środa, 24 lipca 2013

Rozdział 14

- Van! Rusz się w końcu! - poczułam jak tata ściąga ze mnie kołdrę. Nienawidzę, kiedy to robi. Nagłe zimne powietrze na twoim ciele, zawsze mnie to rozbudzało.
- Kurwa, tato! Oddaj mi kołdrę! - mówiłam, że tego nienawidzę... Spojrzał na mnie dziwnie. - Z-znaczy kurde...
Spojrzał na mnie ponownie, tym razem podejrzliwie i wyszedł z pokoju, zamykając za sobą drzwi. On nie był głupi i wiedział, że zdarzało mi się czasem przeklnąć, ale nigdy nie w jego obecności. Jakie to musi być okropne uczucie, słyszeć jak twoje dziecko przeklina...
Podniosłam kołdrę z podłogi, ułożyłam na łóżku i poszłam się ubierać. Nie chciało mi się nic, więc zajęło mi to dość sporo czasu.
Schodząc po schodach natknęłam się na tatę.
- Porozmawiamy sobie po śniadaniu. Odwiozę cię do szkoły – trochę się przestraszyłam, nie ukrywam. Moje oczy się rozszerzyły i powoli skierowałam się w stronę kuchni. Nałożył mi moją porcję jajecznicy na talerz, jakby robił mi łaskę, że daje mi jedzenie. Coś przeskrobałam?
- Tato, jak masz zamiar mnie tak traktować, może od razu wyrzuć mnie z domu? - zapytałam z dużą ilością ironii w głosie. Nie odpowiedział, zignorował mnie. - Chyba nie gniewasz się chyba za moją odzywkę dzisiejszą, co?
- Nie – odparł krótko. Wolałam dalej nie ciągnąć tej rozmowy...
Jedząc moje śniadanie, czułam się jak tamtej nocy u Justina. Uśmiechnęłam się do siebie, upewniając się, że ojciec na mnie nie spogląda podejrzliwie. Na szczęście nic nie widział.
- Słuchaj – odwrócił się gwałtownie, na co ja podskoczyłam z zaskoczenia. - Czy Justin cię do czegoś zmusza?
- CO!? - oburzyłam się, wstając od stołu, odsuwając talerz z jajecznicą.
- Czy on cię zmusza w PEWIEN sposób do CZEGOŚ? - powiedział, akcentując część wyrazów.
- Skąd to przypuszczenie? - zapytałam, wpatrując się pustym wzrokiem w to co znajduje się za oknem. Chciałam uniknąć jego wzroku, po prostu.
- Skarbie, czy on cię kiedyś uderz...
- Nie – przerwałam mu, zanim zdążył dokończyć to cholerne zdanie, słowo... - Wybij to sobie z głowy, on mnie nie skrzywdzi.
Odwrócił się tyłem do mnie, by posprzątać po dzisiejszym śniadaniu, a ja dokończyłam swoją jajecznicę.
- Zbieraj się.
Posłusznie wstałam od stołu i pobiegłam do pokoju po moją torbę. Upewniłam się na szybko, czy wszystko spakowałam i zeszłam z powrotem na dół. Ubrałam buty i wyszłam z domu. Podchodząc do samochodu, zauważyłam, że jest już otwarty, więc czym prędzej wpakowałam się do środka. Usadowiłam się wygodnie na siedzeniu i czekałam na to, aż ruszymy w stronę szkoły.
Parę minut później do auta wsiadł też mój tata i odjechaliśmy spod domu.
- Tato, zakluczyłeś drzwi?
- Tak, a czemu? - zapytał zaskoczony.
- Nic, słyszałam o częstych włamaniach, które mają miejsce w naszym mieście – odpowiedziałam bardziej pod nosem niż do niego.
Dalej jechaliśmy w ciszy, przez co miałam wrażenie, że się od niego powoli oddalam, zawsze jadąc samochodem rozmawialiśmy, śmialiśmy się i było przyjemnie, a teraz siedzimy spokojnie i żadne z nas nie ma pojęcia, co powiedzieć.
W mojej głowie odtworzyła się wizja mojego snu. Ciekawość zaczynała zżerać mnie od środka, chciałam znać odpowiedź na pytanie, kto to był. Kto cały czas wkradał mi się do snów i kto prawdopodobnie niedługo umrze. Zawsze wierzyłam, że sny coś przepowiadają, od małego sobie to wmawiałam i tak mi pozostało aż do teraz.
- Skarbie, coś mi nie daje spokoju...
Odwróciłam głowę w jego stronę, odrywając się od moich myśli.
