poniedziałek, 15 lipca 2013

Rozdział 10

- „Skarbie”? Van, o co tu chodzi?
Przeraziłam się, ale już nie miałam wyjścia, musiałam mu powiedzieć, że jestem z Sebastianem. Naprawdę bałam się jego reakcji... Nigdy nie mówiłam mu o moich „miłościach”. Mówiłam mu dosłownie o wszystkim, bo jakby nie patrzeć, nie miałam matki, ale o problemach sercowych nigdy nie wspominałam. Było to dla mnie zbyt osobiste... Tym razem musiałam się przełamać, nie wymyśliłabym nic teraz, a w głupią historyjkę, że to mój przyjaciel w życiu by nie uwierzył.
Na spokojnie wszystko mu wyjaśniłam. Na spokojnie, mimo że serce waliło mi cholernie mocno. Jąkałam się co drugie słowo, ale udało mi się dobrnąć do końca historii. Oczywiście nie powiedziałam mu prawdy, znowu go okłamałam, ale co innego mogłam zrobić w tej sytuacji. Powiedziałam mu w skrócie, że Sebastiana poznałam już dawno, ale dopiero od niedawna jesteśmy razem. Jak już skończyłam wszystko wyjaśniać, przyszedł lekarz i powiedział, że musi mnie zabrać na badania. Bałam się zostawić ich we trójkę w tej sali, ale nic nie mogłam na to poradzić. Mój tata zresztą jest opanowanym człowiekiem. Obawiałam się, mimo że nie miałam do tego większych powodów. Czekałam, aż rozpoczną cokolwiek robić i poczułam, że jestem lekko senna. Wytrzymałam ze snem przez większość badań, ale na koniec, gdy musiałam czekać kwadrans na zakończenie ostatniego – sama dokładnie nie wiem, co mi badali, zasnęłam.
* * *
Otworzyłam oczy. Miałam wrażenie, że znajduję się w kostnicy... Zdjęłam z siebie powoli tą okropną folię i zauważyłam naokoło pełno trupów. Zrobiło mi się momentalnie niedobrze. Było zimno i nie pachniało zbyt przyjemnie, to zrozumiałe. Podniosłam się, zauważając postać leżącą obok mnie. Wszędzie naokoło była krew. Postanowiłam odkryć, kim była ta osoba. Sięgnęłam do folii i odkryłam powoli twarz owej postaci. Panicznie się bałam, tego co tam zobaczę. Już miałam zobaczyć kim była ta osoba, ale...
Obudziłam się. Cała spocona, zdyszana i przerażona. Poczułam jak do oczu napływają mi łzy. Jeżeli te sny miały mnie nękać co noc, wolałabym już nigdy nie zasnąć. Przerażała mnie ciemność, która mnie otaczała. Myśląc, że jestem sama po prostu zaczęłam płakać, ale pożałowałam, gdy okazało się, że w kącie czaił się Justin.
Justin. Znowu Justin. Dlaczego on jest zawsze przy mnie. On, a nie Sebastian.
Nic nie mówiąc, przytulił mnie, ale po chwili odsunął się ode mnie. Pociągnęłam go za koszulkę, by przytulić go ponownie, po prostu się bałam.
- Jus, gdzie jest Sebastian. I mój tata? - spytałam, ocierając łzy
- Poszli do kawiarenki szpitalnej. Zostałem z tobą, w razie gdybyś się obudziła i nie wiedziała czemu nikogo nie ma, czy coś...
- To miłe, Justin, ale możesz już iść, na pewno sam jesteś zmęczony.
- Pójdę, ale dopiero jak oni wrócą, nie chcę zostawiać cię tu samej. Koszmary, zwidy. Nie, zdecydowanie zostanę.
- Justin, raz mi się przewidziało i będziesz mi to wypominał za każdym razem?
- Może... - nie widziałam go, ale wiedziałam podświadomie, że się uśmiecha.
- Dlaczego jesteś zawsze, gdy potrzebuję kogoś obok? - postanowiłam w końcu zadać to pytanie. Ciekawość zżerała mnie od środka.
- Przecież ktoś musi – zaśmiał się.
- Nie wiem co bym bez Ciebie zrobiła.
W tym momencie drzwi do sali się uchyliły i ujrzałam Sebastiana z moim tatą. Ich wyrazy twarzy mówiły same za siebie, polubili się. Ucieszyło mnie to.
