłam pod prysznic. Chwilę potem usłyszałam pukanie do drzwi.
- Co chcesz na śniadanie?
Chciał mi zrobić śniadanie, ojej.
- Nie wiem, trochę kawy, trochę kanapek. Och i trochę ciebie.
Mogłam sobie wyobrazić, jak spuszcza głowę i uśmiecha się pod nosem. No, ale nieważne. Stałam pod prysznicem i czułam jak chłodny strumień wody opada na moje ciało. Na początek przemyłam twarz płynem, który wzięłam ze sobą. Następnie starannie umyłam swoje ciało, starając się nie pomijać żadnego miejsca. Dopiero potem nałożyłam na włosy szampon i odżywkę.
Ostatnie dni były bardzo gorące, nawet dzisiejszy zapowiadał się na bardzo słoneczny, więc nie chciało mi się wychodzić spod chłodnego prysznica, ale przecież ile można napuszczać wodę. Wytarłam się słabo starannie i wycisnęłam wodę z włosów, na tyle, by z nich nie kapało.
Ubrałam się w czarną bokserkę i jeansowe spodenki, bo tylko to zdążyłam spakować do torby. Ułożyłam na szybko mokre włosy, by po wyschnięciu nie sterczały „każdy w inną stronę”.
Zeszłam na dół i ujrzałam siedzącego na kanapie Stevena. Z przerażeniem spojrzałam na Justina, który puścił mi oczko i przygryzł wargę. Wiedział o co mi chodzi i starał się powstrzymać śmiech.
- Nie martw się, wróciłem jakąś godzinę temu, więc jeśli coś się w nocy działo, nic nie słyszałem – powiedział zmieszany, kiedy zobaczył moją reakcję na jego widok.
Nic nie mówiąc, przeszłam przez salon i usiadłam na krześle, znajdującym się najbliżej Justina. Podał mi talerz, na którym znajdowały się dwie kanapki z jakąś pastą. W sumie pachniało ładnie, więc nie musiało tak źle smakować. Poczekałam jeszcze na moją kawę i zaczęłam spożywać swoje śniadanie. - Dobra, to ja idę wziąć szybko prysznic. Odwieźć cię potem, czy zostaniesz jeszcze?
- Odwieź – odpowiedziałam smutno, spoglądając na pusty talerz.
Pocałował mnie w czoło i przechodząc przez salon poszedł do łazienki. Po skończonym posiłku usiadłam na kanapie obok Stevena i razem z nim oglądałam jakiś beznadziejny serial.
- Ale tak serio, Van. Działo się coś? - zapytał, przerywając nudną ciszę.
- Tak jakby – odpowiedziałam, nie odrywając wzroku od telewizora.
- Uuuu... - uderzyłam go w ramię.
- Przestań, to nie było to o czym myślisz! - oburzyłam się. Chciał mi oddać, ale zanim zdążył to zrobić, z łazienki wyszedł Justin i gdy zobaczył na co się zapowiada, od razu zareagował.
- Tknij ją, a nie żyjesz. Był w samym ręczniku, przez co moje oczy się rozszerzyły i prawdopodobnie się zarumieniłam.
- Spokojnie, Bieber, nic nie robię – uniósł ręce w obronnym geście.
- No ja myślę – zagroził.
Puścił mi oczko i pobiegł na górę, żeby się ubrać.
- Szykuj się, Van! - krzyknął z góry.
Wstałam i poszłam ubrać buty. Nie musiałam na niego długo czekać, zauważyłam jak schodził po schodach z moją torbą zawieszoną na ramieniu.
- Gotowa? - spytał, obejmując mnie wolną ręką w pasie.
Wyszliśmy z domu. Znowu była fala upału. Justin zatrzasnął za nami drzwi i dopiero po chwili do mnie dotarło... Już nie żyję.
