Siedziałam nieruchomo jak
zahipnotyzowana. Wstyd było mówić o tym, że wybrałam sobie
chłopaka, który nie miał do mnie szacunku, w dupie miał moje
uczucia. Mówił źle o Justinie, że chce mnie tylko przelecieć i
zostawić, a sam na takiego wyglądał. Wtedy, kiedy go potrzebowałam
on wolał siedzieć w domu i mieć na wszystko wyjebane. Przychodząc
do szpitala udawał wielce kochającego chłopaka, udawał również
przed moim ojcem. Nie wiem o czym rozmawiali w tej kawiarence, ale
skoro mój ojciec miał trochę złe zdanie o Justinie, nie chcę
wiedzieć. Tak jak mówiłam, w moich oczach jest zakłamanym, nic
niewartym dupkiem.
- Jak tak siedzisz cicho i się we mnie wpatrujesz, utwierdzasz mnie w przekonaniu, że coś ci zrobił, a w tej chwili, zastanawiasz się czy mi o tym powiedzieć – miał rację, znowu. Czytał mi w myślach? - Więc?
Westchnęłam ciężko i po prostu zdjęłam koszulkę. Wstałam z łóżka, poczułam jak moje nogi się trzęsą. Justin nie wiedział o co mi chodzi i z dziwnym wyrazem twarzy przyglądał mi się.
Podeszłam i odwróciłam się do niego plecami. Mogłam sobie wyobrazić, jak jego oczy zmieniają kolor na ciemny brąz i jak napinają się jego mięśnie.
Poczułam opuszki jego palców, wodzące nad moim biodrem. Tak naprawdę sama nie widziałam swoich pleców. Nie widziałam się jeszcze w lustrze i chyba nie chciałam widzieć. Gdybym spojrzała na siebie, czułabym się okropnie i nie potrafiłabym kolejny raz powstrzymać spływających łez.
Zaskoczyło mnie, gdy poczułam jak Justin składa pocałunki, prawdopodobnie na siniakach. Przeszedł mnie przyjemny dreszcz, od razu się rozluźniłam. Chwycił mnie za biodra i pociągnął tak, bym usiadła mu na kolanach. Miał teraz większy dostęp do moich siniaków, które przez cały czas muskał swoimi ustami. Robiło się trochę intymnie, ale oboje mieliśmy nad tym jak największą kontrolę. Czułam wewnętrznie, że mam do czynienia z opiekuńczym Justinem i on sam nie pozwoliłby sobie pójść dalej.
Zwątpiłam w niego, gdy poczułam wybrzuszenie w pewnym miejscu, które cały czas się powiększało. Wstałam szybko i uciekłam od niego jak najdalej. Kiedy Justin wstał z łóżka, po prostu zamknęłam się w łazience. Sama nie wiem czemu, po prostu się wystraszyłam. Może to głupie, ale jak najbardziej prawdziwe.
- Van, przepraszam. Przecież nie da się nad tym zapanować – powiedział, śmiejąc się.
Właściwie miał rację – znowu, ale to było krępujące, że tak na niego zadziałałam.
- Słuchaj, mały Justin też ma potrzeby, ale przecież nie zrobiłbym ci krzywdy – próbował powstrzymać śmiech, było to dosłyszalne w tonie jego głosu.
W tej chwili miałam go w dupie, przecież by sobie nigdzie nie poszedł. Podeszłam do lustra i zdobyłam się na to, by spojrzeć na odbicie swoich pleców. Bałam się odwrócić. Stałam przodem do lustra i nie potrafiłam się ruszyć. Wyobrażałam sobie jak to wyglądało, nie było się czego bać, w końcu to moje ciało, to nadal ta sama ja, ale wewnętrznie coś mi mówiło, że rozkleję się gdy zobaczę poobijaną siebie. Powodem byłaby prawdopodobnie świadomość, że zrobił mi to mój chłopak, osoba, której ufałam. Zbyt szybko zaufałam, byłam tego pewna już na sto procent, ale ja z natury ufałam ludziom.
