Zatrzasnęłam
za sobą drzwi, wzięłam parę głębokich wdechów i ruszyłam
przed siebie z podniesioną głową. Starałam się nie wpuszczać do
głowy myśli, że może mi się coś stać. O piątej rano przecież
wszyscy śpią. Łącznie z Nathanem, prawda? Szkoda mi tylko Pattie,
mogła się o mnie martwić, nie chciałam dawać jej powodów do
zmartwień. Po prostu potrzebowałam samotnego spaceru. Gdy znalazłam
się trochę dalej od domku, odwróciłam się by zobaczyć czy nie
straciłam go z pola widzenia. Zauważyłam jak wybiega z niego
Justin, krzycząc moje imię. Już mu przeszło wkurwianie się na
wszystko i wszystkich? Myśli, że teraz do niego przybiegnę i
będzie fajnie? Ja nie z tych dziewczyn, Justin. Poza tym chyba wolno
mi pospacerować. Pobyć trochę samemu. Może niedługo zacznie ze
mną pod prysznic wchodzić, przecież to niebezpieczne. Poślizgnę
się, albo trochę szamponu do oczu mi naleci i będzie piekło,
stracę przez to wzrok.
Gdzie ja właściwie jestem? Trochę daleko od domu, nie wiem ile już tak szłam. Coraz więcej samochodów przejeżdżało, więc musiało być już koło szóstej. Jeden samochód przykuł moją uwagę. Czy ja już go gdzieś nie widziałam? Odniosłam wrażenie, że mnie śledził. Zaczęłam skręcać w różne strony, aby się przekonać czy jedzie za mną. Nie chciałam się odwracać cały czas, żeby się nie zorientował, że coś podejrzewam, ale chciałam wiedzieć czy nadal mnie śledzi. Postanowiłam przejść na drugą stronę ulicy. Zachowując spokój i normalny wyraz twarzy, spojrzałam w lewo i w prawo i przebiegłam na drugą stronę. Tak, najwyraźniej mnie śledził. Skręciłam w końcu do jakiegoś lasu. Wsadziłam ręce do kieszeni moich spodenek, aby pokazać, że spokojnie spaceruje. Przedarłam się przez korzenie i powalone drzewa. Na chwilę straciłam samochód z pola widzenia. Rozejrzałam się dookoła i zauważyłam go parkującego na pobliskim parkingu. Jak najszybciej schowałam się za krzakami. Wysiadła z niego zakapturzona postać. Tak, to był Nathan, jego rozpoznam wszędzie. Zaczął się za mną rozglądać. Gdy odwrócił się w drugą stronę, by rozejrzeć się po innej części lasu w poszukiwaniu mnie, nie zastanawiając się dłużej rzuciłam się do ucieczki. Wiedziałam, że i tak mnie dorwie i na nic mi ta ucieczka, ale może zdarzy się jakiś cud i coś lub ktoś mnie uratuje. Potykałam się o każdą gałąź, ale tu chodziło w większości o moje życie. Pod wpływem adrenaliny, nawet nie czułam żadnego bólu w nogach. Biegłam bardzo szybko, nawet nie wiedziałam, że na taki pęd mnie stać. Bardziej skupiałam się na tym, żeby się nie zabić niż na tym, dokąd biegnę, więc w pewnym momencie już nie wiedziałam gdzie jestem, gdzie ten parking, gdzie ulica, gdzie cywilizacja, gdzie cokolwiek. W głębi duszy miałam nadzieję, że może go zgubiłam. Kurwa, gdybym miała chociaż odrobinę rozumu, wiedziałabym, że on tylko czekał na to, aż gdzieś wyjdę sama. Tylko czekał. Z drugiej strony, czemu on sobie nie odpuści. Przecież nie pójdę z tym na policję. Może myślał, że jeżeli stąpam po tej ziemi, mam na niego haka i zawsze mogę iść go wydać. Nie wiem, co ten człowiek miał w głowie.
Zmęczyłam się, a że go nie widziałam usiadłam na korze powalonego drzewa. Zasłaniały mnie różne rośliny, na szczęście. Skutkiem oddychania przez usta podczas ucieczki był ból gardła, ale jak na razie to moje najmniejsze zmartwienie.
