środa, 3 lipca 2013

Rozdział 4

Wiedziałam, że robię źle. Będę musiała mu się z tego tłumaczyć i do tego jeszcze go zranię. Właściwie, to nawet mi się podobało. W pewnym momencie jego ręka powędrowała na mój brzuch. Miłe uczucie. W końcu coś miłego spotyka mnie w życiu. Nie do końca przyjmuję do wiadomości mnie i Sebastiana jako parę, ale i tak uważam to za miłe doświadczenie. Mogłabym być jedynie jego znajomą. Na nic więcej on nie może liczyć z mojej strony. Nawet jeśli będzie to dla niego bolesne.
- Możecie już wyjść! - Usłyszeliśmy wołanie Justina. Sebastian nagle oderwał się ode mnie. Dzięki, Justin. Jestem wdzięczna.
Sebastian podniósł klapę kanapy i oboje wyszliśmy z niej. Teraz już mogłam dostrzec jego twarz, jego oczy... Spojrzał na mnie i się uśmiechnął. Chciałam mu pokazać, że to chwilowe zapomnienie, jednak nie wiedziałam jak. Wyszliśmy z piwnicy i na wejściu natknęliśmy się na złego Justina. Miał okropny wyraz twarzy, bałam się go.
- I co? - spytał Sebastian.
- Trzeba ją gdzieś zabrać. Myślałem, że Silence nie będzie tu przychodził. On wie, że nie jestem głupi i nie schowam mojej zdobyczy – spojrzał teraz na mnie – przepraszam za mój dobór słów – spojrzał z powrotem na Sebastiana – w moim domu. Nigdy tego nie robię.
Zaczęłam się zastanawiać, gdzie mogliby mnie wywieźć. Nie chciałabym mieszkać z obcymi ludźmi, albo sama. Bałabym się. Nie wiedziałam gdzie się znajduję i w którą stronę powinnam iść, żeby dotrzeć do domu, więc ucieczka nie wchodzi w grę. Poza tym Nathan by mnie dorwał nawet na ulicy. Nie darowałby mi tego, że go przyłapałam. Jakby nie mógł mi tego darować, phi. Pomyślałam, że pora się odezwać...
- Uważam, że skoro Nathan tu już przyszedł i zobaczył, że mnie nie ma, nie będzie tu już wracał. Raczej będzie próbował mnie szukać gdzie indziej – Justin popatrzył na mnie ze zdziwieniem, jakby myślał, że nie potrafię logicznie myśleć, czy coś. Pomyślał przez chwilę po czym się odezwał.
- Nathan lubi nas odwiedzać, mógłby pewnego dnia jakoś się na Ciebie natknąć. Nie zdołalibyśmy Cię wtedy uchronić przed nim – kurwa, nie potrzebna mi jego łaska ani ochrona... - Zamieszkasz z moją mamą, a żeby nie było podejrzeń, zawiezie Cię Chris – o nie, bałam się go. Może nie powinnam, ale jakoś mu nie ufałam.
- A jeżeli on tam po nią przyjdzie? - zmartwił się Sebastian. Powiedział to tylko dlatego, żeby namówić Justina, abym została i żeby miał mnie dla siebie. Tak wywnioskowałam.
- Seb, stary. Czy ty w ogóle myślisz? On nawet nie wie gdzie moja mama mieszka. Zresztą zawsze można będzie ją szybko przenieść na jakieś odludzie – powiedział Justin, puszczając mi przy tym oczko. Starałam się posłać mu złowrogie spojrzenie, jednak nie wiem czy mi się udało, bo znowu się zaśmiał. Ten typ lubi się ze mnie śmiać.
Nie chciałam im przeszkadzać. Udałam się do „mojego” pokoju, by trochę odpocząć. Znowu napadły mnie myśli na temat Sebastiana i naszego pocałunku w kanapie. Ciekawa przygoda, będzie się ją fajnie opowiadało znajomym. Nie posiedziałam samotnie zbyt długo. Nagle usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Był to oczywiście „Seb”.
- W porządku? Poszłaś od nas nie mówiąc nic – powiedział zamykając przy tym drzwi.
