wtorek, 6 sierpnia 2013

Rozdział 18

Biegłam przed siebie, sama nie wiem gdzie. W mojej głowie wybuchła burza myśli. Przez chwilę nie mogłam myśleć racjonalnie. Dopiero gdy dopuściłam do siebie myśl, że Matt może nie żyć, otrząsnęłam się – to niemożliwe, na pewno żyje.
Zaczęłam się kierować w stronę parkingu. Na szczęście zapamiętałam drogę, zresztą nie była taka długa. Nie wiem dlaczego biegłam, może chciałam w ten sposób wyrzucić z siebie wszystkie emocje.
Nagle przed sobą ujrzałam owy parking, a po chwili usłyszałam Justina, wykrzykującego moje imię. Nie oglądając się za siebie, dalej biegłam. Łzy zaczęły napływać do moich oczu, nie widziałam nic. Potknęłam się o krawężnik i upadłam na kolana. Przejechałam tak około metr, zdzierając sobie skórę, aż do krwi. Przez to wszystko nawet nie czułam bólu.
Justin od razu znalazł się przy mnie. Szybko biega, nie ma co... Cały zdyszany, wziął mnie na ręce i usiadł na najbliższej ławce, sadzając mnie na swoich kolanach.
- Hej, co się stało? - spytał, wycierając kciukiem moje spływające łzy.
Dopiero parę minut później byłam w stanie cokolwiek powiedzieć, gdy już mój oddech się wyrównał, a adrenalina opadła.
- Matt zniknął. Chyba ktoś go porwał – wydukałam.
Justin przez chwilę siedział nieruchomo, rozważając dokładnie, to co powiedziałam. Odciął się na chwilę od świata. Wpatrywałam się w niego, szukając w jego oczach jakiejkolwiek emocji, żeby wiedzieć czego się spodziewać, jednak nic nie znalazłam. Zauważyłam jak z czasem jego klatka piersiowa zaczęłam unosić się coraz wyżej i szybciej. Z nerwów zrobił się cały czerwony.
- Chodź, jedziemy – powiedział nagle.
Zsunął mnie ze swoich kolan i pobiegliśmy do samochodu. Justin ruszył z piskiem opon. Ale właściwie to dokąd jechaliśmy? Bałam się o cokolwiek pytać, bo wiedziałam jak bardzo się zdenerwował.
- Justin, gdzie nas wieziesz?
- Do ciebie – odpowiedział, patrząc pusto przed siebie. Był spięty, tak samo jak ja.
Nastała między nami głucha, niezręczna cisza. Nie wiedząc, co mam ze sobą zrobić, zadzwoniłam do taty. Odebrał praktycznie od razu, jakby tylko czekał, aż do niego zadzwonię.
- Tato? Gdzie teraz jesteś?
- Właśnie wróciłem do domu z komisariatu – załamałam się jeszcze bardziej, kiedy usłyszałam jego smutny głos. Nienawidzę, gdy ktoś z moich bliskich jest smutny. - Powiedzieli, że zrobią co w ich mocy, żeby go odszukać.
- Mam nadzieję, że nic mu nie będzie i że to jakieś nieporozumienie. – westchnęłam. - Jedziemy do ciebie.
- My?
- No, ja i Justin.
- Van, czy ty mu mówisz wszystko co się wokół ciebie dzieje? - powiedział oburzony.
- Tato, nie mam zamiaru się z Tobą teraz sprzeczać. Najważniejsze, żeby Matt się znalazł, potem możesz na mnie krzyczeć ile chcesz.
- Masz rację. Tylko nie myśl, że ten temat skończony, porozmawiamy jeszcze o tym – powiedział i się rozłączył.
Wpuszczał go normalnie do domu, ale jak jesteśmy sami, to się czepia, że się z nim zadaję. Nie rozumiem... Był moim ojcem, a ja byłam jego jedyną córką, może to dlatego. To podchodziło trochę pod dwulicowość... Przy nim udawał, że go lubi, a przy mnie już miał wątpliwości.
Poczułam dłoń Justina na moim udzie, gdy zatrzymaliśmy się na światłach.
- Będzie dobrze – szepnął i uśmiechnął się. Taki zwykły gest, naprawdę podniósł mnie na duchu. Chwyciłam jego dłoń w moje dwie i głaskałam swoimi opuszkami, wpatrując się w nią. W duchu modliłam się, żeby jej nie cofał. Na szczęście dopiero pod moim domem zabrał rękę.
- Nie wejdziesz? - spytałam, gdy zauważyłam, że chłopak nie wysiada.
- Raczej nie sądzę, żeby to był dobry pomysł...
- Bo...?
- Twój tata by sobie tego nie życzył. Idź już, ja pojadę po chłopaków i pojedziemy do Nathana. Ty powinnaś zostać ze swoim tatą.
- Dzięki – uśmiechnęłam się smutno i zatrzasnęłam drzwi auta. Dopiero gdy weszłam do domu – odjechał. Zaśmiałam się do siebie pod nosem. Moja mina zrzędła, gdy ujrzałam mojego tatę z butelką jakiejś taniej wódki w dłoni. Podbiegłam do niego wyrywając mu ją.