- Myślisz, że Cię nie dorwę? Tutaj nie ma żadnej żywej duszy, nikt ci nie pomoże! - usłyszałam gdzieś z oddali. No właśnie, oddali. Nie miałam dużo czasu na odpoczynek, ale zawsze coś. Próbowałam skupić się na dźwiękach, które powiedziałyby mi czy Nathan jest blisko czy daleko.
Gdzieś bardzo blisko usłyszałam dźwięk łamanej gałęzi. Adrenalina ponownie skoczyła i dała mi siły na dalszą ucieczkę. Miałam wrażenie, że już nie znajdę drogi do domu Justina, więc lepiej dać się złapać, niż umierać z głodu gdzieś pod liśćmi. Szybko wymazałam tą myśl, sama z własnej woli dam mu się złapać. Tak łatwo się nie poddam. W pewnym momencie znalazłam się w tej części lasu, w której znalazłam się na samym początku.
Skierowałam się w stronę parkingu i w końcu zaczęłam biec wzdłuż ulicy. Szybko zorientowałam się, że to był głupi pomysł. Nathan mógł teraz wsiąść do samochodu i dogonić mnie nim. Tak jak pomyślałam, tak zrobił. Długo nie musiałam czekać na nadjeżdżający pojazd Nathana. Chciał mnie potrącić, ale szybko odskoczyłam w bok. Nie zdążyłam do końca odskoczyć i poczułam ostry ból przy moim biodrze. Mogłam chodzić więc nic poważnego mi się nie stało, ale zaczęłam się obawiać, czy gdy będę poruszać biodrem, jego stan się nie pogorszy. W pewnym momencie postanowiłam zacząć udawać, że jednak nie mogę chodzić. Przeturlałam się do jakiegoś rowu i czekałam aż Nathan zabierze mnie do swojego auta.
* * *
Leżałam na tylnych siedzeniach jego auta, czekając na zbawienie. Zaczęłam mieć wątpliwości co do mojego planu.
- Zastanawiam się, co z Tobą zrobię jak już będziemy w mojej ciemniej piwnicy – zboczeniec.
Cholernie się bałam. Najwyraźniej takie sceny z życia były mi pisane. Najwyraźniej takie zakończenie mojego szarego życia było mi pisane.
- Czemu się nie odzywasz? Język ci ucięli? - syknął.
- A co ja według Ciebie mam mówić?! Piękną masz tą tapicerkę?! - powiedziałam, pod wpływem impulsu, no bo co konkretnego niby miałam mu powiedzieć.
Nathan wybuchł głośnym śmiechem – Dziękuję. Mnie również się podoba – odpowiedział, po czym śmiał się dalej. Jakby to chociaż zabawne było. Bardziej myślałam, że się wkurwi i zacznie się na mnie drzeć, a on w tej chwili zachowywał się jak niedorozwinięty.
Justin's POV.
Gdzie ta dziewczyna się podziewa. Mam złe przeczucia. Jaki ja jestem głupi, to oczywiste, że ten debil ją dorwał. Nie moja wina, że momentami działała mi na nerwy, a momentami chciałem ją chronić przed wszystkim. Postanowiłem zapytać Sebastiana co o tym wszystkim sądzi.
Zapukałem i otworzyłem drzwi. Debil, leżał sobie w łóżku jak gdyby nigdy nic. Czy on o niczym nie wiedział? Czy dla niego nie było dziwne, że Van od dłuższego czasu nie zajrzała do „swojego” pokoju?
- Co się tak gapisz? - zapytał nagle.
- No bo twoja, jak by to nazwać... „dziewczyna” wyszła dobre półtorej godziny temu z domu i nie wraca, a ty spokojnie sobie leżysz w ciepłym łóżku i nic Cię to nie obchodzi?
- Stop, stop, stop, stop – powiedział unosząc dłonie w obronnym geście. - Jak to wyszła?
- No... Normalnie. Wbiła mi do pokoju bez pukania, zacząłem na nią krzyczeć, ona powiedziała co miała powiedzieć i nagle trzaskając drzwiami oznajmiła mojej mamie, że wychodzi.
- I ty pozwoliłeś jej tak wyjść?! Nie potrafiłeś jej zatrzymać?
- To chyba twoja dziewczyna, ty się nią zajmujesz. Poza tym, gdy wybiegłem na dwór, już jej nie było.
- A co to jest moje dziecko, że mam jej pilnować? Jest dużą dziewczynką, da sobie radę. Powiedziała sama, że idzie się przejść. Wróci.