Zapaliłam lampę, żeby lepiej wszystkich widzieć. Wszyscy troje usiedli naokoło mojego łóżka. Justin siedział i się nie odzywał. Cały czas wzrok miał zwrócony na swoje dłonie, momentami zerkając złowrogo w stronę Sebastiana. Nie przyjmował do wiadomości tego, że z nim jestem.
W pewnym momencie nasze spojrzenia się spotkały. Justin spojrzał na mnie, zapewne nie wiedząc, że w tym momencie również patrzałam na niego. W jego oczach dostrzegłam najprawdziwszy w świecie smutek, zrobiło mi się go szkoda. Posłałam mu smutne spojrzenie, nic mu nie poradzę na to, że na początku mnie wkurwiał, nadal mnie wkurwia, i wybrałam Sebastiana. Właściwie to nie wybrałam go, tak naprawdę to była wymówka, a co z tego wynikło to już wszyscy dobrze wiemy.
- Van, żyjesz? - ocknęłam się nagle, gdy usłyszałam głos mojego taty.
- Tak, czemu?
- Nie wiem, nie odzywasz się i patrzysz w jeden punkt. Coś nie tak?
- Nie, po prostu najchętniej poszłabym spać. Która godzina?
- Po północy. Chcesz odpocząć?
- Mhm, byłoby miło – uśmiechnęłam się do nich.
- Skarbie, nie obrazisz się jak pojadę do domu? Przywiozę ci rzeczy rano, o ósmej Cię wypisują.
- A właśnie, były już wyniki?
- Lekarz powiedział, że to nic poważnego, biodro jest obite i trochę nadwyrężone. Miałaś szczęście z tym samochodem.
- Tato, a co z Kim i Dianą? Wiedzą, że tu jestem? Cokolwiek wiedzą?
- Spokojnie, wszystko im powiedziałem, ale nie mogły do ciebie przyjechać, porozmawiacie jak już będziesz w domu.
Wszyscy wyszli i zostałam sama w tych ciemnościach.
Za drzwiami usłyszałam jeszcze, jak Sebastian żegna się z moim tatą. Z tego co zrozumiałam, Sebastian mówił, że musi ze Stevenem załatwić sprawy poza miastem i wrócą koło czternastej. Jest po północy. Jakie sprawy załatwia się pół dnia? Nic więcej konkretnego nie usłyszałam, ale miałam wrażenie, że Justin nie zostawi mnie tu. Znowu będzie to Justin... Źle wybrałam? Jeszcze nic nie wiem, idę spać.
* * *
Znowu to samo. Znowu kostnica, znowu krew, znowu trup przy mnie. Ten sen miał coś oznaczać? Może niedługo kogoś zabiją na moich oczach? Mam nadzieję, że nie.
Otworzyłam oczy i poczułam jak nieprzyjemny dreszcz przeszedł przez moje ciało. Byłam zdyszana i trochę spocona. Przewróciłam się leniwie na drugi bok i zauważyłam, że obok łóżka stoi zakapturzona postać. Ta sama postać, którą widziałam w domu Pattie. Zaczęłam krzyczeć i jednocześnie zaczęłam płakać.
Do sali wbiegł przerażony Justin.
- Van? Co się stało? - usiadł na łóżku i przyciągnął mnie do siebie. Wtuliłam się w niego przerażona. Czyżbym miała zwidy? - Hej, spokojnie, jestem tu.
Przez dobrych parę minut nie mogłam się uspokoić. Przerażała mnie myśl, że gdyby nie Justin, siedziałabym tutaj teraz sama...
- Powiesz mi co się stało? Wcześniej było to samo. Nękają cię koszmary? - mówił całkiem spokojnie. Czułam bicie jego serca, które było dla mnie jak piękna kołysanka. Jego rytm sprawił, że się odprężyłam. Moje ciało nie było takie spięte, a ja już nie byłam taka zdyszana.
- Śniło mi się, że... - mój głos się załamał, nie przejdzie mi to przez gardło. - Justin, śniło mi się drugi raz to samo. Wtedy w nocy... śniło mi się to samo. Dlaczego tak jest?
Zamknął mnie w swoich ramionach i nic nie mówił.
- Poza tym... Tu koło łóżka stał... - nagle Justin odsunął mnie od siebie, na wyciągnięcie swoich ramion i spojrzał prosto w moje, spuchnięte od łez oczy.
