- Van, masz wysiąść, nie pozwolę,
żeby ci się coś tam stało, rozumiesz?
Byliśmy tym razem pod domem Justina. W połowie drogi się rozmyślił i chciał mnie wysadzić pod jego domem. Kłóciliśmy się od dobrych paru minut i chyba nie dało się go przekonać, żebym z nim pojechała, ale i tak się kłóciłam. Niech on nie myśli, że będę się go słuchać za każdym razem. Puszczały mi już nerwy, był za bardzo uparty, miał trudny charakter.
- Justin ale...
- Masz wysiąść! - był już wkurwiony do granic możliwości, więc zrezygnowałam.
- Dobra! - wyszłam z auta i trzasnęłam drzwiami.
Dopiero, gdy przekroczyłam próg domu, usłyszałam, jak Justin odjeżdża. Skoro drzwi były otwarte, znaczy, że ktoś jednak był w środku. Miałam cichą nadzieję, że to nie będzie Sebastian, ale musiałam wykrakać. Na jego widok moje serce przyśpieszyło, a oddech stał się nierówny.
- Co ty tu robisz? - zapytał zdziwiony Seb, wychodząc z kuchni. Na mój widok się zatrzymał.
- Justin mnie tu wysadził – odpowiedziałam, nie patrząc w jego stronę. Usiadłam na kanapie i czekałam na cud. Bałam się go, ale nie chciałam mu tego pokazać. Zaczęły trząść mi się ręce, więc schowałam je pomiędzy moje uda.
- Zajebiście – powiedział wkurwiony, cofając się do kuchni. Nie był zadowolony z mojej obecności, tak samo jak ja z jego. Przynajmniej dał mi spokój i miałam pewność, że nic mi nie zrobi.
Gdy wyszedł z pokoju, poczułam ogromną złość, do niego, do siebie i do Justina. Do siebie, bo gdybym nie ruszyła się z domu, nie musiałabym siedzieć sam na sam z Sebem, a na Justina, bo kazał mi tu wysiąść, jakby nie mógł pomyśleć i podwieźć mnie do Pattie.
Starałam się nie popłakać, przecież on i Justin są przyjaciółmi, musiałam się przyzwyczaić do jego obecności, mimo tego, co mi zrobił. Musiałam być silna. Chciałam być jak najdalej od niego, więc pobiegłam do pokoju, w którymś kiedyś spałam.
Wchodząc do niego, przypomniał mi się pierwszy dzień w tym domu. Usiadłam na fotelu, na którym wtedy siedział Justin. Na samą myśl, że obserwował mnie jak spałam, uśmiechnęłam się do siebie. Miałam wtedy lepszy kontakt z Sebastianem. Cofnęłabym czas i nie dopuściła do tego, co się stało między nami. Nie pocałowałabym go w tej skrzyni kanapy, wymyśliłabym inną wymówkę, lub po prostu powiedziała Justinowi „nie”. Gdybym wiedziała, że tak to się wszystko potoczy, zrobiłabym inaczej, ale teraz musiałam starać się w jakikolwiek sposób odnowić moje więzi z Sebastianem. Przynajmniej na tyle, żebym nie musiała się go bać. Myślę, że on też nie chciałby żyć ze mną w niezgodzie. Wspomnienia zostaną, ale zawsze można schować je za nowymi, weselszymi wspomnieniami.
Napisałam sms'a do Justina, by się pospieszył, bo jestem sama z Sebastianem. Bałam się, że zaraz wparuje do pokoju i z błahego powodu mnie uderzy. Przez to jak mnie potraktował, nie mogłam tego wyrzucić z głowy, to już nie moja wina, tylko jego.
Usłyszałam dzwonek do drzwi, wstałam i pobiegłam w ich stronę, z nadzieją, że to Justin.
Miałam już zbiegać ze schodów, ale Sebastian wychodzący właśnie z kuchni zatrzymał mnie. Cofnęłam się z powrotem na piętro. Wolę się go słuchać i nie wchodzić mu w drogę.
Gdy Sebastian otworzył drzwi i ujrzałam po drugiej stronie sylwetkę Nathana, zamarłam. Zanim jednak zdążył mnie ujrzeć wskoczyłam w ciemny kąt.
- Silence – warknął Sebastian.
- No witaj.
- Czego ty tu.
- Wiem, że jest tutaj Van, chciałbym z nią pomówić.
Zapadła chwila ciszy, a ja miałam chwilę zwątpienia. - Dobra, ale tylko w mojej obecności. I zachowaj odległość paru metrów.
Odetchnęłam z ulgą, przez sekundę myślałam, że zostawi mnie z nim na pastwę losu...
- Robi się, szefie – odpowiedział z ironią.
Wyszłam z mojego „ukrycia” i usiadłam na schodach.
- Co chcesz...
- Porozmawiać – uśmiechnął się szyderczo.
- Więc? Czego chciałeś od mojego brata?