- „Wróci”. Ty siebie słyszysz? To nie jest pies. Gdyby miała wrócić zrobiłaby to dobrą godzinę temu. Widzę, że masz ją głęboko w dupie. Nie wiemy gdzie ona jest i czy jest cała, a ty zachowujesz się jakby nic się nie stało.
- Nathan o tak wczesnej porze nie będzie siedział za krzakami i pilnował czy Van idzie, czy nie.
- Skąd możesz to wiedzieć, ten człowiek jest uparty. Będzie robił wszystko, żeby ją dorwać i zabić.
- Jeszcze mi powiedz, że czujesz coś do tej dziewczyny, że martwisz się o nią. Ty nie potrafisz kochać - zatkało mnie, ale musiałem się bronić.
Gdzie ja właściwie jestem? Trochę daleko od domu, nie wiem ile już tak szłam. Coraz więcej samochodów przejeżdżało, więc musiało być już koło szóstej. Jeden samochód przykuł moją uwagę. Czy ja już go gdzieś nie widziałam? Odniosłam wrażenie, że mnie śledził. Zaczęłam skręcać w różne strony, aby się przekonać czy jedzie za mną. Nie chciałam się odwracać cały czas, żeby się nie zorientował, że coś podejrzewam, ale chciałam wiedzieć czy nadal mnie śledzi. Postanowiłam przejść na drugą stronę ulicy. Zachowując spokój i normalny wyraz twarzy, spojrzałam w lewo i w prawo i przebiegłam na drugą stronę. Tak, najwyraźniej mnie śledził. Skręciłam w końcu do jakiegoś lasu. Wsadziłam ręce do kieszeni moich spodenek, aby pokazać, że spokojnie spaceruje. Przedarłam się przez korzenie i powalone drzewa. Na chwilę straciłam samochód z pola widzenia. Rozejrzałam się dookoła i zauważyłam go parkującego na pobliskim parkingu. Jak najszybciej schowałam się za krzakami. Wysiadła z niego zakapturzona postać. Tak, to był Nathan, jego rozpoznam wszędzie. Zaczął się za mną rozglądać. Gdy odwrócił się w drugą stronę, by rozejrzeć się po innej części lasu w poszukiwaniu mnie, nie zastanawiając się dłużej rzuciłam się do ucieczki. Wiedziałam, że i tak mnie dorwie i na nic mi ta ucieczka, ale może zdarzy się jakiś cud i coś lub ktoś mnie uratuje. Potykałam się o każdą gałąź, ale tu chodziło w większości o moje życie. Pod wpływem adrenaliny, nawet nie czułam żadnego bólu w nogach. Biegłam bardzo szybko, nawet nie wiedziałam, że na taki pęd mnie stać. Bardziej skupiałam się na tym, żeby się nie zabić niż na tym, dokąd biegnę, więc w pewnym momencie już nie wiedziałam gdzie jestem, gdzie ten parking, gdzie ulica, gdzie cywilizacja, gdzie cokolwiek. W głębi duszy miałam nadzieję, że może go zgubiłam. Kurwa, gdybym miała chociaż odrobinę rozumu, wiedziałabym, że on tylko czekał na to, aż gdzieś wyjdę sama. Tylko czekał. Z drugiej strony, czemu on sobie nie odpuści. Przecież nie pójdę z tym na policję. Może myślał, że jeżeli stąpam po tej ziemi, mam na niego haka i zawsze mogę iść go wydać. Nie wiem, co ten człowiek miał w głowie.
Zmęczyłam się, a że go nie widziałam usiadłam na korze powalonego drzewa. Zasłaniały mnie różne rośliny, na szczęście. Skutkiem oddychania przez usta podczas ucieczki był ból gardła, ale jak na razie to moje najmniejsze zmartwienie.
- Myślisz, że Cię nie dorwę? Tutaj nie ma żadnej żywej duszy, nikt ci nie pomoże! - usłyszałam gdzieś z oddali. No właśnie, oddali. Nie miałam dużo czasu na odpoczynek, ale zawsze coś. Próbowałam skupić się na dźwiękach, które powiedziałyby mi czy Nathan jest blisko czy daleko.