*srom – wpiszcie sobie w google, tylko się nie przestraszcie. Są większe i mniejsze, mi akurat chodziło o te większe. ;)
_______________________________
Jestem strasznie chora, ale proszę bardzo rozdział specjalnie dla was. ;)
- Stało się coś? - szepnęła Pattie, która była lekko zdezorientowana.
- Wiesz, nie specjalnie chciałam na niego trafić – westchnęłam. - Boję się spać u siebie i chciałam przenocować tutaj i liczyłam, że na niego nie trafię, bo nie chciałam się tłumaczyć, a w tym momencie nie mam wyjścia.
- Zostawić Was samych? - spytała po chwili rozmyślań.
Przytaknęłam głową, zrzucając torbę z ramienia. Pattie położyła dłoń na moim ramieniu, dodając mi tym otuchy. Posłała mi ciepły uśmiech i wyszła z domu. Chciałam ruszyć do salonu, ale jak się odwróciłam, Justin już za mną stał. Podszedł i pocałował mnie w czoło.
- Wszystko w porządku?
- Szczerze? - westchnęłam.
- Tak, oczekuję od ciebie szczerości – odpowiedział marszcząc brwi.
- Chodzi po prostu o to, że mój tata jest chamski i nie mam zamiaru przebywać z nim w jednym domu.
- Przesadzasz, na pewno taki nie jest, przecież jeszcze nie dawno był całkiem spoko – zaśmiał się.
- Nie musisz mi wierzyć – warknęłam.
Chwyciłam moją torbę, spojrzałam na niego po raz ostatni i wbiegłam na górę. Wkurwił mnie, on by mnie najlepiej nawet odprowadził do domu. Dogonił mnie, niestety albo stety, i odwrócił mnie przodem do siebie. Chwycił moje dłonie, splątując nasze palce i trącił swoim nosem o mój.
- Nie chcę, żebyś się złościła – mruknął i zrobił minę obrażonego pięciolatka. - Jak chcesz możesz spać u mnie.
Zastanawiałam się czy to dobry pomysł. Pomyśleć, że mam spędzić noc z samymi facetami, prawdopodobnie w jednym łóżku z Justinem... O nie.
- Wiesz, raczej nie sądzę, żeby spanie w domu z trzema nastolatkami będzie dla mnie bezpieczne – syknęłam z ironią.
Przycisnął mnie do najbliższej ściany, a gdy poczułam jego oddech na mojej szyi, przeszedł mnie przyjemny dreszcz.
- Chłopaków nie ma, będziemy sami – mruknął ponownie, coraz bardziej na mnie napierając. Trochę się wystraszyłam. Chyba to wyczuł, bo momentalnie się odsunął o te parę milimetrów.
Wziął ode mnie torbę i zawiesił na swoim ramieniu, po czym chwycił mnie delikatnie za rękę i posyłając serdeczny uśmiech skierował się w stronę wyjścia.
Usiadłam na miejscu pasażera i czekałam na Justina, który wrzucił moją torbę na tylne siedzenie i dopiero potem wsiadł do auta. Czułam się trochę winna, że zostawiłam Matta samego z ojcem, ale już nie raz szłam na noc do koleżanek, więc może nic takiego się nie stanie, boje się tylko co będzie jak wrócę jutro do domu... A może nie wrócę?
Justin próbował nawiązać rozmowę, ale w ogóle go nie słuchałam, zawsze gdy jechałam z nim gdziekolwiek, zanurzałam się w swoim świecie.
- Van, słuchasz mnie w ogóle? - powiedział w końcu zirytowany Justin.
- Co? Hmm, tak, tak – odrzekłam wymijająco.
- Na pewno – westchnął, kiwając głową.
- Przepraszam.
Nic nie odpowiedział i już do końca drogi się nie odzywał. Jak dla mnie to dobrze, nie specjalnie zbierało mi się w tej chwili na rozmowę.
- Jesteśmy na miejscu – rzekł krótko, wysiadając.