- Właściwie nic, chciałem wpędzić cię w panikę. Zabawić się twoimi uczuciami, czy coś w tym stylu.
- Dlaczego się ode mnie nie odczepisz?
- Ponieważ, przez ciebie zapomniałem o ciele tego gościa i mam teraz kłopoty, muszę uciekać przed psami, ukrywać się i tego typu rzeczy... Gdyby nie ty, nie miałbym tego problemu. Chciałem cię ostrzec, jeśli nie uda mi się z tego wywinąć, będzie po tobie, jeśli mi się uda, dam ci spokój.
Siedziałam i nie wiedziałam co mówić, ani co myśleć. Te słowa pozostaną w mojej głowie. Nie wierzę, że jeśli mu się uda da mi spokój, ale uspokaja mnie ten fakt. Bardziej jednak martwię się słowami „jeśli nie uda mi się z tego wywinąć, będzie po tobie”. Poczułam jakby to zdanie wyryło dziurę w moich myślach, i teraz tam będzie siedzieć.
- Do zobaczenia – powiedział i wyszedł. Te słowa odbiły się echem w mojej głowie.
Wróciłam do pokoju, żeby przypadkiem nie rozkleić się przed Sebastianem. Ułożyłam się na fotelu i siedziałam tak bez ruchu przez jakiś czas. Nie myśląc o niczym, wpatrując się w ślepy punkt na podłodze.
Usłyszałam kroki, oznaczające, że Seb zbliżał się do pokoju. W momencie, gdy wszedł do niego, zerwałam się z fotela i odsunęłam się pod ścianę. Coś go gryzło, był przybity. Kiedy zobaczył, że się go boję, dobiło go to jeszcze bardziej. Zrobiło mi się go szkoda i zastanawiałam się nawet, czy by go nie przytulić, ale bałam się do niego zbliżyć.
- Usiądź – wskazał na fotel. Stałam i się nie ruszałam, byłam lekko zdezorientowana, nie wiedziałam co się będzie działo i czego on ode mnie chce. - No usiądź – westchnął, odrzucając w irytacji głowę do tyłu.
Po cichu podeszłam do fotela i nie spuszczając ani na sekundę wzroku z Sebastiana, ostrożnie usiadłam. Obchodziłam się z nim jak z jakimś płochliwym zwierzęciem – żadnych gwałtownych ruchów.
Chłopak usiadł na łóżku i wyglądał jakby miał się zaraz popłakać. Usiadł na łóżku i powoli wypuścił powietrze z ust. Jakby chciał się pozbyć stresu. Przejechał dłońmi po swoich udach, dopiero wtedy ujrzałam, że jego ręce się trzęsły.
Zmarszczyłam brwi ze zdziwienia i czekałam, aż coś powie lub zrobi.
- Van, ja... - nie dokończył. Gdyby mówił dalej, prawdopodobnie by się popłakał.
W moich oczach zbierały się łzy. Widok załamanego Sebastiana naprawdę nie był przyjemny.
- Bo ja... - znowu przerwał.
Tak naprawdę, podeszłabym teraz do niego i nie pozwoliła nic więcej powiedzieć, bo się męczył i to bardzo, ale chciałam usłyszeć, jak przyznaje się do błędu, jak przeprasza...
- Wiesz, bo... Nie mogę uwierzyć w to, że...
Obserwowałam go cały czas, gdy w pewnym momencie zauważyłam łzy zbierające się w jego oczach, przez co również się rozkleiłam.
- Nie mogę uwierzyć, że... - słowa nie mogły przejść mu przez gardło. To było przytłaczające.
- Sebastian, głęboki wdech – jak powiedziałam, tak zrobił.
Zrobił tak jeszcze parę razy i mógł mówić dalej.
- Nigdy nie zdarzyło mi się tak potraktować kobietę. Naprawdę nie wiem, dlaczego się tak zachowałem, ja... - znowu przerwał.
Nie potrafiłam spojrzeć mu w tej chwili w oczy... Nie teraz...
- Tak okropnie się z tym czuję... Po prostu... On zawsze musi być ode mnie lepszy i puściły mi nerwy, przepraszam... Przepraszam za wszystko.
Nie spodziewałam się, że te słowa wyjdą kiedykolwiek z jego ust, ale przyznam, że miło było to usłyszeć.
- Wiesz, że... gdybyś mnie nie uderzył, nadal mielibyśmy szansę? - odpowiedziałam, ocierając łzy.
Nie miałam w zamiarze, żeby go dobić, chciałam mu uświadomić co zrobił nie tak... - Justin, lepszy od ciebie... Gdybyś nie wyżył się za to na mnie, byłoby z nami inaczej.
Przyjął to do wiadomości. Co się stało to się nie odstanie, niestety. Przykro mi, że tak to się potoczyło.
- Seb, dlaczego zdecydowałeś się mnie przeprosić? Przepraszam, ale nie daje mi to spokoju...