Gdzieś bardzo blisko usłyszałam dźwięk łamanej gałęzi. Adrenalina ponownie skoczyła i dała mi siły na dalszą ucieczkę. Miałam wrażenie, że już nie znajdę drogi do domu Justina, więc lepiej dać się złapać, niż umierać z głodu gdzieś pod liśćmi. Szybko wymazałam tą myśl, sama z własnej woli dam mu się złapać. Tak łatwo się nie poddam. W pewnym momencie znalazłam się w tej części lasu, w której znalazłam się na samym początku.
Skierowałam się w stronę parkingu i w końcu zaczęłam biec wzdłuż ulicy. Szybko zorientowałam się, że to był głupi pomysł. Nathan mógł teraz wsiąść do samochodu i dogonić mnie nim. Tak jak pomyślałam, tak zrobił. Długo nie musiałam czekać na nadjeżdżający pojazd Nathana. Chciał mnie potrącić, ale szybko odskoczyłam w bok. Nie zdążyłam do końca odskoczyć i poczułam ostry ból przy moim biodrze. Mogłam chodzić więc nic poważnego mi się nie stało, ale zaczęłam się obawiać, czy gdy będę poruszać biodrem, jego stan się nie pogorszy. W pewnym momencie postanowiłam zacząć udawać, że jednak nie mogę chodzić. Przeturlałam się do jakiegoś rowu i czekałam aż Nathan zabierze mnie do swojego auta.
* * *
Leżałam na tylnych siedzeniach jego auta, czekając na zbawienie. Zaczęłam mieć wątpliwości co do mojego planu.
- Zastanawiam się, co z Tobą zrobię jak już będziemy w mojej ciemniej piwnicy – zboczeniec.
Cholernie się bałam. Najwyraźniej takie sceny z życia były mi pisane. Najwyraźniej takie zakończenie mojego szarego życia było mi pisane.
- Czemu się nie odzywasz? Język ci ucięli? - syknął.
- A co ja według Ciebie mam mówić?! Piękną masz tą tapicerkę?! - powiedziałam, pod wpływem impulsu, no bo co konkretnego niby miałam mu powiedzieć.
Nathan wybuchł głośnym śmiechem – Dziękuję. Mnie również się podoba – odpowiedział, po czym śmiał się dalej. Jakby to chociaż zabawne było. Bardziej myślałam, że się wkurwi i zacznie się na mnie drzeć, a on w tej chwili zachowywał się jak niedorozwinięty.
Justin's POV.
Gdzie ta dziewczyna się podziewa. Mam złe przeczucia. Jaki ja jestem głupi, to oczywiste, że ten debil ją dorwał. Nie moja wina, że momentami działała mi na nerwy, a momentami chciałem ją chronić przed wszystkim. Postanowiłem zapytać Sebastiana co o tym wszystkim sądzi.
Zapukałem i otworzyłem drzwi. Debil, leżał sobie w łóżku jak gdyby nigdy nic. Czy on o niczym nie wiedział? Czy dla niego nie było dziwne, że Van od dłuższego czasu nie zajrzała do „swojego” pokoju?
- Co się tak gapisz? - zapytał nagle.
- No bo twoja, jak by to nazwać... „dziewczyna” wyszła dobre półtorej godziny temu z domu i nie wraca, a ty spokojnie sobie leżysz w ciepłym łóżku i nic Cię to nie obchodzi?
- Stop, stop, stop, stop – powiedział unosząc dłonie w obronnym geście. - Jak to wyszła?
- No... Normalnie. Wbiła mi do pokoju bez pukania, zacząłem na nią krzyczeć, ona powiedziała co miała powiedzieć i nagle trzaskając drzwiami oznajmiła mojej mamie, że wychodzi.
- I ty pozwoliłeś jej tak wyjść?! Nie potrafiłeś jej zatrzymać?
- To chyba twoja dziewczyna, ty się nią zajmujesz. Poza tym, gdy wybiegłem na dwór, już jej nie było.
- A co to jest moje dziecko, że mam jej pilnować? Jest dużą dziewczynką, da sobie radę. Powiedziała sama, że idzie się przejść. Wróci.
- „Wróci”. Ty siebie słyszysz? To nie jest pies. Gdyby miała wrócić zrobiłaby to dobrą godzinę temu. Widzę, że masz ją głęboko w dupie. Nie wiemy gdzie ona jest i czy jest cała, a ty zachowujesz się jakby nic się nie stało.
- Nathan o tak wczesnej porze nie będzie siedział za krzakami i pilnował czy Van idzie, czy nie.