- Skąd u ciebie ten ogromny siniak po lewej stronie? - zapytał, z nerwów oblizując wargi. Akurat zatrzymał się pod budynkiem szkoły.
- Skąd o nim wiesz? - westchnęłam, kładąc lewą dłoń na miejsce nad biodrem.
- Czy to ważne? - jęknął. Posłałam mu spojrzenie, mówiące, że to dla mnie ważne. - Po prostu rano, gdy zabrałem ci kołdrę, miałaś podwiniętą koszulkę i... - nie dokończył. Zresztą nie musiał, bo wiedziałam o co mu chodzi.
- Myślałeś, że to Justin?
- Taka była pierwsza moja myśl. Właściwie pierwsza i ostatnia, nic innego mi nie przyszło do głowy. Wiem, że mu ufasz, ale ja nie.
- Nie ufasz mu, bo Sebastian obrobił mu dupę przy tobie.
Pokiwał głową, na znak, że tak właśnie było.
- Nie, to nie Justin.
- Więc kto?
- Dlaczego zakładasz, że to „ktoś”? Może sama się uderzyłam?
- Bo to nie wygląda na zwykłe, niewinne uderzenie. Jak na moje oko, ktoś ci nieźle przyłożył.
Westchnęłam głośno i nie wiedziałam co zrobić. Mogłam po prostu wyjść z auta, ale z racji tego, że przed chwilą sama stwierdziłam, że oddalam się od niego, miałam zamiar powiedzieć mu prawdę, ale jeszcze się wahałam...
- Van, kto cię tak urządził? Powiesz mi w końcu? Kim była osoba, która nie miała do ciebie szacunku i tak cię potraktowała?
Jeżeli Seb zrobił z Justina tego najgorszego w oczach mojego ojca, to ja teraz zrobię tego najgorszego z niego. To było tak, jakbym skarżyła się tatusiowi, ale on nie zasługiwał na chronienie go przed ludźmi.
Wzięłam głęboki oddech i biorąc wydech po prostu to powiedziałam – Sebastian.
Zanim mój tata zdążył cokolwiek powiedzieć, wyszłam z auta i pobiegłam w stronę wejścia.
Bałam się, że spóźnię się na lekcje.
Na pierwszej lekcji siedziałam cicho, zdarzało mi się to ostatnio często. Zastanawiałam się, co z tym zrobi mój ojciec, czy będzie jeszcze ciągnął ten temat i czy zmieni zdanie o Justinie, bo on nie był zły. Chyba, że jeszcze nie znałam jego ciemnej strony, która na pewno gdzieś się chowała przede mną, a bardzo chciałam ją poznać. No chyba, że miałabym oberwać od niego, tak jak od Sebastiana – w takim wypadku nie chciałam jej poznawać.
Czekałam tylko na przerwę obiadową. Żebym mogła wreszcie posiedzieć z dziewczynami i powygłupiać się na boisku za szkołą i zapomnieć o tym gównie, z którego powoli się wykopywałam. Powoli zaczynałam życie od nowa, bez Sebastiana, przynajmniej miałam taki plan. Miałam nadzieję, na lepsze jutro.
* * *
- Co tak cicho siedzisz, Van? Nawet nie ruszyłaś swojego drugiego śniadania.
- Hm? - wyrwały mnie z zamyślenia, a ja miałam po raz drugi wrażenie, że gdzieś, ktoś mnie obserwuje. - A, tak nie jestem głodna...
- Coś cię gryzie? - spytała podejrzliwie Kim. - Nadal nie wiesz co czujesz do Justina?
- Ja już wiem, co do niego czuję – westchnęłam – boję się tylko, że on udaje, że mnie kocha. Słowa Seba siedzą mi w głowie.
- Przecież Justin jest ten dobry! Tak naprawdę on jest tym, który będzie chciał cię zdobyć, a gdy już to zrobi zaciągnie cię do łózka i porzuci jak jakąś szmacianą lalkę.”- Ja niestety nie wiem, jak to z wami wygląda, jak on się wobec Ciebie zachowuje, jak na ciebie patrzy. Naprawdę mi przykro, że nie mogę w żaden sposób ci pomóc...
- Kim, wystarczy mi, że tutaj ze mną jesteście i mogę do Was przyjść o każdej porze dnia i nocy.
- Awww, jak uroczo! - krzyknęła nagle Diana i we trzy się do siebie przytuliłyśmy, śmiejąc się.
- Dobra, dziewczyny, odniosę parę rzeczy do szafki, zaczekacie tu?
- Pójdziemy z Tobą, co będziemy tu siedzieć – odpowiedziała Diana, podnosząc się z boiska.