Pomyślał przez parę sekund, po czym westchnął, spojrzał na mnie i zaczął opowiadać.
- Siedziałem w tej kuchni, miałem w głowie scenę, gdy weszłaś do domu. Gdy mnie ujrzałaś, wystraszyłaś się. Bałaś się mnie, widziałem to w twoich oczach. Nie chciałem, żebyś tak mnie postrzegała. Mówię teraz jak totalny mięczak.
Kąciki jego ust lekko się uniosły, tak samo jak moje.
- Potem przyszedł Nathan. Podświadomie czułem, że w tym momencie nie ufałaś mi. Jestem pewien, że myślałaś, że wpuszczę go i zostawię cię z nim na pastwę losu, jakby nie obchodziło mnie twoje życie, twoje bezpieczeństwo. Tak było, prawda? - przytaknęłam lekko głową. Było tak, zrobiło mi się z tego powodu wstyd, mimo że nie powinno. Sam sobie na to zapracował. - Pomyślałem, że masz go na głowie i zapewne boisz się bardziej z dnia na dzień, że kiedyś coś ci zrobi, a ja swoim zachowaniem, przyprawiłem cię o trochę więcej zmartwień. Wiedziałem, że to może być dla ciebie za dużo i byłem pewien, że siedziałaś w domu i zamartwiałaś się tym. Przykro mi, że zwaliłem ci się na łeb...
Byliśmy tym razem pod domem Justina. W połowie drogi się rozmyślił i chciał mnie wysadzić pod jego domem. Kłóciliśmy się od dobrych paru minut i chyba nie dało się go przekonać, żebym z nim pojechała, ale i tak się kłóciłam. Niech on nie myśli, że będę się go słuchać za każdym razem. Puszczały mi już nerwy, był za bardzo uparty, miał trudny charakter.
- Justin ale...
- Masz wysiąść! - był już wkurwiony do granic możliwości, więc zrezygnowałam.
- Dobra! - wyszłam z auta i trzasnęłam drzwiami.
Dopiero, gdy przekroczyłam próg domu, usłyszałam, jak Justin odjeżdża. Skoro drzwi były otwarte, znaczy, że ktoś jednak był w środku. Miałam cichą nadzieję, że to nie będzie Sebastian, ale musiałam wykrakać. Na jego widok moje serce przyśpieszyło, a oddech stał się nierówny.
- Co ty tu robisz? - zapytał zdziwiony Seb, wychodząc z kuchni. Na mój widok się zatrzymał.
- Justin mnie tu wysadził – odpowiedziałam, nie patrząc w jego stronę. Usiadłam na kanapie i czekałam na cud. Bałam się go, ale nie chciałam mu tego pokazać. Zaczęły trząść mi się ręce, więc schowałam je pomiędzy moje uda.
- Zajebiście – powiedział wkurwiony, cofając się do kuchni. Nie był zadowolony z mojej obecności, tak samo jak ja z jego. Przynajmniej dał mi spokój i miałam pewność, że nic mi nie zrobi.
Gdy wyszedł z pokoju, poczułam ogromną złość, do niego, do siebie i do Justina. Do siebie, bo gdybym nie ruszyła się z domu, nie musiałabym siedzieć sam na sam z Sebem, a na Justina, bo kazał mi tu wysiąść, jakby nie mógł pomyśleć i podwieźć mnie do Pattie.
Starałam się nie popłakać, przecież on i Justin są przyjaciółmi, musiałam się przyzwyczaić do jego obecności, mimo tego, co mi zrobił. Musiałam być silna. Chciałam być jak najdalej od niego, więc pobiegłam do pokoju, w którymś kiedyś spałam.
Wchodząc do niego, przypomniał mi się pierwszy dzień w tym domu. Usiadłam na fotelu, na którym wtedy siedział Justin. Na samą myśl, że obserwował mnie jak spałam, uśmiechnęłam się do siebie. Miałam wtedy lepszy kontakt z Sebastianem. Cofnęłabym czas i nie dopuściła do tego, co się stało między nami. Nie pocałowałabym go w tej skrzyni kanapy, wymyśliłabym inną wymówkę, lub po prostu powiedziała Justinowi „nie”. Gdybym wiedziała, że tak to się wszystko potoczy, zrobiłabym inaczej, ale teraz musiałam starać się w jakikolwiek sposób odnowić moje więzi z Sebastianem. Przynajmniej na tyle, żebym nie musiała się go bać. Myślę, że on też nie chciałby żyć ze mną w niezgodzie. Wspomnienia zostaną, ale zawsze można schować je za nowymi, weselszymi wspomnieniami.
Napisałam sms'a do Justina, by się pospieszył, bo jestem sama z Sebastianem. Bałam się, że zaraz wparuje do pokoju i z błahego powodu mnie uderzy. Przez to jak mnie potraktował, nie mogłam tego wyrzucić z głowy, to już nie moja wina, tylko jego.
Usłyszałam dzwonek do drzwi, wstałam i pobiegłam w ich stronę, z nadzieją, że to Justin.