- Skąd możesz to wiedzieć, ten człowiek jest uparty. Będzie robił wszystko, żeby ją dorwać i zabić.
- Jeszcze mi powiedz, że czujesz coś do tej dziewczyny, że martwisz się o nią. Ty nie potrafisz kochać - zatkało mnie, ale musiałem się bronić.
-
Najwyraźniej ona interesuje mnie bardziej niż Ciebie, mimo że
jesteście razem. W tej sytuacji można wywnioskować, że jesteś z
nią tylko... bo jesteś.
- Słuchaj, to moja sprawa dlaczego z nią jestem. Może dla szpanu, może z miłości...
- Gdyby to była miłość nie siedziałbyś w pokoju i nie byłbyś taki spokojny. Normalny facet ruszyłby dupę i zaczął poszukiwania swojej dziewczyny. Robiłby wszystko, żeby ją odnaleźć całą i zdrową.
- Widocznie nie jestem normalnym facetem.
- Widocznie jesteś chujem – odpowiedziałem trzaskając drzwiami. Co z tym człowiekiem było nie tak. Nigdy się tak nie zachowywał. Jeżeli Van dalej chciała być ślepa, nic mi do tego, ale musiałem ją znaleźć. Z jednej strony jej wina, sama chciała chodzić samotnie po ulicach, ale z drugiej od samego początku mogłem dać jej spokój. Ona nie jest taka łatwa jak wszystkie, chciałem ją zdobywać, to mogłem to robić w inny sposób.
- Długo jej już nie ma, co? - usłyszałem z dołu głos mojej mamy.
- W głębi duszy mam nadzieję, że ona jednak zaraz wróci, ale mój mózg mówi mi, że coś jest nie tak, że dzieje jej się teraz krzywda – odpowiedziałem schodząc po schodach.
- A gdzie Sebastian?
- Jak myślisz, w pokoju sobie odpoczywa i ma w dupie co się z nią dzieje.
- Nic dziwnego, wątpię żeby on coś do niej czuł.
- Jak to? - zmarszczyłem brwi. Zszokowały mnie jej słowa.
Speszyła się jakby powiedziała coś, czego nie miała mówić.
- No nie wiem... Ja-ak tak na nich patrzałam to... a daj mi spokój!
Czyżby Van coś jej powiedziała coś, czego ja nie wiedziałem? W tym momencie to nieważne...
- Biorę auto i idę ją znaleźć. Sam.
- Od czego zaczniesz? - zapytała ze zmartwieniem.
- Na razie pojadę w stronę mojego domu. Potem zrobię rundkę wokół miasta, może się gdzieś zgubiła.
- Trzymam kciuki, synu – westchnęła i pocałowała mnie w policzek.
Chwyciłem kluczyki od mojego samochodu i czym prędzej ruszyłem rozpocząć poszukiwania.
Vanessa's POV.
Podniosłam się lekko, aby móc przynajmniej podziwiać widoki za oknem. Było pusto, gdzieniegdzie stały pojedyncze drzewa. W pewnym momencie zdałam sobie sprawę, że kiedyś już byłam w ty miejscu. Nie mogłam sobie przypomnieć tego momentu. Parę metrów dalej ujrzałam znajome domki i oświeciło mnie. Gdzieś niedaleko powinien być domek Justina! Poczułam, że to moja jedyna szansa i nie mogę jej zmarnować. Nathan nie wiedział, że kiedykolwiek byłam w tym domu, więc nie mógł nic podejrzewać. Ten idiota też myśli, że nie mogę chodzić. Był również na tyle głupi, że nie zamknął tylnych drzwi. Musiałam tylko znaleźć ten odpowiedni moment, gdy będzie jechał wolniej, lub gdy przyhamuje. Bałam się, że coś nie wyjdzie, ale tu nie było czasu na zastanawianie się. Bałam się, że zaraz przegapię dom Justina. Miałam też wątpliwości, czy Chris będzie w środku, mógł przecież załatwiać sprawy gdzieś w mieście lub nawet poza nim.
Poczułam jak Nathan hamuje na zakręcie, a zanim przepuści parę samochodów, zdążę uciec.
Szybkim ruchem otworzyłam drzwi, wyślizgnęłam się z auta i ruszyłam przed siebie ile sił w nogach. Tak oto Van sama siebie wyratowała z opresji. Jeszcze nie do końca wyratowała, ale przynajmniej była blisko. Dziwnie mówić o sobie w trzeciej osobie.