Przemogłam się i lekko się odwróciłam. Gdy zobaczyłam pierwszego ogromnego siniaka znajdującego się tuż nad moim lewym biodrem, pierwsze łzy spłynęło po mojej twarzy. Pomyśleć, że taki niewinny blondyn, mógłby tak potraktować dziewczynę. Zadaję sobie to pytanie już po raz któryś, ale to naprawdę nie mieściło mi się w głowie. Wzięłam głęboki oddech i postanowiłam obejrzeć całe plecy. Jednak, gdy odwróciłam się, od razu pożałowałam. To wyglądało okropnie. Niewinne pchnięcie na framugę spowodowało ogromną ilość siniaków, zaczerwień i ran.
Prawie zemdlałam, nie chcąc już na to patrzeć, ponownie odwróciłam się przodem do lustra.
- Van? Ty płaczesz? - usłyszałam zza drzwi. Kompletnie zapomniałam, że on tam na mnie czekał. - Otwórz, proszę – usłyszałam nutę troski w jego głosie, zresztą często teraz ją słyszałam.
Podeszłam do drzwi i bez zastanawiania się już nad niczym, przekręciłam kluczyk.
Chłopak wszedł przerażony do środka i zamknął za sobą drzwi. Wtuliłam się w niego. Dziwne było dla mnie to, że taki „gangster”, żeby nie powiedzieć „BadBoy”, przejmował się taką przeciętną, bezbronną nastolatką i był bardzo delikatny, jeśli chodziło o moje uczucia.
Gdy zauważyłam, że stworzyła się plama, na jego koszulce od moich łez, oderwałam się od niego.
- Przepraszam – wymamrotałam.
- Nie przejmuj się tym, mała... Co się stało? - powiedział, biorąc moją twarz w swoje dłonie, zmuszając mnie przy tym, bym na niego spojrzała.
Jego karmelowe tęczówki potrafiły zwalić z nóg. Z pewnością potrafiłyby najgroźniejsze zwierzę zamienić w potulnego, małego pieska.
- Widziałam swoje całe sine plecy w lustrze. Wyglądam okropnie – odpowiedziałam, chowając twarz w moje dłonie. Czułam, że jestem w totalnej rozsypce.
- Jesteś piękna, bez względu na wszystko, rozumiesz?
Jak słodko. Miało mnie to pocieszyć, ale szczerze mówiąc, mało podziałało. Pokiwałam tylko nieśmiało głową, na znak, że go słucham.
Nagle, bez przyczyny, podał mi swój telefon. - Zapisz swój numer.
Jak powiedział, tak zrobiłam. Schował telefon do tylnej kieszeni jeansów.
- Odezwę się dziś, by zobaczyć, czy nie odebrałaś sobie życia. Teraz już muszę lecieć.
Pocałował mnie w czoło, jak zwykle robił na pożegnanie i już chciał odejść, ale go zatrzymałam.
- Nie zostawiaj mnie, błagam – zaskoczyło mnie, że te słowa wyszły z moich ust.
- Chciałbym, ale jest po dziesiątej i nie chcę, żeby twój tata sobie coś o mnie pomyślał...
Spojrzałam na niego smutno, na co on odpowiedział mi tym samym.
- Przecież nie odchodzę na zawsze – powiedział smutno, ponownie składając pocałunek na moim czole. - Jeszcze się zobaczymy.
Stanął za mną, klęknął i ostatni pocałunek złożył na największym siniaku, tym nad moim lewym biodrem. Uroczo.- I nie płacz już. Lekcje zrób, poucz się – zaśmiał się.
Posłałam mu surowe spojrzenie, co on moim ojcem jest?
Gdy wyszedł, zrobiło się... pusto. Poczułam się dziwnie. Zapanowała cisza i nie wiedziałam co ze sobą zrobić.
Wyszłam z łazienki i wyjęłam spod poduszki piżamę. Najpierw wezmę prysznic, potem będę robić lekcje. Wróciłam ponownie do łazienki, rozebrałam się i weszłam pod prysznic. Przyjemny strumień ciepłej wody zgrał się z moim ciałem. Chwila przyjemności, która wracała tylko wieczorami. Tutaj byłam tylko ja, moje ciało i ciepła woda.