Miałam już zbiegać ze schodów, ale Sebastian wychodzący właśnie z kuchni zatrzymał mnie. Cofnęłam się z powrotem na piętro. Wolę się go słuchać i nie wchodzić mu w drogę.
Gdy Sebastian otworzył drzwi i ujrzałam po drugiej stronie sylwetkę Nathana, zamarłam. Zanim jednak zdążył mnie ujrzeć wskoczyłam w ciemny kąt.
- Silence – warknął Sebastian.
- No witaj.
- Czego ty tu.
- Wiem, że jest tutaj Van, chciałbym z nią pomówić.
Zapadła chwila ciszy, a ja miałam chwilę zwątpienia. - Dobra, ale tylko w mojej obecności. I zachowaj odległość paru metrów.
Odetchnęłam z ulgą, przez sekundę myślałam, że zostawi mnie z nim na pastwę losu...
- Robi się, szefie – odpowiedział z ironią.
Wyszłam z mojego „ukrycia” i usiadłam na schodach.
- Co chcesz...
- Porozmawiać – uśmiechnął się szyderczo.
- Więc? Czego chciałeś od mojego brata?
- Właściwie nic, chciałem wpędzić cię w panikę. Zabawić się twoimi uczuciami, czy coś w tym stylu.
- Dlaczego się ode mnie nie odczepisz?
- Ponieważ, przez ciebie zapomniałem o ciele tego gościa i mam teraz kłopoty, muszę uciekać przed psami, ukrywać się i tego typu rzeczy... Gdyby nie ty, nie miałbym tego problemu. Chciałem cię ostrzec, jeśli nie uda mi się z tego wywinąć, będzie po tobie, jeśli mi się uda, dam ci spokój.
Siedziałam i nie wiedziałam co mówić, ani co myśleć. Te słowa pozostaną w mojej głowie. Nie wierzę, że jeśli mu się uda da mi spokój, ale uspokaja mnie ten fakt. Bardziej jednak martwię się słowami „jeśli nie uda mi się z tego wywinąć, będzie po tobie”. Poczułam jakby to zdanie wyryło dziurę w moich myślach, i teraz tam będzie siedzieć.
- Do zobaczenia – powiedział i wyszedł. Te słowa odbiły się echem w mojej głowie.
Wróciłam do pokoju, żeby przypadkiem nie rozkleić się przed Sebastianem. Ułożyłam się na fotelu i siedziałam tak bez ruchu przez jakiś czas. Nie myśląc o niczym, wpatrując się w ślepy punkt na podłodze.
Usłyszałam kroki, oznaczające, że Seb zbliżał się do pokoju. W momencie, gdy wszedł do niego, zerwałam się z fotela i odsunęłam się pod ścianę. Coś go gryzło, był przybity. Kiedy zobaczył, że się go boję, dobiło go to jeszcze bardziej. Zrobiło mi się go szkoda i zastanawiałam się nawet, czy by go nie przytulić, ale bałam się do niego zbliżyć.
- Usiądź – wskazał na fotel. Stałam i się nie ruszałam, byłam lekko zdezorientowana, nie wiedziałam co się będzie działo i czego on ode mnie chce. - No usiądź – westchnął, odrzucając w irytacji głowę do tyłu.
Po cichu podeszłam do fotela i nie spuszczając ani na sekundę wzroku z Sebastiana, ostrożnie usiadłam. Obchodziłam się z nim jak z jakimś płochliwym zwierzęciem – żadnych gwałtownych ruchów.
Chłopak usiadł na łóżku i wyglądał jakby miał się zaraz popłakać. Usiadł na łóżku i powoli wypuścił powietrze z ust. Jakby chciał się pozbyć stresu. Przejechał dłońmi po swoich udach, dopiero wtedy ujrzałam, że jego ręce się trzęsły.
Zmarszczyłam brwi ze zdziwienia i czekałam, aż coś powie lub zrobi.
- Van, ja... - nie dokończył. Gdyby mówił dalej, prawdopodobnie by się popłakał.
W moich oczach zbierały się łzy. Widok załamanego Sebastiana naprawdę nie był przyjemny.
- Bo ja... - znowu przerwał.
Tak naprawdę, podeszłabym teraz do niego i nie pozwoliła nic więcej powiedzieć, bo się męczył i to bardzo, ale chciałam usłyszeć, jak przyznaje się do błędu, jak przeprasza...
- Wiesz, bo... Nie mogę uwierzyć w to, że...
Obserwowałam go cały czas, gdy w pewnym momencie zauważyłam łzy zbierające się w jego oczach, przez co również się rozkleiłam.
- Nie mogę uwierzyć, że... - słowa nie mogły przejść mu przez gardło. To było przytłaczające.
- Sebastian, głęboki wdech – jak powiedziałam, tak zrobił.
Zrobił tak jeszcze parę razy i mógł mówić dalej.