Poczułam ostry ból w biodrze, jakby kości zamieniły się miejscem. Nie mogłam się poddać. Było za blisko. Czas na odpoczynek będzie później, jak uda mi się przeżyć. Zostało mi dosłownie parę metrów. Nie oglądałam się za siebie, patrzałam na to co się dzieje przede mną, a nie to co jest za mną. Rzuciłam się w końcu do drzwi i zaczęłam w nie walić.
- Halo, jest ktoś w domu? Chris! - wrzeszczałam. Błagałam Boga, żeby był ktoś w środku. Wszystko działo się tak szybko. Byłam pewna, że mi się uda, nie myliłam się. Usłyszałam dźwięk odkluczanych drzwi. Nacisnęłam szybko na klamkę i wbiegłam do środka.
- Co ty tu robisz?! - powiedział ktoś, kto najwyraźniej uratował mi życie.
Zdziwiło mnie to, kogo tam ujrzałam...
- Słuchaj, to moja sprawa dlaczego z nią jestem. Może dla szpanu, może z miłości...
- Gdyby to była miłość nie siedziałbyś w pokoju i nie byłbyś taki spokojny. Normalny facet ruszyłby dupę i zaczął poszukiwania swojej dziewczyny. Robiłby wszystko, żeby ją odnaleźć całą i zdrową.
- Widocznie nie jestem normalnym facetem.
- Widocznie jesteś chujem – odpowiedziałem trzaskając drzwiami. Co z tym człowiekiem było nie tak. Nigdy się tak nie zachowywał. Jeżeli Van dalej chciała być ślepa, nic mi do tego, ale musiałem ją znaleźć. Z jednej strony jej wina, sama chciała chodzić samotnie po ulicach, ale z drugiej od samego początku mogłem dać jej spokój. Ona nie jest taka łatwa jak wszystkie, chciałem ją zdobywać, to mogłem to robić w inny sposób.
- Długo jej już nie ma, co? - usłyszałem z dołu głos mojej mamy.
- W głębi duszy mam nadzieję, że ona jednak zaraz wróci, ale mój mózg mówi mi, że coś jest nie tak, że dzieje jej się teraz krzywda – odpowiedziałem schodząc po schodach.
- A gdzie Sebastian?
- Jak myślisz, w pokoju sobie odpoczywa i ma w dupie co się z nią dzieje.
- Nic dziwnego, wątpię żeby on coś do niej czuł.
- Jak to? - zmarszczyłem brwi. Zszokowały mnie jej słowa.
Speszyła się jakby powiedziała coś, czego nie miała mówić.
- No nie wiem... Ja-ak tak na nich patrzałam to... a daj mi spokój!
Czyżby Van coś jej powiedziała coś, czego ja nie wiedziałem? W tym momencie to nieważne...
- Biorę auto i idę ją znaleźć. Sam.
- Od czego zaczniesz? - zapytała ze zmartwieniem.
- Na razie pojadę w stronę mojego domu. Potem zrobię rundkę wokół miasta, może się gdzieś zgubiła.
- Trzymam kciuki, synu – westchnęła i pocałowała mnie w policzek.
Chwyciłem kluczyki od mojego samochodu i czym prędzej ruszyłem rozpocząć poszukiwania.
Vanessa's POV.
Podniosłam się lekko, aby móc przynajmniej podziwiać widoki za oknem. Było pusto, gdzieniegdzie stały pojedyncze drzewa. W pewnym momencie zdałam sobie sprawę, że kiedyś już byłam w ty miejscu. Nie mogłam sobie przypomnieć tego momentu. Parę metrów dalej ujrzałam znajome domki i oświeciło mnie. Gdzieś niedaleko powinien być domek Justina! Poczułam, że to moja jedyna szansa i nie mogę jej zmarnować. Nathan nie wiedział, że kiedykolwiek byłam w tym domu, więc nie mógł nic podejrzewać. Ten idiota też myśli, że nie mogę chodzić. Był również na tyle głupi, że nie zamknął tylnych drzwi. Musiałam tylko znaleźć ten odpowiedni moment, gdy będzie jechał wolniej, lub gdy przyhamuje. Bałam się, że coś nie wyjdzie, ale tu nie było czasu na zastanawianie się. Bałam się, że zaraz przegapię dom Justina. Miałam też wątpliwości, czy Chris będzie w środku, mógł przecież załatwiać sprawy gdzieś w mieście lub nawet poza nim.