- Znowu widziałaś tą postać, która wtedy stała przy drzwiach od piwnicy? - zapytał przerażony.
Zakryłam usta dłonią, przytaknęłam, a z moich oczu poleciało jeszcze więcej łez.
- Dziewczyno, ty masz zwidy.
Jęknęłam z przerażenia. Wyszłam spod kołdry, usiadłam na Justinie okrakiem i schowałam twarz w zagłębiu jego szyi. Byłam bliżej z Justinem niż z Sebastianem. Nie dopuszczałam do siebie tej myśli, że on jest „moim chłopakiem”. Zbyt szybko wybrałam, o ile w ogóle chciałam wybierać.
Z drugiej strony, jest to po części ich wina, sami się do mnie dobierali. Muszę jeszcze to wszystko przemyśleć. Na chwilę obecną, uważam, że zostawię to wszystko, zacznę od nowa i zobaczę jak to wszystko się potoczy.
- Nie płacz już, okej? - powiedział w końcu, gładząc mnie po plecach. Nawet nie zauważyłam, że byłam przebrana w jakąś szmatę szpitalną. Moje plecy, tak jak i tyłek, były całkowicie odkryte. Poczułam się zażenowana.
Oderwałam się od niego i spojrzałam na swój ciuch. Nie miałam na sobie bielizny, więc chłopak miał łatwy dostęp do... mnie. Zerwałam się i schowałam pod kołdrę.
- Naprawdę sądzisz, że mógłbym w TEN sposób, wykorzystać tą sytuację? - zaśmiał się.
Nieśmiało pokiwałam głową, na co on posłał mi złowrogie spojrzenie.
- Która godzina?
- W pół do trzeciej – westchnął.
- Na prawdę nie jesteś zmęczony? - zmartwiłam się.
- Jestem przyzwyczajony – uśmiechnął się blado.
- Do braku snu? - zapytałam z niedowierzaniem.
- Spokojnie, ja to odeśpię, gdy tylko będziesz już bezpieczna w domu, a teraz śpij, będę tu cały czas.
Posłałam mu wdzięczne spojrzenie i ułożyłam się.
- Dobranoc, Justin.
- Dobranoc – odpowiedział, składając pocałunek na moim czole.
* * *
Tym razem obyło się bez koszmarów ani halucynacji. Gdy spałam, podświadomie czułam obecność Justina. To było dziwne...
Parę minut po siódmej do szpitala przyjechał mój tata razem z Mattem. Bardzo się ucieszyłam, gdy ujrzałam go, wchodzącego do sali. Rzuciliśmy się na siebie. Byliśmy ze sobą bardzo zżyci. Można powiedzieć, że zastąpiłam mu mamę, ale oczywiście nie dosłownie. Brakowało tu tylko moich przyjaciółek, zawsze gdy parę dni spędzam bez nich czuję jakąś pustkę. Dzisiaj tą pustkę wypełnił mój brat. Przebrałam się w ciuchy, które przywiózł mi tata. Otrzymałam jeszcze od lekarza miesięczne zwolnienie z w-fu i mogłam udać się w stronę domu.
Jechaliśmy samochodem w ciszy. Nie miałam ochoty do nikogo się odzywać, w głowie miałam tylko obrazy z mojego snu. Chciałam je jak najszybciej wymazać, może zastąpić innymi, jednak gdy nagle przypomniałam sobie o zakrwawionej twarzy Nathana, blisko mojej, zemdliło mnie.
Pierwsze co zrobiłam, gdy weszłam do pokoju, rzuciłam się na moje łóżko. Zrzuciłam z siebie buty i zorientowałam się, że w szpitalu zmienili mi opatrunek na stopę, był bardziej profesjonalny. Pomyślałam, że jest mi już nie potrzebny i po prostu go zdjęłam. Zajrzałam pod poduszkę i wyjęłam spod niej telefon. 73 nieodebranych połączeń i 34 sms'y. Nie spodziewałam się, że aż tak będą się martwić. Większość była od Kim. Zadzwoniłam do niej i do Diany, informując że ze mną wszystko w porządku i że jestem cała. Obiecałam im, że spotkamy się niedługo i wsadziłam telefon ponownie pod poduszkę.
Nie szłam do szkoły, więc postanowiłam zająć się domem. Wysprzątałam mój pokój, moją łazienkę, kuchnię i pokój Matta.