Udałyśmy się wspólnie w stronę mojej szafki. Nagle Diana i Kim zatrzymały się przy ogłoszeniu, na temat jakiegoś castingu, to nie dla mnie, więc dalej już poszłam sama.
Otworzyłam moją szafkę i zauważyłam, że mam w niej bałagan. Mini huragan przeszedł przez jej wnętrze. Nie zwróciłam wcześniej na to uwagi, postanowiłam, że
może jutro się tym zajmę. Nagle usłyszałam czyiś głos przy moim uchu.
- Witaj, skarbie.
Odwróciłam się gwałtownie i gdy zobaczyłam Sebastiana stojącego bardzo blisko mnie, cofnęłam się do tyłu i uderzyłam plecami w szafki. Zabolało.
Bałam się, cholernie się go bałam. Po tym co wyrządził mi przez ostatnie dni, bałam się go bardziej niż Nathana. Nie, może to przegięcie, ale naprawdę się go bałam. Nie uderzyłby mnie chyba, gdy byliśmy w szkole, wśród tylu uczniów. Zaczęłam się rozglądać i zauważyłam, że nikogo naokoło nas nie ma, co oznaczało, że zaraz powinien mnie uratować dzwonek, oznajmiający, że pora zbierać się na lekcje.
Moje serce waliło, jakby miało zaraz wyskoczyć z piersi. Znowu byłam bezbronna, jedyne co mogłam zrobić, to go uderzyć, ale to skutkowało kolejnym siniakiem, lub może nawet czymś gorszym. Ten słodki, młody chłopak stawał się powoli tyranem w moich oczach.
Justin, obiecałeś mi, że on mnie nie ruszy, ufam ci.
- Co ty tu kurwa robisz – wydyszałam wreszcie. Kątem oka zauważyłam niedaleko mnie Kim z Dianą, które przyglądały się całej tej sytuacji i prawdopodobnie nie wiedziały co mają począć. Cokolwiek, dziewczyny, cokolwiek.
- Przyszedłem odwiedzić moją dziewczynę, nie mogę? - zaczął przysuwać się do mnie bliżej i bliżej. Brzydziłam się go.
- Czy ty masz rozdwojenie jaźni? Dla ciebie nie jest jasne, że z nami i naszym wymyślonym „związkiem” jest już koniec? - odepchnęłam go mocno, abym mogła swobodnie oderwać się od szafek i oddychać wolnym powietrzem, a nie powietrzem prosto z jego obrzydliwej gęby.
- Czy wczoraj nie dałem ci jasno do zrozumienia, że masz się tak do mnie nie wyrażać? - przycisnął swoją pięść do mojego siniaka – tak, tego największego. - Mam ci dać jeszcze jedną nauczkę? - przyciskał pięść coraz bardziej, na co ja zgięłam się wpół.
- Dlaczego ty mi to kurwa robisz? - nie miałam siły, żeby cokolwiek powiedzieć, ale nie dałam mu tej satysfakcji.
- Bo jesteś moja. Byłem pierwszy, a kto pierwszy ten lepszy. Więc wymagam od ciebie szacunku.
- Miałabym do ciebie szacunek, gdybyś ty miał do mnie – wyprostowałam się i spojrzałam mu w oczy. - Nie jestem jakimś pieprzonym trofeum.
- Miałbym do ciebie szacunek, gdybyś była grzeczniejsza i nie pyskowała.
- Nie pyskowałabym, gdybym nie musiała się przed tobą bronić i się ciebie bać.
Wkurwił się i chwycił mocno mój podbródek. Przypomniał mi się Nathan, dyszący ciężko w moją twarz. Przebiegła przez moją głowę myśl, że może on dla niego pracuje, ale chyba nie zdradziłby Justina. Dupkiem może jest, ale nie idiotą.
Nagle ktoś go ode mnie odciągnął. W tym momencie przybiegły do mnie dziewczyny. Cała się trzęsłam i nie miałam pojęcia co się dzieje i co może się za chwile wydarzyć.
Spojrzałam w stronę Sebastiana i zauważyłam, że szarpie się z Justinem.
- Oni obaj biją się o ciebie, jakie to urocze... - powiedziała Kim.
Wtuliłam się w nią. Miała racje, to urocze, ale nie chciałam, żeby ktokolwiek o mnie walczył. Szczególnie jeśli jednym z nich miał być Seb, mógłby sobie już odpuścić, bo ja mam go w dupie.
- Wiesz co, idź do domu, jesteś rozbita. Będziemy cię kryć przed nauczycielami – zaproponowała mi Diana.
* * *