Przymknęłam oczy i poczułam usta Justina błądzące po moich plecach. Innymi słowy, wróciły wspomnienia sprzed paru minut. Przez moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz. Rozluźniłam się doszczętnie, o ile można było bardziej się rozluźnić. Głośno westchnęłam, ale gdy poczułam, że zaczyna się robić nieciekawie, przerwałam i otworzyłam oczy.
To co się właśnie stało, nie miało prawa ujrzeć światła dziennego. Poczułam jak się rumienię. Czyżbym właśnie zamierzała fantazjować o Justinie? Nigdy więcej, Van...
Wychodząc spod prysznica, poślizgnęłam się i uderzyłam o umywalkę. Zwinęłam się w kłębek. Uderzyłam się akurat w największego siniaka. Gdy brałam oddech, wszystko mnie bolało. To było straszne, nie wiedziałam co robić, nie mogłam się podnieść.
- Van, wszystko w porządku? - usłyszałam pukanie do drzwi łazienki.
- T-tak, kopnęłam się o kant szafki małym palcem, nie przejmuj się – szybka wymówka, jak najbardziej wskazana...
- Zbieraj się już, bo do szkoły nie wstaniesz – ojciec jak zawsze myślał, że wcześnie chodzę spać, mimo że tak nie było.
- Jasne, już kończę – odkrzyknęłam.
Odetchnęłam z ulgą, gdy usłyszałam jego kroki i dźwięk zamykanych drzwi. Podniosłam się ostrożnie z posadzki, owinęłam się ręcznikiem i stałam nieruchomo przez parę minut. Zawsze tak robiłam, gdy wychodziłam spod prysznica. Głównie chodziło o to, bym przestała się trząść i przyzwyczaiła się do temperatury panującej w łazience.
Przebrałam się w piżamę, wyszłam z łazienki i – niestety – zabrałam się za zadanie domowe. Prawda jest taka, że nie miałam najmniejszej ochoty, żeby je odrabiać, ale niestety chodzę do szkoły, chcę ją ukończyć, a w takim wypadku, nie mam innego wyjścia.
Otworzyłam książkę od matmy i zaczęła rozwiązywać przykłady. Z początku nie wiedziałam o co chodzi i jakim sposobem je rozwiązać, ale po którymś przykładzie zaczęłam sobie przypominać, jak to się rozwiązywało i kolejne dziesięć przykładów ukończyłam w mniej niż piętnaście minut.
Kolejna była biologia. Nigdy nie miałam głowy co do biologii. Zaczęłam bardziej myśleć o Justinie, Sebastianie i wszystkim co mi się przytrafiło. Nieświadomie wpatrywałam się w okno i gryzłam końcówkę długopisu. Ocknęłam się, spojrzałam na ćwiczenia od biologii, przeczytałam pierwsze zadanie i się poddałam. W życiu tego nie odrobię.
Spakowałam książki na jutrzejsze lekcje. Środa, to się równa – historia, chemia, fizyka i WOS. Cztery najgorsze lekcje, jakie mogli wymyślić, jeszcze ułożone jedna po drugiej. Nie wiem jak ja znosiłam środy w szkole. Przerwy spędzone z dziewczynami i od razu robiło się lepiej.
Nagle naszła mnie myśl, czy by nie zadzwonić do Kim i porozmawiać z nią o mnie i Justinie, bo kompletnie nie wiedziałam co o tym myśleć...
Wybrałam numer i po trzecim sygnale odebrała.
- Kim, nie przeszkadzam? Chcę porozmawiać.
- Nie przeszkadzasz, żartujesz sobie? - nigdy jej nie przeszkadzałam, ale wolałam się upewnić.
- Więc... Trochę nie wiem jak zacząć.
- Najlepiej od początku, mała.
Pomyślałam przez chwilę i kontynuowałam.
- Justin... - jedyne co potrafiłam teraz powiedzieć.
- Co z nim?
- Jak tak siedzisz cicho i się we mnie wpatrujesz, utwierdzasz mnie w przekonaniu, że coś ci zrobił, a w tej chwili, zastanawiasz się czy mi o tym powiedzieć – miał rację, znowu. Czytał mi w myślach? - Więc?