- Cholera, tato! Matt nas teraz potrzebuje, musimy go szukać, a ty będziesz teraz chlał! Taki z ciebie ojciec? - oburzyłam się. Nie wiem ile on zdążył wypić w dosłownie parę minut jak mnie nie było, ale wiem, że nie był w stanie nic ze sobą zrobić.
Zakręciłam korek butelki i schowałam ją do najwyżej położonej szafki w salonie. Wzięłam mojego ojca pod rękę i zaprowadziłam do jego pokoju.
- Będziesz miał ostrego kaca rano, kolego – powiedziałam do siebie. Nie dość, że Nathan miał mnie na celowniku, nie mam pojęcia czy policja się nim interesuje czy nie, ale jeśli nie to chwała Bogu, bo jestem bezpieczna. Matta porwali, nie wiadomo co się z nim dzieje, czy jest bity, nękany, obrażany, więziony, gwał... nie. Stop. Do tego mojemu ojcu alkoholu się zachciało. Kiedyś miał problem z alkoholem, po rozwodzie z moją mamą... Ale jak zagrozili mu utratą pracy, opanował się bo nie miałby pieniędzy na utrzymanie nas.
Ułożyłam go w łóżku, na szczęście się nie stawiał. Pobiegłam do swojego pokoju i pierwsze co zrobiłam, popłakałam się. Łzy lały się ze mnie strumieniami. Cała zapłakana postanowiłam zadzwonić po Kim i Dianę. Potrzebowałam kogoś, kto mnie przytuli, po Justina nie dzwoniłam, bo szukał Matta.
Kim, słysząc mój słaby głos, zmartwiła się bardzo. Nie pytając o nic, powiedziała, że będzie za parę minut. Ucieszyłam się, mimo tylu spływających łez. Byłam kompletnie załamana i przewrażliwiona na punkcie wszystkiego. Myślałam, że rozpadnę się na małe kawałeczki, ale dla Matta musiałam jakoś się trzymać. No po prostu musiałam. Potrzebował teraz pomocy.
Zdałam sobie sprawę z tego, jak on musiał teraz cierpieć. W końcu był to młody, niewinny chłopczyk, który nikomu nigdy niczym nie zawinił, nie zrobił nikomu krzywdy.
Usłyszałam, jak ktoś wbiega po schodach do góry. Była to więcej niż jedna osoba. Odsunęłam się od drzwi i chwilę po tym wbiegły do pokoju dziewczyny. Wstałam i wtuliłam się w nie obie, zalewając się jeszcze większym morzem łez.
- Jejciu, skarbie, uspokój się, proszę... - powiedziała spokojnie Diana.
- Justin ci coś zrobił? - przeraziła się Kim.
Dlaczego każdy posądzał o wszystko Justina.
- Zwariowałaś? - udało mi się wypowiedzieć, pomiędzy szlochami.
- Kocie, uspokój się i opowiedz, co się dzieje.
Usiadłyśmy w kółku na moim łóżku, otarłam ostatnie łzy i postanowiłam mówić.
- Więc. Byłam z Justinem w restauracji. Złożyliśmy zamówienie i...
- I? Van, mów – niecierpliwiła się Kim.
Posłałam jej surowe spojrzenie, na znak, że ma się tak niecierpliwić, bo przecież wszystko jej zaraz opowiem.
- Była scena zazdrości z jego strony.
Obie ze zdumienia, zakryły dłonią usta.
- Żartujesz? To słodkie – pisnęła Diana.
- Słodkie, prawda? Pomyśleć, że Justin mógłby być zazdrosny o mnie – uśmiechnęłam się do siebie.
- Co dalej? - pośpieszała mnie Kim. Boże, ta to jest niecierpliwa.
- No więc, chwilę później dostałam sms'a od mojego taty, że Matt zniknął. Nie ma go. Rozumiecie? Nie ma mojego brata – rozkleiłam się.
Obie od razu mnie przytuliły i próbowały uspokoić. Dosyć szybko się otrząsnęłam. Gdy wróciła myśl, że to nie czas na płacz, że muszę się wziąć w garść dla niego, uspokoiłam się.
- A co na to twój tata, Justin, gdzie oni są?
Gdy to usłyszałam, wszystko się we mnie zagotowało.
- Więc, Justin pojechał go szukać razem ze swoimi kumplami.
- Masz jakieś podejrzenia, gdzie on może być?
Westchnęłam głośno, jak pomyślałam o Nathanie i o tym, co w tej chwili może robić mojemu bratu, po całym ciele przeszedł mnie nieprzyjemny dreszcz.
- Sądzę... - miałam wątpliwości co do tego, ale przypomniało mi się jak Matt mówił, że widział (prawdopodobnie) Nathana pod swoją szkołą. - Tak, sądzę, że to może być Nathan.
- Nathan? - zdziwiły się obie.
- Chodzi ci o tego, co przez parę godzin więził cię w piwnicy? - spytała Kim.
- Tak, o tego.
- Dlaczego akurat on?
- Niedawno z Mattem rozmawiałam i powiedział, że jakiś człowiek zakapturzony, stał pod bramą jego szkoły i chyba go wołał. Nawet chciał wejść na teren szkoły, ale się wycofał.