Poczułam jak Nathan hamuje na zakręcie, a zanim przepuści parę samochodów, zdążę uciec.
Szybkim ruchem otworzyłam drzwi, wyślizgnęłam się z auta i ruszyłam przed siebie ile sił w nogach. Tak oto Van sama siebie wyratowała z opresji. Jeszcze nie do końca wyratowała, ale przynajmniej była blisko. Dziwnie mówić o sobie w trzeciej osobie.
Poczułam ostry ból w biodrze, jakby kości zamieniły się miejscem. Nie mogłam się poddać. Było za blisko. Czas na odpoczynek będzie później, jak uda mi się przeżyć. Zostało mi dosłownie parę metrów. Nie oglądałam się za siebie, patrzałam na to co się dzieje przede mną, a nie to co jest za mną. Rzuciłam się w końcu do drzwi i zaczęłam w nie walić.
- Halo, jest ktoś w domu? Chris! - wrzeszczałam. Błagałam Boga, żeby był ktoś w środku. Wszystko działo się tak szybko. Byłam pewna, że mi się uda, nie myliłam się. Usłyszałam dźwięk odkluczanych drzwi. Nacisnęłam szybko na klamkę i wbiegłam do środka.
- Co ty tu robisz?! - powiedział ktoś, kto najwyraźniej uratował mi życie.
Zdziwiło mnie to, kogo tam ujrzałam...
____________________________________________________
Przepraszam, że tak późno. Ostro sprężyłam dupę, żeby napisać 13 i dodać tutaj 8. W godzinę napisałam trzy "kartki" w programie, to naprawdę jest cud.
Mam nadzieję, że Wam się podoba. Kto jeszcze nie głosował, po prawej stronie, zapraszam.
Do nn, który nie wiem kiedy będzie, nie wiem jak mi się uda napisać 14... 2/3 dni, nie dłużej.
Kocham Was <3
Przepraszam, że tak późno. Ostro sprężyłam dupę, żeby napisać 13 i dodać tutaj 8. W godzinę napisałam trzy "kartki" w programie, to naprawdę jest cud.
Mam nadzieję, że Wam się podoba. Kto jeszcze nie głosował, po prawej stronie, zapraszam.
Do nn, który nie wiem kiedy będzie, nie wiem jak mi się uda napisać 14... 2/3 dni, nie dłużej.
Kocham Was <3
Ha pierwsza! A rozdział super :* xx
OdpowiedzUsuńHahaha, dziwię się, że tak szybko przeczytałaś XD
Usuńniesamowite!!! coraz bardziej zachwyca mnie to opowiadanie:> bardzo podoba mi sie to jak to wszystko opisujesz :> jestes wspaniala a to ff cudowne, ale to juz wiesz <3 czekam na nowy rozdział :**
OdpowiedzUsuńSuperr . :*
OdpowiedzUsuńBoskie:)))))
OdpowiedzUsuńCudo ;D
OdpowiedzUsuńBoooski xoxo
OdpowiedzUsuńSupcio !!! ;* czekam nn :]
OdpowiedzUsuńUwielbiam <3<3<3<3<3<3<3<3 ale dlaczego w takim momencie noooo !!!!!!!!! Czekam na nn :-D wspaniałe opowiadanie <3<3 Janessa !!!! <3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3
OdpowiedzUsuńHej Super Rozdział <3 Czekam na Nn. ;) Ja dopiero zaczynam pisać i ZAPRASZAM : http://love-is-not-always-safe-jb.blogspot.com Jak ci się spodoba byłabym wdzięczna gdybyś posyłała link opowiadania dalej. <3
OdpowiedzUsuńZ góry przepraszam za SPAM <3
Świetny. :)
OdpowiedzUsuńZapraszam na 8 rozdział na http://two-person-in-one.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńSuper rozdział super blog , zostaje mi tylko czekać na następny rozdział . Zapraszam jest już 5 rozdział jeżeli spodoba ci się chociaż jeden rozdział napisz komentarz. http://everything-haschanged.blogspot.com/2013/06/oczami-ani-byam-bardzo-zmeczona-bo.html?m=1
OdpowiedzUsuń