Z tonu jego głosu wywnioskowałam, że był na mnie zły. Wybacz, Justin, że nie jest mi dzisiaj do śmiechu. Od razu szedł w stronę domu, jakby mnie z nim nie było. Zamrugałam w niedowierzaniu oczami. Jak on się zachowywał. Zresztą, nie jestem lepsza.
Wysiadłam i szybko otworzyłam tylne drzwi, wyciągając stamtąd mój bagaż, aby móc dogonić Justina. Weszliśmy oboje do pustego domu, w którym jak zawsze było czysto, co do dziś mnie zadziwiało.
Chłopak wchodząc, rzucił klucze na szafkę i ignorując mnie całkowicie, poszedł do swojego pokoju i zatrzasnął drzwi. Poczułam, jakbym oberwała czymś ciężkim w twarz. Nie chciałam, żeby akurat teraz, kiedy go potrzebuję, miał powody do złości, zazdrości i tym podobne.
Póki co wolałam zostawić go samego. Udałam się do kuchni w poszukiwaniu czegoś do picia. Wyjęłam z lodówki sok pomarańczowy i nalałam sobie trochę do szklanki. Zauważyłam, że jest niepozmywane, czym prędzej wypiłam zawartość szklanki i zabrałam się za robotę. Tak po prostu, dla zabicia czasu.
Po zmyciu ostatniego talerza, postanowiłam iść do Justina. Nie wiem jak mógł reagować, gdy był zdenerwowany, dlatego liczyłam na to, że już się uspokoił. Zanim weszłam do jego pokoju, zastanowiłam się, czy to aby dobry pomysł. Po woli nacisnęłam na klamkę i otworzyłam drzwi na całą szerokość. Justin leżał na łóżku, wpatrując się w ścianę po mojej lewej stronie. Po ruchu jego polików mogłam stwierdzić, że zacisną mocniej szczękę, co oznaczało, że był wkurwiony moją obecnością. Nie fajnie.
- Mogę? - powiedziałam cicho.
Niemo przytaknął głową nie odrywając wzroku od ściany. Wolnymi krokami podchodziłam do łóżka, a gdy już byłam w połowie drogi podniósł się z pozycji leżącej do siedzącej. Oparł łokcie o swoje kolana, umieszczając twarz w dłoniach. Praktycznie od razu zdjęłam jego ręce z kolan i usiadłam na nich, złączając nasze czoła.
- Przepraszam, Justin.
- Nie, nie przepraszaj – przerwał mi szybko. - Nie masz za co.
- Mam, bo zachowuję się jak nadąsana siedmiolatka. Po prostu męczy mnie ta cała sytuacja i to wszystko... - posmutniałam.
- Będzie dobrze, myszko – szepnął, głaskając mnie po policzku. - Zjemy coś?
Zdziwiło mnie, z jaką łatwością jego humory się zmieniały. Jakby robił to na zawołanie. Wolałam tego nie komentować, tylko poszłam za nim do kuchni.
- Cholera, nie ma nic w lodówce – zirytował się, zatrzaskując drzwi lodówki.
Zastanawiał się przez chwilę, co ze sobą zrobić.
- Przecież możesz coś zamówić – spojrzał na mnie nagle i pokiwał głową. Wyjął telefon z kieszeni, jednocześnie wyciągając ulotkę z szuflady. W tym czasie udałam się po torbę do przedpokoju, by zanieść ją do pokoju Justina. Wyjrzałam zza drzwi i spojrzałam na Justina, wskazując w stronę jego pokoju. No co, może nie życzył sobie mnie w swoim łóżku. Z drugiej strony to dziwne, że sama z siebie chciałam z nim spać. Jeszcze parę dni temu w życiu bym się nie zgodziła. Wolałabym kanapę.
Rzuciłam torbę w kąt i weszłam do łazienki naprzeciwko jego pokoju. Było w nim ogromne lustro. Spojrzałam na siebie i swojego ciało. Podwinęłam koszulkę, oglądając przeklętego siniaka, który nie chciał zejść, był trochę jaśniejszy i już tak nie bolał, chyba, że mocno się nacisnęło. Usłyszałam, jak Justin wszedł do łazienki, ale nie przejęłam się tym specjalnie.