Zdjęłam buty, rzuciłam obok nich torbę i położyłam się na kanapie w salonie. Czy on naprawdę był taki nachalny, że nie mógł mi dać już spokoju? Uderzył mnie, narobił mi siniaków i myślał, że nadal chcę z nim być?
Lekko przysypiałam, ale nie mogłam całkowicie zasnąć. Coś mi nie pozwalało. Przewracałam się z boku na bok, ale nie mogłam się ułożyć w taki sposób, żeby nic mnie nie bolało. Byłam przyzwyczajona do spania na lewym boku, ale niestety siniak nadal był i miał się całkiem dobrze. Zamiast znikać, powiększał się i bolał z każdym dniem coraz bardziej. Stawał się bardziej wrażliwy na dotyk.
Usłyszałam pukanie do drzwi. Wkurwiona na cały świat, podniosłam się i poszłam otworzyć drzwi. Nawet nie dopuszczałam do siebie myśli, że mógłby być to Nathan. Miałam w głębi duszy nadzieję, że on już sobie odpuścił.
Po drugiej stronie ujrzałam Justina. Powinnam być chyba na niego zła, że zrobił dym na terenie szkoły, ale nikt tego chyba nie widział więc...
- Justin, ty krwawisz... - zauważyłam nagle. -
Dobra nic. Wejdź.
Przekroczył próg i przytulił mnie mocno. Pocałował mnie w czoło, zdjął buty i udał się w stronę salonu.
- Gdzie krwawię? - zapytał zatrzymując się na środku pokoju i odwracając się w moją stronę.
Wskazałam na moją dolną wargę, na znak, że w tamtym miejscu leci mu krew. Zlizał gęstą ciecz, co przypominało trochę przygryzanie wargi. Człowieku, nie rób tego więcej, bo zbyt seksownie to wygląda w twoim wykonaniu.
- Ja rozumiem, że mam fajne usta, ale spójrz już w moje oczy – odezwał się, gdy przyłapał mnie na gapieniu się na niego. Zarumieniłam się i zakryłam twarz włosami.
Podszedł do mnie powoli, chwycił mój podbródek i zmusił mnie, bym na niego spojrzała.
Trwaliśmy tak przez parę sekund. Te jego oczy...
- Mogę cię pocałować? - wymruczał w moje usta.
Nic nie mówiąc,
przytaknęłam. W tym samym momencie odczułam stres, wiedziałam co się zaraz stanie i nie mogłam pozbierać myśli. Jedną ręką, chwycił mnie w pasie i przyciągnął bliżej siebie, drugą kładąc na linii mojej szczęki. Gdy nasze usta się złączyły w delikatnym pocałunku, przez moje ciało przeszła ogromna iskra ciepła. Moje dłonie powędrowały na obie strony jego twarzy. Opuszkami palców pieściłam jego szczękę. Przycisnął palce do moich pleców, przez co poczułam ból i wzięłam głęboki wdech. Justin, korzystając z sytuacji wsunął język, pogłębiając pocałunek. Czułam jak uśmiecha się zwycięsko. Zrobił to specjalnie, idiota.
Odepchnęłam go od siebie, gdy usłyszałam, jak ktoś od zewnątrz odklucza drzwi. Tata wrócił, cholera.
Popchnęłam go na kanapę, sama siadając po turecku obok niego.
Wszedł do domu, niczego się nie spodziewając. Odwrócił się i nagle zastygł w miejscu, szerzej otwierając oczy. Tak jak myślałam, nadal miał o Justinie złe zdanie, mimo że sam wpuszczał go tyle razy do domu. Zaraz za nim wbiegł do domu Matt.
- Vaaan! - krzyknął uradowany na mój widok. Podbiegł, przytulił mnie i pobiegł na górę do swojego pokoju. To chyba u nas rodzinne, ze wchodząc do domu od razu kierujemy się do swojego pokoju.
- Przeszkodziłem w czymś? - spytał, gdy upewnił się, że Matt jest już w swoim pokoju.
- Nie! Tylko rozmawialiśmy –
odpowiedziałam szybko. Byłam trochę zestresowana i chyba to wyczuł...
Uniósł jedną brew w zwątpieniu i
nic nie mówiąc, udał się do kuchni. Spojrzałam na Justina i westchnęłam z ulgą. Oboje się zaśmialiśmy.
- Blisko było – szepnął mi do ucha.
________________________________
Witam. Rozdział miał być dopiero jutro, ale pomyślałam o jednej czytelniczce i dodałam jeszcze dzisiaj. Właściwie o dwóch czytelniczkach, a zresztą nieważne.
Do nn <3