Westchnęłam ciężko i po prostu zdjęłam koszulkę. Wstałam z łóżka, poczułam jak moje nogi się trzęsą. Justin nie wiedział o co mi chodzi i z dziwnym wyrazem twarzy przyglądał mi się.
Podeszłam i odwróciłam się do niego plecami. Mogłam sobie wyobrazić, jak jego oczy zmieniają kolor na ciemny brąz i jak napinają się jego mięśnie.
Poczułam opuszki jego palców, wodzące nad moim biodrem. Tak naprawdę sama nie widziałam swoich pleców. Nie widziałam się jeszcze w lustrze i chyba nie chciałam widzieć. Gdybym spojrzała na siebie, czułabym się okropnie i nie potrafiłabym kolejny raz powstrzymać spływających łez.
Zaskoczyło mnie, gdy poczułam jak Justin składa pocałunki, prawdopodobnie na siniakach. Przeszedł mnie przyjemny dreszcz, od razu się rozluźniłam. Chwycił mnie za biodra i pociągnął tak, bym usiadła mu na kolanach. Miał teraz większy dostęp do moich siniaków, które przez cały czas muskał swoimi ustami. Robiło się trochę intymnie, ale oboje mieliśmy nad tym jak największą kontrolę. Czułam wewnętrznie, że mam do czynienia z opiekuńczym Justinem i on sam nie pozwoliłby sobie pójść dalej.
Zwątpiłam w niego, gdy poczułam wybrzuszenie w pewnym miejscu, które cały czas się powiększało. Wstałam szybko i uciekłam od niego jak najdalej. Kiedy Justin wstał z łóżka, po prostu zamknęłam się w łazience. Sama nie wiem czemu, po prostu się wystraszyłam. Może to głupie, ale jak najbardziej prawdziwe.
- Van, przepraszam. Przecież nie da się nad tym zapanować – powiedział, śmiejąc się.
Właściwie miał rację – znowu, ale to było krępujące, że tak na niego zadziałałam.
- Słuchaj, mały Justin też ma potrzeby, ale przecież nie zrobiłbym ci krzywdy – próbował powstrzymać śmiech, było to dosłyszalne w tonie jego głosu.
W tej chwili miałam go w dupie, przecież by sobie nigdzie nie poszedł. Podeszłam do lustra i zdobyłam się na to, by spojrzeć na odbicie swoich pleców. Bałam się odwrócić. Stałam przodem do lustra i nie potrafiłam się ruszyć. Wyobrażałam sobie jak to wyglądało, nie było się czego bać, w końcu to moje ciało, to nadal ta sama ja, ale wewnętrznie coś mi mówiło, że rozkleję się gdy zobaczę poobijaną siebie. Powodem byłaby prawdopodobnie świadomość, że zrobił mi to mój chłopak, osoba, której ufałam. Zbyt szybko zaufałam, byłam tego pewna już na sto procent, ale ja z natury ufałam ludziom.
Przemogłam się i lekko się odwróciłam. Gdy zobaczyłam pierwszego ogromnego siniaka znajdującego się tuż nad moim lewym biodrem, pierwsze łzy spłynęło po mojej twarzy. Pomyśleć, że taki niewinny blondyn, mógłby tak potraktować dziewczynę. Zadaję sobie to pytanie już po raz któryś, ale to naprawdę nie mieściło mi się w głowie. Wzięłam głęboki oddech i postanowiłam obejrzeć całe plecy. Jednak, gdy odwróciłam się, od razu pożałowałam. To wyglądało okropnie. Niewinne pchnięcie na framugę spowodowało ogromną ilość siniaków, zaczerwień i ran.
Prawie zemdlałam, nie chcąc już na to patrzeć, ponownie odwróciłam się przodem do lustra.
- Van? Ty płaczesz? - usłyszałam zza drzwi. Kompletnie zapomniałam, że on tam na mnie czekał. - Otwórz, proszę – usłyszałam nutę troski w jego głosie, zresztą często teraz ją słyszałam.
Podeszłam do drzwi i bez zastanawiania się już nad niczym, przekręciłam kluczyk.