- Nigdy nie zdarzyło mi się tak potraktować kobietę. Naprawdę nie wiem, dlaczego się tak zachowałem, ja... - znowu przerwał.
Nie potrafiłam spojrzeć mu w tej chwili w oczy... Nie teraz...
- Tak okropnie się z tym czuję... Po prostu... On zawsze musi być ode mnie lepszy i puściły mi nerwy, przepraszam... Przepraszam za wszystko.
Nie spodziewałam się, że te słowa wyjdą kiedykolwiek z jego ust, ale przyznam, że miło było to usłyszeć.
- Wiesz, że... gdybyś mnie nie uderzył, nadal mielibyśmy szansę? - odpowiedziałam, ocierając łzy.
Nie miałam w zamiarze, żeby go dobić, chciałam mu uświadomić co zrobił nie tak... - Justin, lepszy od ciebie... Gdybyś nie wyżył się za to na mnie, byłoby z nami inaczej.
Przyjął to do wiadomości. Co się stało to się nie odstanie, niestety. Przykro mi, że tak to się potoczyło.
- Seb, dlaczego zdecydowałeś się mnie przeprosić? Przepraszam, ale nie daje mi to spokoju...
Pomyślał przez parę sekund, po czym westchnął, spojrzał na mnie i zaczął opowiadać.
- Siedziałem w tej kuchni, miałem w głowie scenę, gdy weszłaś do domu. Gdy mnie ujrzałaś, wystraszyłaś się. Bałaś się mnie, widziałem to w twoich oczach. Nie chciałem, żebyś tak mnie postrzegała. Mówię teraz jak totalny mięczak.
Kąciki jego ust lekko się uniosły, tak samo jak moje.
- Potem przyszedł Nathan. Podświadomie czułem, że w tym momencie nie ufałaś mi. Jestem pewien, że myślałaś, że wpuszczę go i zostawię cię z nim na pastwę losu, jakby nie obchodziło mnie twoje życie, twoje bezpieczeństwo. Tak było, prawda? - przytaknęłam lekko głową. Było tak, zrobiło mi się z tego powodu wstyd, mimo że nie powinno. Sam sobie na to zapracował. - Pomyślałem, że masz go na głowie i zapewne boisz się bardziej z dnia na dzień, że kiedyś coś ci zrobi, a ja swoim zachowaniem, przyprawiłem cię o trochę więcej zmartwień. Wiedziałem, że to może być dla ciebie za dużo i byłem pewien, że siedziałaś w domu i zamartwiałaś się tym. Przykro mi, że zwaliłem ci się na łeb...
Uśmiechnęłam się do siebie.
Naprawdę żałował. Mogę wam to przysiąc, że żałował. Wstałam
z fotela, podeszłam do niego i przytuliłam go lekko.
- Wybaczysz mi?
Zastanowiłam się nad tym przez chwilę, sama nie byłam tego do końca pewna, ale tymi przeprosinami – zasłużył na wybaczenie.
- Prawda jest taka, że nie będę potrafiła tobie zaufać w stu procentach, ale przeprosiłeś i widzę w tobie tą skruchę, więc tak, wybaczę ci.
Przyciągnął mnie mocniej do siebie i mocno ścisnął, przez co aż zawyłam z bólu. Siniak nie dawał o sobie zapomnieć, jakby chciał zostać na zawsze, być pamiątką TEGO dnia.
- Coś się stało? - zmarszczył brwi.
- Nie, tylko nie spodziewałam się, że tak mocno mnie przytulisz – zaśmiałam się sztucznie.
Uniósł jedną brew w zwątpieniu, ścisnął mnie ponownie. Kurwa, oni musieli mnie tak sprawdzać, martwić się o mnie. Inaczej nie potrafiliby żyć.
Stałam, starając się przybrać normalny wyraz twarzy, ale nie bardzo mi się to udało za kolejnym razem. Przycisnął jeszcze mocniej i syknęłam. Przez moje ciało przeszedł dreszcz.
- Znowu się nade mną chcesz znęcać? Daj mi już spokój – powiedziałam, łapiąc się za brzuch.
- O kurwa... - krzyknął zaskoczony, gdy uniósł moją koszulkę i na ułamek sekundy ujrzał siniaka. - Ja to zrobiłem? - westchnęłam tylko, nic nie mówiąc. Czułam się jak jakaś porcelanowa lalka, której nie można dotknąć. Jak mnie coś bolało od razu lecieli z tabletkami, plasterkami czy Bóg wie jeszcze czym. - A więc tak? Ja pierdole – wstał i odszedł na środek pokoju, przeczesując dłońmi włosy. Chciał chyba coś jeszcze powiedzieć, ale to co zobaczył, odjęło mu mowę.
Wyszedł z pokoju, zostawiając mnie samą. Ruszyłam za nim, ale nie wiedziałam dokąd poszedł. Nie zostawiłby mnie samej w domu, ale było tu tyle drzwi, że szukanie go zajęłoby mi sporo czasu.