- Jest okej – uśmiechnęłam się sztucznie. - Chciałam po prostu pobyć sama.
Usiadłam na łóżku. Po chwili poczułam jak łóżko ugięło się pod jego ciężarem.
- Van, słuchaj – zaczął przeczesując ręką włosy. - Ten pocałunek...
- Sebastian – przerwałam mu szybko. Teraz miałam szansę, żeby mu jakoś to wyjaśnić. - Nie gniewaj się, ale dla mnie nic to nie znaczyło. Nawet cię nie znam... Po prostu poczułam, że i tak nie mam dokąd uciec, więc... - spojrzałam na niego, widziałam w jego oczach smutek. Było mi strasznie przykro z tego powodu, wiem jak to jest być odrzucanym.
Chłopak przysunął się bliżej mnie. Nasze twarze były niebezpiecznie blisko siebie. Jego ciepły oddech zaatakował moją szyję.
- Udowodnij mi, że to nic dla Ciebie nie znaczyło – powiedział, a właściwie wymruczał. - Jeżeli taka jest prawda, odepchnij mnie- zatkało mnie, nie wiedziałam co robić. Znaczy wiedziałam, ale moje ciało odmawiało posłuszeństwa, jakby pragnęło po raz drugi poczuć jego smak. Moje serce przyspieszyło, a oddech stał się nierówny. Trwaliśmy w takiej pozycji jakiś czas. Seb zaczął się przybliżać i... i... Nagle do pokoju wszedł Justin. Dzięki Justin, po raz drugi. Szybko wstałam z łóżka i podeszłam do szafki.
- Słuchaj, powinnam to mieć gdzieś w szufladzie... - spojrzałam na Justina – Cześć Justin.
- Co powinnaś mieć w szufladzie? - spytał podejrzliwie Jus.
- W zasadzie nie widzę tu tego... Może przy innej okazji – na szczęście blondyn złapał haczyk i współgrał.
- No trudno. W takim razie idę do siebie – powiedział lekko zmieszany.
Wyszedł, pozostawiając mnie i Jusa samych w pokoju. Patrzał na mnie, zapewne podejrzewając co tutaj się działo. Próbowałam zachować „pokerową twarz”
- W szufladzie powiadasz? - Justin szybkim krokiem podszedł do mnie i otworzył szufladę. Poczułam się przyłapana na gorącym uczynku. Szuflada była całkiem pusta, nic przecież ze sobą nie miałam. Zerknął na mnie kątem oka i znacząco poruszył brwiami.
- Za chwilę powinien być Chris. Postanowiłem, że pojadę z Wami. Dziwnie by było gdyby Chris podrzucił Cię tam nic nie mówiąc, muszę jej to jakoś wyjaśnić, nie? - schował ręce do kieszeni i stał tak jakiś czas.
- Justin, dlaczego ty to dla mnie robisz? - zaskoczyłam go tym pytaniem.
- Nie mam pojęcia. Chciałem poznać dziewczynę, która szlaja się po nocach, tam gdzie nie ma ludzi – powiedział. Nie wierzyłam mu. Skrzyżowałam ramiona na piersi, dając mu do zrozumienia, że mu nie uwierzyłam. - No dobra już, dobra! Zrobiło mi się Ciebie szkoda. Nie wiem czemu, jakoś tak po prostu – zdenerwowałam go. - Przestań zadawać beznadziejne pytania! - krzyknął i wyszedł trzaskając za sobą drzwiami. Wiedziałam, że oni są niebezpieczni i mogą być narwani, jednak i tak wystraszyłam się jego reakcji. Wcześniej nie okazywał swojej ciemniejszej strony. Nie chciałabym wiedzieć jaka jest najciemniejsza.
Pod dom podjechał jakiś samochód. Z początku się zestresowałam, bo myślałam, że to gang Nathana, jednak przypomniałam sobie szybko, że przecież Chris miał nas podrzucić do mamy Justina. Dziwnie to brzmiało. Nie znam jej i nie mam powodów, żeby ją poznawać. Co jeśli będzie dla mnie niemiła i mnie wyrzuci? Pomyśli, że jej syn się w coś wplątał i karze mi sobie iść?