Chłopak wszedł przerażony do środka i zamknął za sobą drzwi. Wtuliłam się w niego. Dziwne było dla mnie to, że taki „gangster”, żeby nie powiedzieć „BadBoy”, przejmował się taką przeciętną, bezbronną nastolatką i był bardzo delikatny, jeśli chodziło o moje uczucia.
Gdy zauważyłam, że stworzyła się plama, na jego koszulce od moich łez, oderwałam się od niego.
- Przepraszam – wymamrotałam.
- Nie przejmuj się tym, mała... Co się stało? - powiedział, biorąc moją twarz w swoje dłonie, zmuszając mnie przy tym, bym na niego spojrzała.
Jego karmelowe tęczówki potrafiły zwalić z nóg. Z pewnością potrafiłyby najgroźniejsze zwierzę zamienić w potulnego, małego pieska.
- Widziałam swoje całe sine plecy w lustrze. Wyglądam okropnie – odpowiedziałam, chowając twarz w moje dłonie. Czułam, że jestem w totalnej rozsypce.
- Jesteś piękna, bez względu na wszystko, rozumiesz?
Jak słodko. Miało mnie to pocieszyć, ale szczerze mówiąc, mało podziałało. Pokiwałam tylko nieśmiało głową, na znak, że go słucham.
Nagle, bez przyczyny, podał mi swój telefon. - Zapisz swój numer.
Jak powiedział, tak zrobiłam. Schował telefon do tylnej kieszeni jeansów.
- Odezwę się dziś, by zobaczyć, czy nie odebrałaś sobie życia. Teraz już muszę lecieć.
Pocałował mnie w czoło, jak zwykle robił na pożegnanie i już chciał odejść, ale go zatrzymałam.
- Nie zostawiaj mnie, błagam – zaskoczyło mnie, że te słowa wyszły z moich ust.
- Chciałbym, ale jest po dziesiątej i nie chcę, żeby twój tata sobie coś o mnie pomyślał...
Spojrzałam na niego smutno, na co on odpowiedział mi tym samym.
- Przecież nie odchodzę na zawsze – powiedział smutno, ponownie składając pocałunek na moim czole. - Jeszcze się zobaczymy.
Stanął za mną, klęknął i ostatni pocałunek złożył na największym siniaku, tym nad moim lewym biodrem. Uroczo.- I nie płacz już. Lekcje zrób, poucz się – zaśmiał się.
Posłałam mu surowe spojrzenie, co on moim ojcem jest?
Gdy wyszedł, zrobiło się... pusto. Poczułam się dziwnie. Zapanowała cisza i nie wiedziałam co ze sobą zrobić.
Wyszłam z łazienki i wyjęłam spod poduszki piżamę. Najpierw wezmę prysznic, potem będę robić lekcje. Wróciłam ponownie do łazienki, rozebrałam się i weszłam pod prysznic. Przyjemny strumień ciepłej wody zgrał się z moim ciałem. Chwila przyjemności, która wracała tylko wieczorami. Tutaj byłam tylko ja, moje ciało i ciepła woda.
Przymknęłam oczy i poczułam usta Justina błądzące po moich plecach. Innymi słowy, wróciły wspomnienia sprzed paru minut. Przez moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz. Rozluźniłam się doszczętnie, o ile można było bardziej się rozluźnić. Głośno westchnęłam, ale gdy poczułam, że zaczyna się robić nieciekawie, przerwałam i otworzyłam oczy.
To co się właśnie stało, nie miało prawa ujrzeć światła dziennego. Poczułam jak się rumienię. Czyżbym właśnie zamierzała fantazjować o Justinie? Nigdy więcej, Van...
Wychodząc spod prysznica, poślizgnęłam się i uderzyłam o umywalkę. Zwinęłam się w kłębek. Uderzyłam się akurat w największego siniaka. Gdy brałam oddech, wszystko mnie bolało. To było straszne, nie wiedziałam co robić, nie mogłam się podnieść.
- Van, wszystko w porządku? - usłyszałam pukanie do drzwi łazienki.
- T-tak, kopnęłam się o kant szafki małym palcem, nie przejmuj się – szybka wymówka, jak najbardziej wskazana...