Zabrałam się za mycie okien w salonie, kiedy ktoś zapukał do drzwi. Dokończyłam na szybko myć okno, przechodząc przez korytarz obejrzałam się jeszcze w lustrze i doszłam do drzwi.
Otworzyłam je i ujrzałam w nich... Sebastiana?
- Skąd ty wiesz gdzie ja mieszkam? - spytałam zaskoczona.
- Nie cieszysz się, że mnie widzisz? - zrobił minę słodkiego szczeniaka.
- Wejdź – odpowiedziałam krótko.
Posłusznie wszedł do środka i udał się w stronę salonu.
- Siadaj – wskazałam w stronę kanapy.
- Coś się stało? - spojrzał na mnie zaskoczony.
- Mam wrażenie, że słyszę to pytanie sto razy dziennie. Tak stało się.
Wstał, z zamiarem przytulenia mnie, ale odsunęłam się.
- Powiedz mi, Sebastian. Dlaczego za każdym razem, gdy cię potrzebuję, jest ze mną Justin? Dlaczego za każdym razem, gdy coś się dzieje, broni mnie Justin? Dlaczego zawsze jest to Justin?
- Do czego zmierzasz?
- Masz mnie w dupie? - zapytałam prosto z mostu
Zaskoczony, nie wiedział co ma odpowiedzieć. Nie obchodziło mnie to, chciałam jedynie wiedzieć DLACZEGO.
- N-nie, no c-co ty, w życiu bym cię tak nie potraktował.
- Naprawdę? Jak na razie to nie wygląda za dobrze. Ty chyba nawet nie wiesz co się u mnie ostatnio działo i dlaczego byłam w tym szpitalu – ostatnie zdanie wykrzyczałam.
Najwyraźniej nie wiedział – To moja wina, że Justin próbuje zrobić ze mnie tego najgorszego, żeby cię zdobyć?
- Nie zwalaj wszystkiego na niego, widocznie mu bardziej na mnie zależy niż Tobie, mojemu chłopakowi!
- Nikt ci nie powiedział, że my jesteśmy razem!
Nie spodziewałam się, że te słowa wyjdą z jego ust, bardzo mnie zraniły.
- Jak możesz mnie tak traktować! - popchnęłam go na kanapę. Zdecydowanie trochę za mocno go popchnęłam, ponieważ gdy upadł kanapa odsunęła się w tył o parę metrów.
Rozzłościłam go, jego twarz momentalnie zrobiła się czerwona.
Tego, co działo się dalej, kompletnie się nie spodziewałam.
Wstał i bez cienia uczuć uderzył mnie w twarz.
__________________________________________________
Wiecie co mnie rozwala? Wy i wasza nienawiść do Sebastiana!
Też go nie lubię, jestem z Wami. xd
Oszukała mnie pewna dziewczyna z komentarzami, ale dobra widać zależało jej na 10, więc macie.

Jeżeli ktoś chce być informowanym czy cóś, to niech zostawi w komentarzu nazwę tt, cokolwiek.
Kolejny postaram się za dwa dni, ale nie wiem jak mi pójdzie, bo cholernie się męczę z 16...

12 komentarzy:

  1. Drań , dupek , frajer :( świetny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Yeah. ! Dobrze przynajmniej teraz z nim zerwie. Buhahaha (zlowieszczy smiech) hahahah .

    OdpowiedzUsuń
  3. Co za pojebany dupek ugh!? Rozdzial boski xoxo

    OdpowiedzUsuń
  4. Idiota !!!! Juz nie moge sie doczekac następnego ...

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja chce już następny..:D

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak on mógł ją uderzyć.. Debil... Czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
  7. rozdzial - zajebisty
    justin - cudowny
    sebastian - glupi
    podsumowujac kocham cie, tego bloga i justina, nie lubie sebastiana!
    czekam na kolejny<33333

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny rozdział. ;)
    Jak on mógł ją uderzyć.? Mam nadzieję, że jak Justin się o tym dowie, to nie odpuści mu. ;D

    OdpowiedzUsuń
  9. Jejku super rozdział !!! <3 czekam nn :D

    OdpowiedzUsuń