- Tak naprawdę nie masz pewności, czy to był on...
- Wiesz, tylko z nim mam na pieńku, poza tym Nathan sam to potwierdził.
- Rozmawiałaś z nim? - oburzyła się Kim. Zresztą nic dziwnego...
- Tak. Rozmawiałam.
- Ale tak SAM na SAM? - widziałam przerażenie w jej oczach, co trochę mnie rozbawiło. - No i z czego ty się śmiejesz, to nie było mądre z twojej strony.
- Uspokój się, Seb był wtedy ze mną. Nathan nie przyszedł wtedy po to, żeby mi coś zrobić, tylko żeby mnie ostrzec.
- Seb – przewróciła teatralnie oczami.
- Hej, nie bądź taka, przeprosił za wszystko...
Siedziałyśmy przez chwilę w ciszy, ale zaczęła się kolejna seria pytań.
- Skoro Justin pojechał go szukać, my siedzimy tu... Co robi twój ojciec?
- Mój ojciec ma, delikatnie mówiąc... Wszystko w dupie.
-
Przepraszam, co?
Pokiwałam niemo głową, aby potwierdzić moje słowa.
- Czemu tak sądzisz? - tym razem spytała Diana.
- Wróciłam do domu, a tam co? Mój ojciec na kanapie z butelką wódki, narąbany w trzy dupy.
Były w szoku i przez chwilę nie potrafiły wydusić z siebie nic konkretnego...
- Czy on kiedyś nie miał problemu z alkoholem? - dopytywała się Kim.
- Właśnie w tym problem... Boję się, że to znowu wróci.
- Chyba czeka cię poważna rozmowa, jak już wytrzeźwieje.
- No dobra, to jutro, jak się obudzi, ale co teraz?
Wszystkie trzy siedziałyśmy i nie wiedziałyśmy co począć. Co możemy zrobić.
- Może zadzwoń do Justina?
- Gdyby coś udało mu się ustalić, zadzwo...
Nagle mój telefon zaczął dzwonić. Na wyświetlaczu ujrzałam „
Justin”. Trochę się wystraszyłam , bo nie wiedziałam co chciał mi przekazać.
- Masz zamiar odebrać? - spojrzałam na nią, westchnęłam i odebrałam.
Zawahałam się jeszcze, zanim przyłożyłam telefon do ucha, ale skoro już odebrałam, nie ma odwrotu.
- Tak?
- Słuchaj, u Nathana na pewno go nie ma... Szukamy dalej, ale zanim się czegoś dowiem, to potrwa, więc spróbuj nie zasnąć.
- Justin, ja mam jutro szkołę, wiesz?
- Ty chyba żartujesz, że w takiej sytuacji pójdziesz jutro do szkoły – prychnął.
- To ja jutro nie idę do szkoły? - zdziwiłam się.
- Raczej nie, przynajmniej dopóki nie znajdzie się twój brat, będziesz miała więcej czasu dla mnie, nie?
- Wiesz co, cieszę się, że przynajmniej ty jesteś tak pozytywnie do wszystkiego nastawiony...
- A co robi teraz twój tata? Czeka na telefon od policji, czy coś?
- Justin, bo... - zaczęłam smutno, powstrzymując łzy.
- Hej, stało się coś? - zmartwił się.
- Wiesz, później o tym porozmawiamy, okej?
- Jak chcesz – oburzył się lekko.
- Nie chodzi o to, że nie chcę ci mówić.
- To o co?
- To nie jest rozmowa na telefon.
- Niech ci będzie. Trzymaj się – powiedział i się rozłączył.
Dziewczyny spojrzały na mnie znacząco,
zachęcając mnie do mówienia.
- Więc, jak na razie nie za dużo wie, ale Matt na pewno nie jest u Nathana...
- No to w sumie, kamień z serca, ale skoro dalej nie wiemy co się stało, ani nic... to w głębokiej dupie siedzimy.
- Dzięki za pocieszenie, Kim...
Może policja już coś ma...
- Gdyby coś mieli, od razu by zadzwonili.
- Ale oni zapewne mają numer mojego taty zapisany, a przecież on nie odbierze...
Czekałam niecierpliwie, aż ktokolwiek odbierze. Gdy usłyszałam głos jakiegoś mężczyzny, zestresowałam się lekko i bałam się, że się nie odezwę i się rozłączy, ale wzięłam się w garść.
- Witam, chciałabym zapytać, czy wiadomo już coś w sprawie zaginięcia Matta Harrisona?
- Chwileczkę, młoda damo.
W słuchawce zapadła cisza. Miałam wrażenie, że trwała ona wieczność, mimo że było to tylko parę sekund.
- Niestety, w przeciągu dwóch dni, nie uzyskaliśmy żadnego zgłoszenia dotyczącego Matta Harrisona...
- Przepraszam,
co?
_________________________________
Z góry przepraszam za jakiekolwiek błędy, bo już mnie oczy bolą od tego monitora i nie mam ochoty na sprawdzanie przecinków, literówek etc.
Mówicie, że nie dam rady pisać dwóch opowiadań, a jak narazie jakoś mi idzie i nie zaniedbuje żadnego z opowiadań.
Jeśli chodzi o drugie opowiadanie. Prolog pojawi się SOON :)