- Hmm. Jestem gruba – jęknęłam, bardziej do siebie niż do niego.
- Jesteś perfekcyjna – odpowiedział. Uszczypnął mnie w brzuch na co ja zaczęłam się śmiać. Łaskotki, dlaczego istniejecie.
- Jak mam się przy tobie czuć, kiedy ty masz idealną 'figurę' – narzekałam. Wsadziłam swoje zimne dłonie pod jego koszulkę. Opuszkami palców wodziłam po jego dobrze wyrzeźbionym ciele. Zauważyłam dreszcze na jego ciele. Uśmiechnęłam się do siebie, ale nie męczyłam go dłużej, wyjęłam dłonie spod jego ubrania.
Poszliśmy do salonu, aby dla zabicia czasu obejrzeć telewizję. Przez parę minut może i oglądaliśmy, to co akurat leciało, ale po chwili zaczęliśmy się szturchać i drażnić nawzajem. Czułam się z nim jak z dobrym kumplem, co w nim uwielbiałam. Potrafiliśmy sobie dogryzać, bić się, a nie tylko cały czas tulić i całować, mimo że takich chwil też było sporo. Małe sprzeczki w naszym „związku”, jeśli byliśmy w jakimkolwiek związku, tylko nas do siebie zbliżały.
Około dziewiętnastej usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Momentalnie zgłodniałam. Gdy poczułam roznoszący się po domu zapach pizzy, zaburczało mi w brzuchu. Dawno nie jadłam pizzy.
Justin wszedł do salonu z dwoma pudełkami pizzy. Rzuciłam się na niego i zabrałam jedną z nich.
- Ktoś tu jest naprawdę głodny – zaśmiał się głośno.
- Jeszcze mnie nie znasz...
* * *
Jego usta, muskające delikatnie moją szyję, z taką dokładnością, jakby nie chciały ominąć żadnego miejsca. Rosnąca atmosfera pomiędzy nami. Nasze ciała przylgnięte do siebie tak blisko, że żadne powietrze nie miało szans na przebicie się. Opuszkami palców błądził po moich plecach, powoli kierują się niżej i niżej. Zjechał dłońmi do wewnętrznej strony moich ud, chcąc dostać się do mojej kobiecości. Wszystko działo się tak wolno. Mój oddech stał się nierówny. Czułam jak robię się mokra...
I rzeczywiście, byłam mokra. Obudziłam się, zszokowana moim snem. Znalazłam się w dosyć... dziwnej pozycji. Krótko mówiąc, stykaliśmy się kroczami. To mi wcale nie pomogło w tej sytuacji. Odsunęłam się od niego, starając się go nie obudzić. Przewróciłam się na plecy i wpatrywałam się w sufit, starając się nie myśleć o tym, że czuję mrowienie pomiędzy udami. Pierwszy raz mnie coś takiego spotkało.
Nie mogłam zająć myśli, Chciałam jakoś zabić to uczucie, więc zaczęłam się wiercić. Spojrzałam w stronę Justina i zauważyłam, że miał otwarte oczy i z dziwną miną mnie obserwował.
- Co ty robisz? - zaśmiał się.
- Nic – odpowiedziałam na wydechu.
- Właśnie widzę – mruknął zaspanym głosem. - Śnił ci się koszmar?
Przyciągnął mnie do siebie, ale od razu się odsunęłam, by przypadkiem nie dotknąć jego kolegi.
- Nie.
- To czemu tak dyszysz nierów... masturbowałaś się? - spytał nagle. Czułam jak się rumienię, mimo że Justin nie miał racji. Dobrze, że było ciemno.
- Żartujesz sobie ze mnie? - oburzyłam się.
- Nie, pytam poważnie.