14 komentarzy:

  1. Cholera, cholera.No uwielbiam Cię szczególnie za to, że wstawiasz późno rozdziały, ale również za twojego bloga, misiu.
    Mam nadzieję, iż zaspokoiłam Cię na Asku i dostałaś orgazmu. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wstawiam wieczorami specjalnie z myślą o Tobie :D
      + Hahahaahahhaah, tak zaspokoiłaś xd

      Usuń
  2. Przycisnął palce do moich pleców, przez co poczułam ból i wzięłam głęboki wdech. Justin, korzystając z sytuacji wsunął język, pogłębiając pocałunek. Czułam jak uśmiecha się zwycięsko. Zrobił to specjalnie, idiota. -Awwww :* Kocham , Kocham , Kocham nie mam innych słów jest boski :D Nareszcie się pocałowali !!!!!!!!!!!(krzyk )!!!!!!!!!!!!!!!!( taniec szczęścia )!!!!!!!!!!!!!!(krzyk )!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Czekam na następny :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Detka_BiberPl24 lipca 2013 23:01

    rewelacja

    OdpowiedzUsuń
  4. zajebisty rozdział!
    niech sebastian da sobie juz spokoj!
    koncowka mnie rozwalila, jakie to slodkie ze Jus zapytal czy moze ja pocalowac<3

    OdpowiedzUsuń
  5. Zajbisty.. czeka nn :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Nominuję cię do The Versatilie Blogger .Informacje na moim blogu :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Frhdecde kochane <3 czekam na nn :))

    OdpowiedzUsuń
  8. AAAAAAA!!! WRESZCIE SIĘ POCAŁOWALI!!!! AWWW.. JAK SŁODKO ;> kocham twojego bloga. Czekam nn <3 :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetny rozdział :)

    Ja nie będę się rozpisywać, ponieważ jestem teraz na kom. :)

    Dziękuję za opinie na moim blogu + możesz go zaobserować http://third-timee.blogspot.com/2013/07/dodaj-do-obserwowanych.html

    OdpowiedzUsuń
  10. Jak Sebastian może być taki okropny , dobrze że Van ma Justina i że wreście się pocałowali. Czekam na następny !!! <3

    OdpowiedzUsuń