Proszę o komentarze, bo to strasznie motywuje :)

Chciałabym wam jeszcze podziękować za ponad 10 tysięcy wyświetleń. WOW, gdy to zobaczyłam prawie z krzeszła spadłam. Nie zdążyłam wam podziękować, a wbiło mi już 11 tysięcy i zaraz stuknie 12 tys. Dziękuję wam, że tak was tu sporo wchodzi, skoro wbijacię mi jakieś 1000 wejść na 2-3 dni *-*

16 komentarzy:

  1. Boskie *___* ciekawe o co chodzi z matt'em skoro nie ma taiego zgloszenia .czekam na nn :* oby matt sie szybko znalazl bo mi brakuje slodkich momentow :) pozdrawiam alice xx.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jedno słowo "zaisty" ten rodzial =>

    OdpowiedzUsuń
  3. Suuuuuuuper...!!!! Ciekawe o co chodzi z Mattem >.< Czekam nn <3 ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. boże pewnie ojciec mu coś zrobił omg :(((

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jezus, A skomentowała mój rozdział! :D
      Chociaż nie, A jest Aria... ^^

      A co do komentarza.
      Kurde, szkoda że ja na to nie wpadłam! :o

      Usuń
  5. Omg, jest jeszcze bardziej poplątane. (:

    OdpowiedzUsuń
  6. Wowww... myślałam, że to Nat.
    Czekam na nn. ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej! Kolejna część bardzo wciągająca. Oczywiście jak się już wkręcę na maksa to jest już koncówka :D Gratuluję tak pięknej liczby odwiedzin! To świadczy tylko o tym, że jesteś swietna pisarka! Pozdrawiam i zapraszam do siebie na nową notkę :) http://everyone-be-in-love.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Zostałaś nominowana do The Versatile Blogger :) Więcej informacji na http://modlacsieolepszezycie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. :o Brak mi słów :o Świetny rozdział <3 Czekam na kolejny :3 Błagam nie karz długo czekać na kolejny rozdział i dodawaj jak najszybciej :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam, ale naprawdę trochę poczekasz, bo kompletnie nie mam głowy do pisania ostatnio :(

      Usuń
  10. Uwielbiam to <3 dfghjdsg fk *_______________*

    OdpowiedzUsuń