środa, 17 lipca 2013

Rozdział 11

Szybkim krokiem wyszedł z mojego domu, zatrzaskując za sobą drzwi. Podbiegłam, zakluczyłam je i osuwając się po nich na ziemię, zalałam się łzami. Czułam złość, smutek i rozpacz. Wielka bomba uczuć siedziała we mnie. Nie wiedziałam co ze sobą począć. Jego zachowanie bardzo mnie zabolało. Nie sądziłam, że ktokolwiek będzie w stanie mnie tak potraktować. Jak on mógł...
Nie miałam ochoty na dalsze sprzątanie, pobiegłam do siebie, do pokoju, rzuciłam się na łóżko i wtuliłam twarz w poduszkę. Nie miałam ochoty na nic. Nie potrafiłam się uspokoić, co w tej sytuacji było bardzo niekorzystne.
Parę minut później usłyszałam dźwięk odkluczanych drzwi. Wrócił tata z Mattem. Nie musiałam długo czekać na „gościa” w moim pokoju.
Usłyszałam pukanie i odgłos otwieranych drzwi.
- Vaaan! - mój brat rzucił się na mnie. Szybko otarłam łzy i specjalnie dla niego, uśmiechnęłam się.
- Cześć braciszku – podniosłam się i go przytuliłam.
- Dlaczego płaczesz? - zapytał smutno.
- Nie przejmuj się tym skarbie...
Przyglądał mi się przez jakiś czas, a ja nie widziałam o co mu chodzi.
- Dlaczego masz ślad na policzku? Uderzyłaś się? - po tych słowach coś we mnie pękło.
Próbowałam zachować spokój, aczkolwiek nie spodziewałam się, że będę miała jakiś ślad.
- Tak, potknęłam się na schodach. Idź do siebie, skarbie – uśmiechnęłam się sztucznie i skierowałam go w stronę drzwi.
Gdy upewniłam się, że Matt jest na dole, udałam się do łazienki. Rzeczywiście, na moim poliku był ślad. Gdy złapał kontakt z opuszkami moich palców, zaczął szczypać. Miałam tylko nadzieję, że szybko zejdzie. Nałożyłam trochę podkładu, nie zakryło to w pełni czerwonej plamy, ale z drugiej strony nie chciałam wyglądać jak barbie. Wyglądałam okropnie, spuchnięte oczy, włosy nieułożone. Wrak człowieka stworzony w ciągu paru minut.
Nie chciałam już na siebie patrzeć, psułam sobie tylko tym humor, wróciłam do pokoju i wyjęłam telefon spod poduszki. Weszłam na gadu-gadu. Napisałam do Diany, czy nie mogłaby mi powiedzieć, czy na jutro jest jakaś większa praca domowa i od razu wyszłam, by uniknąć pytań, co się ze mną dzieje, czemu nie ma mnie w szkole i tym podobne.
Usłyszałam wołanie z kuchni, że obiad gotowy. Z nadzieją, że wyglądam w miarę normalnie, zeszłam na obiad. Nie ukrywam, że mój tata gotował bardzo dobrze, zawsze uwielbiałam jeść potrawy przygotowane przez niego. Poza tym, zawsze miał nietypowe pomysły na dania.
Dzisiaj był to jednak obiad na szybko. Wczorajszy odgrzewany kurczak z ryżem.
Jedliśmy w spokoju, każdy zajęty swoją porcją.
- Co dzisiaj robiłaś? - zapytał tata, przerywając niezręczną ciszę.
- Posprzątałam w moim i Matta pokoju, w kuchni i trochę w salonie.
- Wybierasz się jutro do szkoły?
- Najprawdopodobniej.
- A jak biodro?
- Już lepiej, ale będę jeszcze na nie uważać.
Matt przez cały czas mnie obserwował. Posłałam mu złowrogie spojrzenie, bałam się, że zaraz coś wypapla.
- Nie smakuje ci? - zapytałam, żeby uświadomić go, że prawie wcale nie ruszył swojej porcji.
Ocknął się, spojrzał na swój talerz i szybko zaczął zajadać się jego zawartością.
Kiedy już zjadłam, posprzątałam ze stołu i poszłam do swojego pokoju. Usłyszałam brzęczenie telefonu, oznaczało to, że ktoś do mnie dzwonił. Była to Kim.
- Hej, Kim. Jak leci?
- No cześć. Widzimy się jutro mam nadzieję. Masz mi opowiedzieć kim jest ten blondyn, który wychodził dzisiaj z twojego domu jakąś godzinę temu.
Poczułam jak łzy zaczęły zbierać się w moich oczach.
- Nie ma o czym mówić – odpowiedziałam w miarę szybko, by Kim nie nabrała podejrzeń.
- Dlaczego? Zrobił ci coś? - obawiałam się, że te słowa wyjdą z jej ust.
- Kim, muszę kończyć. Muszę pomóc Mattowi w lekcjach, porozmawiamy jutro. Trzymaj się – rozłączyłam się, zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć. Nie chciałam jej okłamywać, opowiem im wszystko w swoim czasie, gdy w miarę stanę na nogi.
Znowu zaczęłam płakać. No bo do cholery, jak on mógł mnie uderzyć? Zawinił i ja za to oberwałam. Nie dam się więcej tak traktować.
Położyłam się na łóżku i zaczęłam głębiej o tym myśleć. W mojej głowie pojawiły się obrazy rozzłoszczonego Sebastiana. Nie chcę już na niego patrzeć. Jak wróci mnie przeprosić to go wyśmieję. Przynajmniej tak myślę.