- Zbieraj się już, bo do szkoły nie wstaniesz – ojciec jak zawsze myślał, że wcześnie chodzę spać, mimo że tak nie było.
- Jasne, już kończę – odkrzyknęłam.
Odetchnęłam z ulgą, gdy usłyszałam jego kroki i dźwięk zamykanych drzwi. Podniosłam się ostrożnie z posadzki, owinęłam się ręcznikiem i stałam nieruchomo przez parę minut. Zawsze tak robiłam, gdy wychodziłam spod prysznica. Głównie chodziło o to, bym przestała się trząść i przyzwyczaiła się do temperatury panującej w łazience.
Przebrałam się w piżamę, wyszłam z łazienki i – niestety – zabrałam się za zadanie domowe. Prawda jest taka, że nie miałam najmniejszej ochoty, żeby je odrabiać, ale niestety chodzę do szkoły, chcę ją ukończyć, a w takim wypadku, nie mam innego wyjścia.
Otworzyłam książkę od matmy i zaczęła rozwiązywać przykłady. Z początku nie wiedziałam o co chodzi i jakim sposobem je rozwiązać, ale po którymś przykładzie zaczęłam sobie przypominać, jak to się rozwiązywało i kolejne dziesięć przykładów ukończyłam w mniej niż piętnaście minut.
Kolejna była biologia. Nigdy nie miałam głowy co do biologii. Zaczęłam bardziej myśleć o Justinie, Sebastianie i wszystkim co mi się przytrafiło. Nieświadomie wpatrywałam się w okno i gryzłam końcówkę długopisu. Ocknęłam się, spojrzałam na ćwiczenia od biologii, przeczytałam pierwsze zadanie i się poddałam. W życiu tego nie odrobię.
Spakowałam książki na jutrzejsze lekcje. Środa, to się równa – historia, chemia, fizyka i WOS. Cztery najgorsze lekcje, jakie mogli wymyślić, jeszcze ułożone jedna po drugiej. Nie wiem jak ja znosiłam środy w szkole. Przerwy spędzone z dziewczynami i od razu robiło się lepiej.
Nagle naszła mnie myśl, czy by nie zadzwonić do Kim i porozmawiać z nią o mnie i Justinie, bo kompletnie nie wiedziałam co o tym myśleć...
Wybrałam numer i po trzecim sygnale odebrała.
- Kim, nie przeszkadzam? Chcę porozmawiać.
- Nie przeszkadzasz, żartujesz sobie? - nigdy jej nie przeszkadzałam, ale wolałam się upewnić.
- Więc... Trochę nie wiem jak zacząć.
- Najlepiej od początku, mała.
Pomyślałam przez chwilę i kontynuowałam.
- Justin... - jedyne co potrafiłam teraz powiedzieć.
- Co z nim?
- Ewidentnie mu się
podobam, a ja nie wiem jak na niego reagować, jak z nim rozmawiać.
- A ty?
- Ale co ja?
- Co ty do niego czujesz. Podoba ci się?
- Ja n-nie wiem...
- Więc radzę ci się szybko przekonać, im dłużej będziesz go odpychać, tym bardziej on będzie się od ciebie oddalał.
- Co masz na myśli?
- Gdy już się zorientujesz, że Justin się tobie podoba, go może już nie być – westchnęła. - Potem będziesz tylko żałować, że szybciej nic z tym nie zrobiłaś.
- Dlaczego zawsze musisz mieć rację?
- Ktoś musi nauczyć cię żyć, pokierować cię w dobrą stronę.
- Wiesz, z jednej strony mi pomogłaś, ale z drugiej pogorszyłaś sytuację...
- Co masz na myśli mówiąc „pogorszyłaś”?
- Nie chcę go stracić – powiedziałam pod nosem, nie chciałam się do tego przyznać przed samą sobą. - A z tego co mówisz, sama do tego dopuszczam.
- Nie chcesz z nim być?
- Przynajmniej jak na razie...
- Zadaj sobie parę razy pytanie, co do niego czujesz, sprawdź jak reagujesz na jego widok, na wiadomości od niego. Dalej już musisz działać sama.
- Sama...
- Ja
mogę jedynie w tej sytuacji przyglądać się temu i reagować na
zbyt pochopne decyzje podjęte przez ciebie.- A ty?