- VAN! IDZIESZ, DO CHOLERY!? - Justin był naprawdę zirytowany.
Zeszłam szybko na dół i razem z Jusem wyszliśmy z domu. Usiadłam na tyły samochodu, a Jus z Chrisem usiedli na przedzie. Przez całą drogę siedziałam nic nie mówiąc. Obaj rozmawiali, ale nie słuchałam ich. Zamyśliłam się. Zapytałam samą siebie, co czuję do Sebastiana. Ten koleś nie dawał mi spokoju. Był naprawdę uroczy. Przy nim czułam się nawet dobrze. Od samego początku był dla mnie miły i troskliwy. Nie wiem, naprawdę nie wiem.
Drzwi otworzyły się. Dojechaliśmy. Justin pomógł mi wysiąść.
- Zestresowana? - najwyraźniej przeszło mu już gniewanie się, teraz jest oazą spokoju... Ciekawe na jak długo.
- Niby czym? - Jus i tak wyczuł, że jestem trochę zdenerwowana.
- Nie ma czego się bać, moja mama jest miła, naprawdę.
Poprowadził mnie w stronę domu. Od zewnątrz wyglądał bardzo skromnie. Dwie lampy oświetlały dróżkę. Zaczęłam się zastanawiać, czy nie zdenerwujemy jego mamy, niepokojąc jej o 5 nad ranem. Justin zapukał delikatnie do drzwi. Długo nie musieliśmy czekać. Drzwi otworzyła niewysoka osóbka. Była już ubrana, kto normalny o 5 rano jest już na nogach?
- Emm, wejdźcie – powiedziała zszokowana. Weszłam do środka, Justin zaraz za mną.
- Idź na górę, trzecie drzwi po lewej – szepnął mi do ucha. Wolałam o nic nie pytać. Trochę nieładnie z mojej strony, że nawet się nie przywitałam, nawet się słowem nie odezwałam. Posłusznie wbiegłam po schodach i odnalazłam owe trzecie drzwi. Nacisnęłam klamkę. Moim oczom ukazał się skromny pokoik. Dominowały w nim jasne barwy, podobało mi się to. Przynajmniej nie było ponuro. Słyszałam jak Justin na dole rozmawia z mamą, najprawdopodobniej na mój temat. Nie chciałam podsłuchiwać, więc podeszłam do okna i podziwiałam widok. Nie było nic ciekawego. Postałam tak przez chwilę zamyśliłam się. Nagle poczułam jak czyjeś ręce zaciskają się wokół mojej talii . Zaraz po tym poczułam ciepły oddech na mojej szyi.
_________________________________________________
Co myślicie? :)
Od razu informuję, że kolejne rozdziały już są dłuższe (mam już je napisane, jakby ktoś nie widział) i pisane trochę inaczej... Można powiedzieć, że trochę lepiej, przynajmniej ja tak uważam.
Do następnego :*

9 komentarzy:

  1. Więc tak opowiadanie jest naprawdę nieziemskie.Sama nie wiem co ci w tym komentarzu napisać, żebyś się cholernie z tego ucieszyła, ale sądzę, iż sam komentarz Cię uszczęśliwi.Będę komentowała każdy kolejny rozdział, a i cieszę się, że dodajesz później rozdziały (późniejsze godziny dnia). :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pewnie Jus ja przytulił <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. CICHO! :D
      Nie no, idiota nawet by się zorientował :p

      Usuń
  3. Ciekawe kto ją przytulil ..:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Kocham twoje tlumaczenie :* !!.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to jest moje własne opowiadanie :)
      ale się, że się podoba. <3

      Usuń
  5. Świetny rozdział. <33
    Czekam na nn.

    OdpowiedzUsuń
  6. Djyifghfkukfyudyqti... <3

    OdpowiedzUsuń