Ruszyłam się z łóżka i postanowiłam przygotować się do szkoły. Spakowałam potrzebne książki i zeszyty. Swoją drogą nie wiem, jak mogłam tak szybko pozbierać się po tym, jak siedziałam w piwnicy Nathana. Raczej myślałam, że będę miała załamanie nerwowe, będę rozbita przez miesiąc i że nie będę mogła się pozbierać bez pomocy psychologa.
Skończyłam się pakować, odwróciłam się i zobaczyłam mojego tatę stojącego w drzwiach. Ręce trzymał w kieszeniach i spoglądał na mnie smutno.
- Co jest, tato? - uśmiechnęłam się sztucznie po raz kolejny.
Westchnął głośno i zaczął mówić.
- Matt mi powiedział, że płakałaś. Miałaś czerwony ślad na poliku. Potknęłaś się na schodach – wymieniał ze zwątpieniem w głosie, niedobrze. - Myślisz, że ja będę taki głupi, żeby w to uwierzyć? Ktoś tu był gdy nas nie było? Justin?
Miałam wrażenie, jakby on o wszystkim wiedział.
- Justin by mi nic nie zrobił, w tej chwili ufam mu bardziej niż Sebastianowi – powiedziałam ostro.
- Sebastian mi powiedział, że on jest niebezpieczny... - coś się we mnie zagotowało.
- Justin? Niebezpieczny? Może i jest, ale nie w stosunku do mnie – odpowiedziałam podirytowana.
- Więc kto ci to zrobił?
Wkurwiło mnie to, że każdy nagle każdy martwił się o mnie. Nagle każdy stawał się opiekuńczy.
- Dajcie mi wszyscy święty spokój! - popchnęłam go, aby nie uderzyć go drzwiami i zatrzasnęłam je. Zrobiło mi się przykro, przez moją reakcję. Nie chciałam go tak potraktować, ale puściły mi nerwy.
Usłyszałam tylko, jak zrezygnowany głośno westchnął i zszedł na dół. Jak zaraz przyjdzie tu Kim albo Diana, już naprawdę nie wytrzymam. To moje przyjaciółki, ale to martwienie się jest takie... przesadne. Denerwuje mnie tak naprawdę wszystko. To miłe, że tak się martwią, ale jednak mnie to wkurza. Jak na razie, chcę to zostawić dla siebie.
Po raz któryś tego dnia, położyłam się na moim łóżku i zaczęłam płakać. Nie mogłam tego znieść, że chłopak mnie tak potraktował. Jego reakcja była zaskakująca. Nie przypuszczałabym, że mógłby mnie uderzyć, że posunąłby się do tego. Nawet z takiego, trochę błahego powodu.
Oderwałam się od poduszki i zauważyłam, że jest na niej naprawdę ogromna mokra plama. Zdjęłam z niej poszewkę i powiesiłam na lince na balkonie, a poduszką położyłam na parapecie, by również wyschła.
Z szafy wyjęłam nową, większą poduszkę i kładąc się na łóżku ponownie zaczęłam płakać. Nie potrafiłam tego kontrolować. By zapomnieć o tym wszystkim, musiałabym zająć się czymś konkretnym, posprzątać, zrobić lekcje... cokolwiek, ale nie miałam najmniejszej ochoty. Wolałam leżeć i płakać do poduszki.
Usłyszałam pukanie do drzwi. Ja pierdole...
- Mogę? - szepnął mój tata po drugiej stronie.
- Proszę.
Otworzył powoli drzwi i zaczął znowu szeptem.
- Słuchaj, skarbie. Justin przyszedł. Co mu powiedzieć?
Justin? Czego on ode mnie chce. Nie chciałam mu się tłumaczyć, mimo iż wiedziałam, że on jest jedyną osobą, która będzie potrafiła wywołać uśmiech na mojej twarzy, że jest jedyną osobą, która pozwoli mi zapomnieć.
- Powiedz mu, że mnie nie ma... - powiedziałam przez łzy.
Słyszałam, jak mój tata otwiera mu drzwi i tłumaczy, że mnie nie ma i nie wie kiedy wrócę. Chwilę po tym odezwał się mój brat...
- Tato? Dlaczego kłamiesz... Van siedzi w swoim pokoju od rana i do tego cały czas płacze...
Kurwa.
-
PŁACZE? - szybkość jego kroków na schodach oznaczała, że biegł. Zmartwił się. Ojej.Zerwałam się z łóżka, gdy otworzył drzwi z taką siłą, że obróciły się o 180 stopni i walnęły w ścianę. Mam nadzieję, że nie będzie dziury w ścianie.
- Nie ma cię, jasne –
powiedział zdyszany. Zamknął za sobą drzwi i podszedł do mnie.
Usiadłam na brzegu łóżka. Musiałam przyznać przed samą sobą, że cieszyła mnie jego obecność.
Kucnął naprzeciwko mnie, oparł się o moje nogi i spojrzał prosto w moje oczy. Te karmelowe tęczówki sprawiały, że miękły mi nogi. Teraz, gdy czułam się źle, ponownie, był ze mną Justin. Jak na zawołanie. - Justin, ja...
-Shh. Nic nie mów – rozsunął moje nogi,
stanął pomiędzy nimi i przytulił mnie. Był to bardzo opiekuńczy uścisk.
Trwaliśmy w takiej pozycji jakiś czas. W tym momencie byłam wdzięczna mojemu bratu, że mnie wydał.