- Ale co ja?
- Co ty do niego czujesz. Podoba ci się?
- Ja n-nie wiem...
- Więc radzę ci się szybko przekonać, im dłużej będziesz go odpychać, tym bardziej on będzie się od ciebie oddalał.
- Co masz na myśli?
- Gdy już się zorientujesz, że Justin się tobie podoba, go może już nie być – westchnęła. - Potem będziesz tylko żałować, że szybciej nic z tym nie zrobiłaś.
- Dlaczego zawsze musisz mieć rację?
- Ktoś musi nauczyć cię żyć, pokierować cię w dobrą stronę.
- Wiesz, z jednej strony mi pomogłaś, ale z drugiej pogorszyłaś sytuację...
- Co masz na myśli mówiąc „pogorszyłaś”?
- Nie chcę go stracić – powiedziałam pod nosem, nie chciałam się do tego przyznać przed samą sobą. - A z tego co mówisz, sama do tego dopuszczam.
- Nie chcesz z nim być?
- Przynajmniej jak na razie...
- Zadaj sobie parę razy pytanie, co do niego czujesz, sprawdź jak reagujesz na jego widok, na wiadomości od niego. Dalej już musisz działać sama.
- Sama...
- Czuję, że masz
jakieś „ale”...
- Ale niestety nic więcej dla ciebie nie zrobię, mogę jedynie wspierać cię przez telefon – zaśmiała się.
- Dziękuję, Kim – powiedziałam nieśmiało i rozłączyłam się.
Dlaczego ta idiotka, zawsze musi mieć rację? Mogłam dziękować Bogu, że trafiłam na tak wspaniałą przyjaciółkę, jaką jest Kim. Dianie aż tak nie ufałam, prosiłam ją o pomoc tylko wtedy, gdy Kim była, jakby to ująć - „Poza zasięgiem”.
Poczułam, jak telefon zawibrował, co oznaczało, że dostałam sms-a. Szczerze mówiąc myślałam, że to od Kim, że chciała mi coś jeszcze powiedzieć, uświadomić etc. Zdziwiłam się gdy zobaczyłam nieznany numer.
„On już Cię nie dotknie, nie martw się.
PS: śpij spokojnie. :)
- J.”
Z uśmiechem na ustach, mogłam się już przed samą sobą przyznać.
Zakochałam się.
___________________________________________________________________
Cześć :)
Szczerze mówiąc, przyznałam przed samą sobą, że ten rozdział nawet mi wyszedł, jak mi ktoś spróbuje wmówić, że nie, to chyba wyśmieję, bo ja jestem z niego dumna i mam nadzieję, że wy też.
Do nn. <3
@Nestlee_x3
- Ale niestety nic więcej dla ciebie nie zrobię, mogę jedynie wspierać cię przez telefon – zaśmiała się.
- Dziękuję, Kim – powiedziałam nieśmiało i rozłączyłam się.
Dlaczego ta idiotka, zawsze musi mieć rację? Mogłam dziękować Bogu, że trafiłam na tak wspaniałą przyjaciółkę, jaką jest Kim. Dianie aż tak nie ufałam, prosiłam ją o pomoc tylko wtedy, gdy Kim była, jakby to ująć - „Poza zasięgiem”.
Poczułam, jak telefon zawibrował, co oznaczało, że dostałam sms-a. Szczerze mówiąc myślałam, że to od Kim, że chciała mi coś jeszcze powiedzieć, uświadomić etc. Zdziwiłam się gdy zobaczyłam nieznany numer.
„On już Cię nie dotknie, nie martw się.
PS: śpij spokojnie. :)
- J.”
Z uśmiechem na ustach, mogłam się już przed samą sobą przyznać.
Zakochałam się.
___________________________________________________________________
Cześć :)
Szczerze mówiąc, przyznałam przed samą sobą, że ten rozdział nawet mi wyszedł, jak mi ktoś spróbuje wmówić, że nie, to chyba wyśmieję, bo ja jestem z niego dumna i mam nadzieję, że wy też.
Do nn. <3
@Nestlee_x3
Rozdział jest świetny,naprawdę.I bardzo słodki. Czekam co dalej.