Westchnęłam, próbując wyrównać oddech.
- Miałam taki sen. Taki, no wiesz... - odchrząknęłam.
- Mhm, wiem – podniósł się i przybliżył do mnie. Jego bliskość również wcale mi nie pomagała, innym słowem, coraz bardziej drażniło mnie uczucie podniecenia. - Mogę pomóc...
Bałam się tego, co miał na myśli. Jęknęłam cicho, kiedy delikatnie przejechał palcami po mojej bieliźnie. Swoją dłoń położył pomiędzy moimi udami, nigdy czegoś takiego nie czułam. Nerwowo przygryzłam wargę. Wzięłam głęboki oddech, kiedy złożył pojedynczy pocałunek na mojej szyi. Teraz był jeszcze bardziej nierówny, a było to spowodowane jego dotykiem. Gdziekolwiek mnie nie dotknął, czułam dreszcze. Jego druga dłoń wędrowała wolno po moim ciele, jakby chciał mnie jeszcze bardziej podsycić. Cały czas mnie obserwował, czekał, aż karzę mu przestać, ale nie zamierzałam tego zrobić, dopóki miałam pewność, że tej nocy nie stracę dziewictwa. Mógł ze mną zrobić wszystko... tylko nie to.
Zaczął bardziej muskać moją szyję swoimi ustami. Zamknęłam oczy, by móc czuć jego dotyk bardziej intensywnie. Dłoń cofnął do linii moich majtek. Opuszkami palców przejechał się po ich gumce, po czym jego dłoń powędrowała powoli do środka. Moje ciało wygięło się w łuk, a z ust wydobyło się ciche westchnięcie, kiedy poczułam jego dłoń tak blisko mojej strefy. Oderwał się ode mnie i spojrzał mi prosto w oczy. Uśmiechnął się do mnie gdy poczuł mój srom*. Delikatnie muskał go palcami, na co zadrżałam z podniecenia. Poczułam się nieco dziwnie,
- No co? - spytałam na wydechu, kiedy nie przestawał się uśmiechać.
- Nic – cmoknął mnie w usta. - Lubię takie – powiedział, po czym ponownie zagłębił twarz w mojej szyi, całując ją i przygryzając. Dołożył do tego język, przez co głośno jęknęłam. Jego palce szybko odnalazły moją łechtaczkę. Drażnił ją, sprawiając mi tym ogrom przyjemności. Szalał nimi pomiędzy moimi udami. Moje jęki roznosiły się na cały dom, miałam nadzieję, że nikogo nie ma. Coraz szybciej i mocniej naciskał palcami na moje czułe miejsce. Było mi tak dobrze, że parę łez spłynęło z moich oczu. Justin, wiedząc, że byłam już blisko, wyjął dłoń z moich majtek i ułożył się nade mną. Ponownie na mnie spojrzał, myśląc, że karzę mu przestać, a ja bardziej byłam ciekawa, co on chce zrobić. Położył się na mnie i zaczął pocierać swoim ciałem o moje, całując mnie przy tym namiętnie w usta. Moje palce wplotłam w jego włosy, przez co chłopak cicho westchnął. Zaczęłam równo z nim poruszać biodrami, domagając się więcej potarć. To przeżycie było bardzo intensywne.
- Justin... - jęknęłam jedynie, po czym wiedziałam, że dosłownie za sekundę będzie już po wszystkim.
Gdy mój orgazm opadł, Jus położył się obok mnie i przytulił mocno do siebie. Przez jakiś czas siedziałam cicho, starając się wyrównać mój oddech.
- I jak? - spytał, posyłając mi ciepły uśmiech.
Pomyślałam chwilę, co mogłabym odpowiedzieć, bo słowo „cudownie”, albo „genialnie” to za mało.
- Kiedy to powtórzymy? - mruknęłam. Muszę przyznać, chłopak wiedział jak zadowolić kobietę.