Po paru minutach oderwał się ode mnie
i chwycił mnie w pasie.
- No, to teraz mów co się stało.
- J-ja n-nie chc-ce o tym... Wiesz, może usiądziesz? - Krępowało mnie to, że byłam prawie „twarzą w twarz” z jego... k
olegą.- Pod warunkiem, że gdy usiądę opowiesz mi co się stało, hm?
- Justin – próbowałam unikać jego wzroku. - Nie chcę o tym mówić, nie rozumiesz?
- Będę tu siedział, dopóki mi nie powiesz.
- To siedź tutaj do usranej śmierci – syknęłam.
Podniosłam się z łóżka i podeszłam do szafki, aby znaleźć piżamę. Mimo wczesnej pory, chciałam wziąć prysznic i pójść spać. W dupie miałam jego obecność i tak będę w piżamie, a nie nago. - Przynajmniej będę cały czas blisko ciebie – zaskoczona jego słowami, zatrzasnęłam drzwi szafy i powoli się odwróciłam, aby na niego spojrzeć. Jego oczy się rozszerzyły. - To znaczy...
- Tak, na pewno – powiedziałam z ironią i udałam się do łazienki.
Rozebrałam się i weszłam pod prysznic. Gdy mój polik złapał kontakt z ciepłą wodą, poczułam ból. Jakby małe mrówki gryzły moją skórę.
- Kurwa – powiedziałam do siebie.
- Co,
okres dostałaś?! - krzyknął rozbawiony Justin zza drzwi.
- Spadaj, idioto!
- zabawne... Mi nie było do śmiechu. To nie było przyjemne, że cały czas coś mi przypominało o tej sytuacji. Wyszłam spod prysznica, wytarłam się starannie, po czym ręcznikiem wycisnęłam z moich włosów wodę, by nie kapało z nich. Ubrałam się w luźną koszulkę i spodenki. Nie miałam bielizny na sobie, ale jakoś specjalnie mnie to nie obchodziło. Justin przecież mnie nie zgwałci. W tych sprawach mu ufałam. Wyszłam z łazienki i już na wejściu czułam na sobie wzrok Justina.
- Co? - spytałam, gdy zauważyłam, że chłopak bacznie mnie obserwował.
- Nie sądziłem, że pokażesz mi się bez stanika.
- Skąd wiesz, że jestem bez stanika?
Posłał mi spojrzenie, jakby to było oczywiste. – No nie żartuj. Masz wycięte boki w koszulce i widzę, że nie masz tego paska, co się go tam z tyłu zapina...
Spojrzałam na siebie. Nie zwróciłam uwagi, że to jest widoczne. Poczułam jak moja twarz się rumieni.
Podszedł do mnie, lekko zdezorientowany.
- Nie! - krzyknęłam, gdy podniósł rękę, by przeczesać sobie nią włosy. Przez sekundę myślałam, że chce mnie uderzyć. Nic nie poradzę na to, że cały czas miałam Sebastiana w głowie.
- Co ty taka przewrażliwiona, uderzył cię ktoś? - zaśmiał się,
ale spoważniał, jak zauważył łzy, które zbierały mi się w oczach. Jego tęczówki zmieniły kolor na ciemny brąz. Pogładził mnie po czerwonym miejscu na poliku. - Więc to dlatego? - Jego ciało się napięło. Oblizał z nerwów wargi. -Van, kto?
Patrzałam na niego i nie potrafiłam nic powiedzieć. Nie umiałam wydać Sebastiana.
- Van, powiedz – powiedział, nadal gładząc kciukiem mój polik. Dziwiło mnie, że ślad trzymał się tak długo na mojej skórze.Przestąpiłam z nogi na nogę. W mojej głowie panowała walka pomiędzy „powiedzieć” a „nie powiedzieć”.
- Sebastian. On mnie uderzył – mój głos się załamał.
Zauważyłam jak mięśnie Justina się napinają, a chwilę potem rozluźniają.
- Hej, ten frajer nie jest wart twoich łez. Szczególnie po tym jak zdobył się na to, by uderzyć kobietę –
pocałował mnie w czoło i mocno przytulił.
Wtuliłam się w niego i chwilę potem poczułam dziwne uczucie w moim brzuchu. Swoimi dłońmi jeździł po moich gołych bokach, omijając moje piersi.
Zauważyłam, że w pewnym momencie zaczął pisać coś na telefonie. Kątem oka zauważyłam, że była to wiadomość do Sebastiana. Coś we mnie kazało mi sprawdzić co pisał. Zanim zdążył wysłać udało mi się to odczytać. „Masz przejebane,
rozumiesz?”. Przeraziłam się i spojrzałam na Jusa. Mógł mu coś zrobić.
- Nie przejmuj się tym – odpowiedział.
Pocałował mnie w czoło i szybko wyszedł.
Kurwa, a
co jak Sebastian przyjdzie do mnie wkurwiony, że powiedziałam cokolwiek Justinowi...
_________________________________________________________
Siemka. Więc - macie tu rozdział, a ja nie wiem co mogę wam napisać pod tym rozdziałem.
Proszę jedynie o jakieś komentarze co do rozdziału.
Macie może jakieś przypuszczenia co do kolejnych rozdziałów?
Jakieś podejrzenia, co może dziać się w kolejnych?
Piszcie co myślicie, piszcie wszystko...
Kocham Was <3