OdpowiedzUsuńKocham , kocham , kocham <33333333333333333333333333 Boskie !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Wiem że to wkurzające ale kiedy next ?! To było ŚWIETNE nie wytrzymam do następnego :D Mega , odlotowe :D <3 Czekam :D Ja to bym już chciała !! :D Mogę mieć spóżniony prezent na urodziny ?? Hmm?? Kogo obchodzi że były w maju haha xD Mój ulubiony fragmęt :Zwątpiłam w niego, gdy poczułam wybrzuszenie w pewnym miejscu, które cały czas się powiększało. Wstałam szybko i uciekłam od niego jak najdalej. Kiedy Justin wstał z łóżka, po prostu zamknęłam się w łazience. Sama nie wiem czemu, po prostu się wystraszyłam. Może to głupie, ale jak najbardziej prawdziwe.
OdpowiedzUsuń- Van, przepraszam. Przecież nie da się nad tym zapanować – powiedział, śmiejąc się.
Właściwie miał rację – znowu, ale to było krępujące, że tak na niego zadziałałam.
- Słuchaj, mały Justin też ma potrzeby, ale przecież nie zrobiłbym ci krzywdy – Uwielbiam !!! Do next :*
Hahahaha, specjalnie dla Ciebie, postaram się na jutro ♥ Ale nie wiem, bo coś mi kiepsko ostatnio idzie to pisanie.
UsuńI powiem ci, że ten fragment, też jest moim ulubionym. Miałam taką bekę jak to pisałam :D
Jeeeeeeeeejjjjjjjjj!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Jeżeli chodzi o brak weny to życzę jej jak najwięcej !!!!!!!!!!!!!! Ale jeżeli chodzi o to że tobie się nie podoba jak piszesz to sobie wyobraż dziewczynę pukającą się w czoło (mnie)i mówiącą (za przeproszeniem ) Tu się jebnij !!!! :D Czekam i zapraszam do siebie ,tylko że ja piszę o 1D .
UsuńNo wiesz, jebłam się, ale to nic nie pomogło :D
Usuń+ Ale ze mnie tępa cipa, że jeszcze do Ciebie nie zajrzałam, już idę czytać ♥
Hahaha spróbuj patelnią :D + Ja nie pisze tak super jak ty więc chyba nie ma czego żałować :D
UsuńEj, chcesz żebym wylądowała w szpitalu? Nie dostaniesz rozdziału.
UsuńOgólnie to jaram się teraz Best Song Ever, więc twoje poczytam potem. :3
NIEEEEEEEEEEEEEE !!!!!!!!!!!!!!! TYLKO NIE TO !!!!!!!! PRZEPRASZAM !!!! :'( PS:ŚWIETNA PIOSENKA TEŻ SIĘ JARAM :D <33333 PLOSSSEEE !!! ( teraz wyobraż sobie że robię oczy kota ze shreka )Bo ja nie wytrzymam i skoczę z dywanu na podłogę !!! Wtedy ja wyląduje w szpitalu :(
UsuńNie no dostaniesz, chodziło mi o to, że jak bym wylądowała w szpitalu byś nie miała rozdziału. :D
UsuńFajny spam pod rozdziałem hahahaha :3
Oł jeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Dostane !! , dostane !!!! :D I LOVE YOU !!!!! SORKI ZA SPAM HAHAHA :D <333333333333333333333333333333333333333333333333
UsuńPrzpraszam nie zdążę na dzisiaj. Mam dopiero połowę ;c
UsuńTrudno :) Nie przejmuj się :) i tak kocham <3333
UsuńUwielbiam ten rozdział.. Czekam na nn <3
OdpowiedzUsuńAwwwww
OdpowiedzUsuńHahahahaha tekst o małym Justinie.... Mistrzostwo XD i słodka końcówka, czekam na następny :))
OdpowiedzUsuńSuper,super, super i jeszcze raz suuuuper rozdział :D Czekam nn ;* <3
OdpowiedzUsuń<3
OdpowiedzUsuńkocham to najlepszy momeny gdy uciekła od Justina bo chłopak się podniecił haha
OdpowiedzUsuń