- Kiedy tylko chcesz – odmruknął cicho do mojego ucha. - Teraz śpij, kochanie.
* * *
Obudziłam się, kompletnie niewyspana. Na dworzu było już jasno. Kiedy przypomniałam sobie, co działo się tej nocy, uśmiechnęłam się do siebie. Nie pomyślałabym, że to może być tak przyjemne, zawsze miałam inne zdanie na ten temat. Spojrzałam na Justina, który słodko chrapał. Pocałowałam go w nos i wstałam z łóżka. Wyjęłam z torby bieliznę i ręcznik i udałam się do łazienki znajdującą się w jego pokoju.
Odłożyłam rzeczy na klapę sedesu. Ściągnęłam koszulkę i odrzuciłam ją w kąt. Spojrzałam na siebie w lustrze, boże, jestem okropna. Usłyszałam jak Justin mruknął zaspany. Wyjrzałam zza drzwi łazienki i uśmiechnęłam się do niego. Jego oczy stały się takie radosne, kiedy mnie ujrzał. Wstał, przeciągnął się i wszedł do łazienki, ja natomiast wróciłam do oglądania swojego odbicia.
Chłopak podchodząc do mnie od tyłu, mocno mnie przytulił. Złożył krótki pocałunek na moim karku, od którego przeszły mnie ciarki. Powoli zaczął zsuwać swoje dłonie prosto do moich majtek. Kciukiem naciągnął gumkę, chcą „zajrzeć” do środka, ale się zawstydziłam i go odepchnęłam. Justin zaśmiał się, jakby liczył na taką reakcję z mojej strony.
- Co tak się przeglądasz? - spytał, suwając nosem po delikatnej skórze mojej szyi.
- Patrzę na siebie – westchnęłam. - Jestem okropna.
- Nieprawda! - oburzył się. - Jesteś perfekcyjna. Dla mnie.
Uszczypnął mnie lekko w udo, a potem w brzuch. - No popatrz, mam za co złapać.
- Pff - prychnęłam wypychając go z łazienki. - Daj mi wziąć prysznic.
Zatrzasnęłam drzwi i zakluczyłam się. Wiedziałam, że stoi za drzwiami, ale co mnie to obchodzi. Rozebrałam się, rzeczy rzucając w tą samą stronę, gdzie leżała koszulka. Puściłam letnią wodę i weszłam pod prysznic. Chwilę potem usłyszałam pukanie do drzwi.
- Co chcesz na śniadanie?
Chciał mi zrobić śniadanie, ojej.
- Nie wiem, trochę kawy, trochę kanapek. Och i trochę ciebie.
Mogłam sobie wyobrazić, jak spuszcza głowę i uśmiecha się pod nosem. No, ale nieważne. Stałam pod prysznicem i czułam jak chłodny strumień wody opada na moje ciało. Na początek przemyłam twarz płynem, który wzięłam ze sobą. Następnie starannie umyłam swoje ciało, starając się nie pomijać żadnego miejsca. Dopiero potem nałożyłam na włosy szampon i odżywkę.
Ostatnie dni były bardzo gorące, nawet dzisiejszy zapowiadał się na bardzo słoneczny, więc nie chciało mi się wychodzić spod chłodnego prysznica, ale przecież ile można napuszczać wodę. Wytarłam się słabo starannie i wycisnęłam wodę z włosów, na tyle, by z nich nie kapało.
Ubrałam się w czarną bokserkę i jeansowe spodenki, bo tylko to zdążyłam spakować do torby. Ułożyłam na szybko mokre włosy, by po wyschnięciu nie sterczały „każdy w inną stronę”.
Zeszłam na dół i ujrzałam siedzącego na kanapie Stevena. Z przerażeniem spojrzałam na Justina, który puścił mi oczko i przygryzł wargę. Wiedział o co mi chodzi i starał się powstrzymać śmiech.
- Nie martw się, wróciłem jakąś godzinę temu, więc jeśli coś się w nocy działo, nic nie słyszałem – powiedział zmieszany, kiedy zobaczył moją reakcję na jego widok.