@Nestlee_x3

12 komentarzy:

  1. Haha jak zawsze zajebisty.. czekam nn.. i pamiętaj jak brak weny to możemy iść na kolejną randkę hahaha <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmm, oj ja teraz przechodzę okres "totalnybrakweny". Potrzebny mi lek który nazywa się "spacerekzmanią" :D
      Pójdziemy se na randkę jak będzie ładna pogoda :3

      Usuń
  2. Zajebiste xoxo

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspaniały <3<3 czekam na nn :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Nowy rozdział na http://two-person-in-one.blogspot.com/ Zapraszam !

    OdpowiedzUsuń
  5. Cos czuje ze znow sie jej oberwie .Ale rozdzial jak zwykle cudoooo *__*

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny. ;)
    Seb dostanie od Justina, a Van znowu od Sebastiana za to, że on dostał od Justina. Chyba. Troche pogmatwane. xd

    OdpowiedzUsuń
  7. boże, kocham twojego bloga *.*

    OdpowiedzUsuń
  8. Oo slodki i opiekunczy Justin <3

    OdpowiedzUsuń
  9. O mój boże! Ty to piszesz?! Jestes genialna dziewczyno. *.* nie mogę się doczekać następnego. :3 ~@just_kidrauhl23

    OdpowiedzUsuń
  10. Podoba mi się Twój blog.
    Jest dość ciekawy, a poza tym czytam każde opowiadanie o Justinie ♡
    Trafiłam tu przez przypadek, ale się już nie mogę doczekać kiedy dodasz nowy rozdział ♡
    Po prostu świetnie piszesz I życzę weny ba dalsze rozdziały ♡
    -----------
    A jeśli chcesz i lubisz nadpobudliwego Justina to zapraszam do siebie na doyoulovemejustin.blogspot.com.
    Mój blog to gówno, w porównaniu do twojego.
    Ale jeśli możesz to zajrzyj I oceń co nam poprawić I nad czym mam popracować, a w zamian mogę udostępnić twojego bloga na Fan - pagu o Justinie♡

    OdpowiedzUsuń