Spojrzałam na wyświetlacz w moim telefonie, była północ. Nie wiem kiedy czas zdążył tak szybko upłynąć, ale gdybym zaraz nie wróciła do domu, tata by mnie zabił i nie wstałabym rano do szkoły.
Udałam się do kuchni, aby zrobić sobie herbatę, ale zanim zdążyłam nastawić wodę, usłyszałam za sobą kroki.
- Może cię odwieźć? - odwróciłam się i ujrzałam Sebastiana.
- Jeśli nie chcesz mnie wywieźć do lasu, albo coś, to jasne. Nie mam pojęcia gdzie ten Justin i kiedy wróci, a nie będę na niego wiecznie czekać.
Ubrałam buty i wyszliśmy przed dom. Wsiadłam do samochodu i czekałam, aż przyjdzie Sebastian. Wsiadł nic nie mówiąc i ruszył w stronę mojego domu. Przez chwilę nie wiedziałam co mam mu powiedzieć, ale jedna rzecz przyszła mi na myśl.
- Seb, skąd ty wiedziałeś gdzie ja do cholery mieszkam?
Zaśmiał się – My wszystko wiemy.
- No ale skąd...
- My. Wiemy. Wszystko – odpowiedział, zerkając na mnie przelotnie.
- Naprawdę? Jakiego koloru mam dziś majtki? - spytałam, spoglądając na niego.
Rozśmieszyło go moje pytanie. Przez chwilę nie mógł się opanować.
- Van, my nie jesteśmy pedofilami, którzy będą stać cały dzień i noc pod twoim domem i obserwować w co się ubierasz.
- Ej, pedofile gustują w małych dziewczynkach. Nie jestem mała.
- Ale za to jesteś dziewczynka...
Nie rozmawiałam z nim dalej, bo ta rozmowa już nie miała sensu. Zaczęłam się zastanawiać, czy w domu wszyscy już śpią, bo jeśli nie to mam przechlapane, bo nie wzięłam kluczy.
Zatrzymaliśmy się pod moim domem.
- Więc, do zobaczenia. Dzięki i dobranoc – powiedziałam i wysiadłam.
Podeszłam do drzwi domu i zapukałam. Odwróciłam się, bo nie usłyszałam jak chłopak odjeżdża, ale widocznie czekał do momentu, aż nie wejdę do domu.
Zaczęłam się obawiać, że jednak tata śpi, ale kiedy zapukałam ponownie, drzwi otworzyły się.
- Gdzie ty byłaś tak długo? - spytał oburzony tata.
- Przepraszam, Justin zabrał mnie na wieczorny spacer – wymyśliłam na szybko.
Przewrócił jedynie oczami, denerwowało mnie to, że gdy byliśmy razem z nim, był dla niego sztucznie miły, chociaż muszę przyznać, że udawało mu się to, bo nawet ja uwierzyłam w to, że go polubił. Za to gdy byliśmy sami, już nie było tak kolorowo. Na prawdę nie wiem, co takiego Justin zrobił mojemu tacie, ale wolałam nie wnikać, tylko szybko znaleźć się w moim łóżku.
Wbiegłam po schodach na górę i czym prędzej wskoczyłam pod prysznic. Uwielbiałam tą część dnia. Chwila odprężenia, która była zarezerwowana specjalnie dla mnie, na odstresowanie.
Przebrałam się w piżamę i wsunęłam się pod kołdrę. Zerknęłam po raz ostatni na wyświetlacz mojego smartfona i zauważyłam, że mam nieodebranego sms'a
Od: Justin
Gdzie jesteś? Nie ma ciebie ani Sebastiana, wszystko z tobą w porządku?
Odpisz, proszę...
Do: Justin
Tak, jestem w domu, po prostu mnie odwiózł, bo nie wiedziałam kiedy wrócisz, a robiło się późno. :)
Odpisał dosyć szybko, jakby tylko czekał pod telefonem aż odpiszę.
Od: Justin
Mam nadzieję, że nic ci nie zrobił, żadnych nowych siniaków?
Do: Justin.
Wszystko ok, Justin.
Od: Justin
Przepraszam, że tak długo, sytuacja awaryjna. Musiałem szybko wyjechać poza miasto i nie miałem zasięgu. Wynagrodzę ci to jutro. Dobranoc :*
Ten całus na koniec sms'a... naprawdę mnie ucieszył.
Z tym samym uśmiechem na ustach, nawet nie wiem kiedy – zasnęłam.
____________________________________________________
Proszę bardzo, oto rozdział, który mi nie wyszedł. -,-
Niestety, miewam też gorsze dni.
Nie wiem, czy zauważyliście, ale z boku w 'stronach' macie odnośnik do drugiego opowiadania, jak narazie nic tam nie publikuję, ale niedługo zacznę. Jak na tą chwilę, chcę was zapytać, czy podoba Wam się wygląd tamtego bloga. Więc jeśli możecie, wejdźcie tam i mi tutaj napiszcie, czy może być.