Nic nie mówiąc, przeszłam przez salon i usiadłam na krześle, znajdującym się najbliżej Justina. Podał mi talerz, na którym znajdowały się dwie kanapki z jakąś pastą. W sumie pachniało ładnie, więc nie musiało tak źle smakować. Poczekałam jeszcze na moją kawę i zaczęłam spożywać swoje śniadanie. - Dobra, to ja idę wziąć szybko prysznic. Odwieźć cię potem, czy zostaniesz jeszcze?
- Odwieź – odpowiedziałam smutno, spoglądając na pusty talerz.
Pocałował mnie w czoło i przechodząc przez salon poszedł do łazienki. Po skończonym posiłku usiadłam na kanapie obok Stevena i razem z nim oglądałam jakiś beznadziejny serial.
- Ale tak serio, Van. Działo się coś? - zapytał, przerywając nudną ciszę.
- Tak jakby – odpowiedziałam, nie odrywając wzroku od telewizora.
- Uuuu... - uderzyłam go w ramię.
- Przestań, to nie było to o czym myślisz! - oburzyłam się. Chciał mi oddać, ale zanim zdążył to zrobić, z łazienki wyszedł Justin i gdy zobaczył na co się zapowiada, od razu zareagował.
- Tknij ją, a nie żyjesz. Był w samym ręczniku, przez co moje oczy się rozszerzyły i prawdopodobnie się zarumieniłam.
- Spokojnie, Bieber, nic nie robię – uniósł ręce w obronnym geście.
- No ja myślę – zagroził.
Puścił mi oczko i pobiegł na górę, żeby się ubrać.
- Szykuj się, Van! - krzyknął z góry.
Wstałam i poszłam ubrać buty. Nie musiałam na niego długo czekać, zauważyłam jak schodził po schodach z moją torbą zawieszoną na ramieniu.
- Gotowa? - spytał, obejmując mnie wolną ręką w pasie.
Wyszliśmy z domu. Znowu była fala upału. Justin zatrzasnął za nami drzwi i dopiero po chwili do mnie dotarło... Już nie żyję.
*srom – wpiszcie sobie w google, tylko się nie przestraszcie. Są większe i mniejsze, mi akurat chodziło o te większe. ;)
_______________________________
Jestem strasznie chora, ale proszę bardzo rozdział specjalnie dla was. ;)
Czekalam na ten moment !! :D Liczylam na cos wiecej ale to i tak bylo sweet i to jak powiedzial do niej myszko aww :) boski,genialny i fenomenalny czekam na nn :*
OdpowiedzUsuńZdrowiej :*
Usuńsuper opowiadanie <3 zdrowiej .
OdpowiedzUsuń3maj się ;-) super opwiadanie ;-*
OdpowiedzUsuńciekawy rozdział i życzę powrotu do zdrowia :-)
OdpowiedzUsuńhttp://i-feel-it-i-breathe-it-believe-it.blogspot.com/
Wow
OdpowiedzUsuńNo to miałam coś napisać ale nie wiem co, więc napiszę że ten rozdział był super i ciekawy ale mogła byś już dodać następny :D hahahahahah.
OdpowiedzUsuńJa wie że twoja chora główka hhahaha ci przeszkadza w pisaniu ale cukiereczku ty mój kochany mogła byś się pośpieszyć :D
Komentarz specjalnie dla ciebie :*
Słoneczko <3
Genialne <3
OdpowiedzUsuńSuper super i jeszcze raz super. Czekam na następny. :-D
OdpowiedzUsuńMyślałam, że coś więcej zajdzie między nimi, ale mam nadzieję, że niedługo tak bd. ;)
OdpowiedzUsuńPS. Zdrowiejj. ;)
Kocham to :)
OdpowiedzUsuńKocham <3
OdpowiedzUsuńBoskie
OdpowiedzUsuń