Co do rozdziału. Naprawdę staram się pisać dłuższe, żebyście faktycznie mieli co czytać i powoli mi to wychodzi... Musicie jeszcze trochę poczekać ;p
@Nestlee_x3
- Wybaczysz mi?
Zastanowiłam się nad tym przez chwilę, sama nie byłam tego do końca pewna, ale tymi przeprosinami – zasłużył na wybaczenie.
- Prawda jest taka, że nie będę potrafiła tobie zaufać w stu procentach, ale przeprosiłeś i widzę w tobie tą skruchę, więc tak, wybaczę ci.
Przyciągnął mnie mocniej do siebie i mocno ścisnął, przez co aż zawyłam z bólu. Siniak nie dawał o sobie zapomnieć, jakby chciał zostać na zawsze, być pamiątką TEGO dnia.
- Coś się stało? - zmarszczył brwi.
- Nie, tylko nie spodziewałam się, że tak mocno mnie przytulisz – zaśmiałam się sztucznie.
Uniósł jedną brew w zwątpieniu, ścisnął mnie ponownie. Kurwa, oni musieli mnie tak sprawdzać, martwić się o mnie. Inaczej nie potrafiliby żyć.
Stałam, starając się przybrać normalny wyraz twarzy, ale nie bardzo mi się to udało za kolejnym razem. Przycisnął jeszcze mocniej i syknęłam. Przez moje ciało przeszedł dreszcz.
- Znowu się nade mną chcesz znęcać? Daj mi już spokój – powiedziałam, łapiąc się za brzuch.
- O kurwa... - krzyknął zaskoczony, gdy uniósł moją koszulkę i na ułamek sekundy ujrzał siniaka. - Ja to zrobiłem? - westchnęłam tylko, nic nie mówiąc. Czułam się jak jakaś porcelanowa lalka, której nie można dotknąć. Jak mnie coś bolało od razu lecieli z tabletkami, plasterkami czy Bóg wie jeszcze czym. - A więc tak? Ja pierdole – wstał i odszedł na środek pokoju, przeczesując dłońmi włosy. Chciał chyba coś jeszcze powiedzieć, ale to co zobaczył, odjęło mu mowę.
Wyszedł z pokoju, zostawiając mnie samą. Ruszyłam za nim, ale nie wiedziałam dokąd poszedł. Nie zostawiłby mnie samej w domu, ale było tu tyle drzwi, że szukanie go zajęłoby mi sporo czasu.
Spojrzałam na wyświetlacz w moim telefonie, była północ. Nie wiem kiedy czas zdążył tak szybko upłynąć, ale gdybym zaraz nie wróciła do domu, tata by mnie zabił i nie wstałabym rano do szkoły.
Udałam się do kuchni, aby zrobić sobie herbatę, ale zanim zdążyłam nastawić wodę, usłyszałam za sobą kroki.
- Może cię odwieźć? - odwróciłam się i ujrzałam Sebastiana.
- Jeśli nie chcesz mnie wywieźć do lasu, albo coś, to jasne. Nie mam pojęcia gdzie ten Justin i kiedy wróci, a nie będę na niego wiecznie czekać.
Ubrałam buty i wyszliśmy przed dom. Wsiadłam do samochodu i czekałam, aż przyjdzie Sebastian. Wsiadł nic nie mówiąc i ruszył w stronę mojego domu. Przez chwilę nie wiedziałam co mam mu powiedzieć, ale jedna rzecz przyszła mi na myśl.
- Seb, skąd ty wiedziałeś gdzie ja do cholery mieszkam?
Zaśmiał się – My wszystko wiemy.
- No ale skąd...
- My. Wiemy. Wszystko – odpowiedział, zerkając na mnie przelotnie.
- Naprawdę? Jakiego koloru mam dziś majtki? - spytałam, spoglądając na niego.
Rozśmieszyło go moje pytanie. Przez chwilę nie mógł się opanować.
- Van, my nie jesteśmy pedofilami, którzy będą stać cały dzień i noc pod twoim domem i obserwować w co się ubierasz.
- Ej, pedofile gustują w małych dziewczynkach. Nie jestem mała.
- Ale za to jesteś dziewczynka...
Nie rozmawiałam z nim dalej, bo ta rozmowa już nie miała sensu. Zaczęłam się zastanawiać, czy w domu wszyscy już śpią, bo jeśli nie to mam przechlapane, bo nie wzięłam kluczy.
Zatrzymaliśmy się pod moim domem.
- Więc, do zobaczenia. Dzięki i dobranoc – powiedziałam i wysiadłam.
Podeszłam do drzwi domu i zapukałam. Odwróciłam się, bo nie usłyszałam jak chłopak odjeżdża, ale widocznie czekał do momentu, aż nie wejdę do domu.
Zaczęłam się obawiać, że jednak tata śpi, ale kiedy zapukałam ponownie, drzwi otworzyły się.
- Gdzie ty byłaś tak długo? - spytał oburzony tata.
- Przepraszam, Justin zabrał mnie na wieczorny spacer – wymyśliłam na szybko.
Przewrócił jedynie oczami, denerwowało mnie to, że gdy byliśmy razem z nim, był dla niego sztucznie miły, chociaż muszę przyznać, że udawało mu się to, bo nawet ja uwierzyłam w to, że go polubił. Za to gdy byliśmy sami, już nie było tak kolorowo. Na prawdę nie wiem, co takiego Justin zrobił mojemu tacie, ale wolałam nie wnikać, tylko szybko znaleźć się w moim łóżku.
Wbiegłam po schodach na górę i czym prędzej wskoczyłam pod prysznic. Uwielbiałam tą część dnia. Chwila odprężenia, która była zarezerwowana specjalnie dla mnie, na odstresowanie.
Przebrałam się w piżamę i wsunęłam się pod kołdrę. Zerknęłam po raz ostatni na wyświetlacz mojego smartfona i zauważyłam, że mam nieodebranego sms'a
Od: Justin
Gdzie jesteś? Nie ma ciebie ani Sebastiana, wszystko z tobą w porządku?
Odpisz, proszę...
Do: Justin
Tak, jestem w domu, po prostu mnie odwiózł, bo nie wiedziałam kiedy wrócisz, a robiło się późno. :)
Odpisał dosyć szybko, jakby tylko czekał pod telefonem aż odpiszę.
Od: Justin
Mam nadzieję, że nic ci nie zrobił, żadnych nowych siniaków?
Do: Justin.
Wszystko ok, Justin.
Od: Justin
Przepraszam, że tak długo, sytuacja awaryjna. Musiałem szybko wyjechać poza miasto i nie miałem zasięgu. Wynagrodzę ci to jutro. Dobranoc :*
Ten całus na koniec sms'a... naprawdę mnie ucieszył.
Z tym samym uśmiechem na ustach, nawet nie wiem kiedy – zasnęłam.
____________________________________________________
Proszę bardzo, oto rozdział, który mi nie wyszedł. -,-
Niestety, miewam też gorsze dni.
Nie wiem, czy zauważyliście, ale z boku w 'stronach' macie odnośnik do drugiego opowiadania, jak narazie nic tam nie publikuję, ale niedługo zacznę. Jak na tą chwilę, chcę was zapytać, czy podoba Wam się wygląd tamtego bloga. Więc jeśli możecie, wejdźcie tam i mi tutaj napiszcie, czy może być.
Co do rozdziału. Naprawdę staram się pisać dłuższe, żebyście faktycznie mieli co czytać i powoli mi to wychodzi... Musicie jeszcze trochę poczekać ;p
@Nestlee_x3
Boski rozdział, to nic, że nie piszesz ich długich ważne jest to iz jest co czytać. To co piszesz jest rewelacyjne
OdpowiedzUsuńŻyczę dużoo weny
Pozdrawiam :)
Jest świetne jak zawsze :D.Nie gadaj głupot . Już nie mam ochoty uśmiercenia Sebastiana ;)Cieszę się że się pogodzili :D Czekam na kolejny tak samo zabawny i wciągający rozdział jak ten :* Pozdrawiam Alice xoxo.
OdpowiedzUsuńŚWIETNY WYGLĄD DRUGIEGO BLOGA .W OGÓLE TEN TEZ JEST BOSKI <333
Usuń<3
OdpowiedzUsuńZajebiście... czekam na następny.. :D
OdpowiedzUsuńSuper :))
OdpowiedzUsuńSuper rozdzial, tyko czy pociagniesz 2 opowiadania ??.
OdpowiedzUsuńJesteś nominowana do The Versatile Blogger Awards! :) Więcej szczegółów tutaj: http://charlies-fuckin-life.blogspot.com/2013/07/the-versatile-blogger-award.html
OdpowiedzUsuńnie przesadzaj, wyszedł Ci :D
OdpowiedzUsuńSuuuper rozdzial... Oczywiscie jak zawsze ;) A i wygląd tego drugiego blogu jest nie do opisania *o* poprostu cudny<3 czekam nn rozdzial i oczywicie nie moge sie doczekac pierszego rozdzialu w twoim drugim blogu : > <3
OdpowiedzUsuńhej! idzie Ci świetnie :) pozdrawiam i zapraszam do siebie- http://everyone-be-in-love.blogspot.com/ :))
OdpowiedzUsuńPrzestan mówić że rozdział ci nie wyszedł bo wyszedł i to bardzo :) boskie <3
OdpowiedzUsuńŁał, łał i jeszcze raz ŁAŁ ! Naprawdę dobrze piszesz ! :D Czekam na dalsze przygody ! Zapraszam do siebie: http://modlacsieolepszezycie.blogspot.com
OdpowiedzUsuńnie dramatyzuj ! zajebisty byl :)
OdpowiedzUsuń